•11• Obowiązek przełamania słabości

3.7K 449 183
                                    

_______________________________
Znużon tym wszystkim chciałbym odejść w ciemnię,
Jeno że nie chcę, byś został beze mnie.
______________________________

Wylądowali.

Malfoy zszedł z miotły pierwszy i natychmiast rozpuścił włosy, chcąc ukryć zaróżowione od wiatru (i nie tylko wiatru) policzki. Harry uśmiechnął się pod nosem, widząc to.

— Draco — zaczął, ale Malfoy mu przerwał.

— Nic nie mów.

Wyglądał na zestresowanego, może nawet zdenerwowanego, a w jego oczach szkliły się łzy i to trochę zdziwiło Pottera, bo zdecydowanie nie tego się spodziewał.

— Co jest? — zapytał, odkładając miotłę na ziemię i chwytając ślizgona za nagdarstek, bo ten już zaczął iść w kierunku domu.

Nieważne, chciał warknąć Malfoy, ale nagle gwałtownie zapiekło go gardło, przypominając o Przysiędze.

— Nie pytaj — powiedział zamiast tego. — Dzięki za lot. Miło było. Szkoda tylko, że właśnie na głowy zwalił nam się Zakon.

Okularnik zmarszczył brwi i skierował wzrok w stronę domu, gdzie rzeczywiście stały dwie postanie. Odetchnął z ulgą, widząc, że żadną z nich nie jest Ginny.

— Zakon ci w czymś przeszkadza? — zapytał. — Przecież to tylko Lupin i Hermiona! Daj spokój.

— Potter, czy ja naprawdę mam ci przypominać, że dla was, jakby na to nie spojrzeć, jestem więźniem? Chyba oczywiste, że nie chcę mieć z wami wiele do czynienia —  prychnął.

— Ze mną tak. — Harry uśmiechnął się zawadiacko.

Ślizgon westchnął ciężko.

— Niech ci będzie — powiedział, idąc w stronę członków Zakonu. Lupin wyglądał źle, pod jego oczyma rysowały się głębokie cienie, powieki ewidentnie mu ciążyły, a bruzdy na twarzy wyglądały na jeszcze głębsze, niż zazwyczaj, ale w stosunku do Hermiony i tak trzymał się całkiem nieźle.

Harry od razu dostrzegł, że coś jest nie tak.

— Zabili ich — powiedział lakonicznie Lupin. — Dali nawet zdjęcia w Proroku. Zakon w zamian chce śmierci Alvy.

— Skurwysyny — syknął Malfoy, a z jego twarzy odpłynęła cała krew, co nadało mu upiorny wygląd. — Nie dam go skrzywdzić.

Stal w jego głosie zdziwiła Harry'ego, ale gdy Hermiona podała mi najnowszwe wydanie gazety, to uczucie minęło, a jego myśli napełniła czysta, bolesna wściekłość.

— Merlinie! — załkał, patrząc na umieszczone na stronie tytułowej zdjęcia. Bezwładnie padł na kolana i z całych sił rąbnął pięścią w trawę, a z jego gardła wyrwał się nieartykułowalny krzyk, podobny do zawodzenia dzikiego zwierzęcia.

Chociaż odrzucił gazetę na bok, wciąż ich widział pod powiekami: brudnych, okaleczonych i niepodobnych do ludzi.

Znów krzyknął, przyciskając czoło do zroszonej ziemi.

To wszystko jego wina. To wszystko była jego wina.

— Musimy iść do kwatery głównej. — Zimny, rzeczowy ton Malfoya jak sztylet rozdarł chwilowe otępienie Pottera. - Alva może wiedzieć, dlaczegi misja się nie powiodła. I gdzie jest to, czego szukamy. Rusz tyłek, Harry.

~•~

Alva nie był związany, jak przypuszczał Harry, ale za to co najmniej kilku czarodziejów celowało w niego różdżkami.

Gryfońskie Obowiązki || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz