____________________________
I jest niezmierna tęsknota,
I żale stare, banalne,
I oczy bardzo dalekie,
I słowa, słowa żagnalne...
_____________________________— Zamierzasz do niego iść? — spytała Hermiona wieczorem, gdy razem ze Slughornem, Kingsleyem, Lupinem i Hanną Abbot siedzieli przy stole, debatując nad sytuacją. — Bo jeżeli nie, to wracamy do Kwatery Głównej. Ron i Ginny pewnie zamartwiają się na śmierć.
Wybraniec wzruszył ramionami. W tym momencie mało go obchodziło, jak się czują Weasleyowie i reszta Zakonu.
— Wysłałem już Hacketta — powiedział Shackelbot. — To ten, który pilnował drzwi. Powie im, że nic złego się nie dzieje.
Nic złego?, zapytał się w duchu Harry. Może według nich.
Pomimo tego, że nie widział Malfoya, cały czas czuł jego obecność: przytłaczającą i zabarwioną żalem. Nie chciał do niego pójść na górę, ale z drugiej strony coś go tam ciągnęło. Coś, czego nie potrafił do końca sprecyzować, ale bardzo mu się to nie podobało.
— Może — odparł. — Nie wiem jeszcze.
— Z czysto praktycznego punktu widzenia, to by było opłacalne, gdybyś tam poszedł — mruknął Lupin. Jego twarz była nienaturalnie blada, a on sam mówił z pewnym mozołem. Widocznie w ciągu następnych kilku dni miała być pełnia. — Mógłbyś go spytać o różne sprawy, których my, jako Zakon, chcielibyśmy się dowiedzieć, a on musiałby powiedzieć ci prawdę.
— Oczywiście, jeżeli chcesz, Harry — dodał szybko Slughorn, jakby obawiał się reakcji Pottera na tak jawną sugestię.
Brunet wzruszył ramionami.
— Nie mam ochoty go na razie widzieć — powiedział. — Może jutro.
Przy stole zapadła cisza, przerywana jedynie stukotem paznokci Hanny o drewno.
Pozostaje jeszcze kwestia horkruksów, pomyślał Wybraniec. Diadem został wykradziony, jednak nie mam pojęcia, gdzie jest teraz. Kolejnym przypuszczalnie jest Nagini, a Malfoy mówił coś o Czarnej Różdżce...
Jeszcze jeden. Przypuszczalnie jest jeszcze co najmniej jeden.
Może D- Malfoy wie, czym one są? Nawet jeżeli pracuje po stronie Voldemorta, ze słów Hermiony wynika, że nie może mnie okłamać w tej kwestii.
Że w ogóle nie może mnie okłamać, mówiąc.
Merlinie, dlaczego to wszystko jest takie dziwne?
— Hermiono, mam prośbę. — Potter podniósł wzrok na przyjaciółkę. — Moglibyśmy porozmawiać na osobności?
W oczach dziewczyny pojawiło się pytanie.
— Oczywiście — powiedziała krótko. — Chodź. — I nie czekając ani chwili dłużej, podniosła się z krzesła i powolnym krokiem ruszyła w kierunku wyjścia z kuchni, tak, by okularnik mógł ją dogonić.
— O co chodzi? — spytała, gdy byli już na korytarzu.
— Najpierw wejdźmy do jakiegoś pokoju — mruknął wymijająco Harry. — Nie chcę, aby reszta Zakonu nas słyszała. Chodzi o Vo-
Dziewczyna syknęła.
— Sama-Wiesz-Kogo — poprawił się chłopak, otwierając pierwsze lepsze drzwi. — O, może tutaj.
Weszli do pomieszczenia, a panna Granger szybko rzuciła zaklęcia wyciszające.
— Chcesz porozmawiać o horkruksach. — Bardziej stwierdziła, niż zapytała.
CZYTASZ
Gryfońskie Obowiązki || Drarry
Fanfiction[Druga część "Ślizgońskich Praw"] "Świat oszalał i my oszaleliśmy razem z nim. A moim obowiązkiem jest to wszystko naprawić." Harry jest przerażony tym, co stało się z Anglią: że kobiety zamiast szali, przyozdabiają szyje szubienicami, że mężczyźni...