Pierwszy dzień mojej ostaniej klasy licealnej. Mój budzik zadzwonił o 6:00. W poprzednim roku o tej porze jeszcze bym spała, ale nie w tym. W tym roku wszystko miało się zmienić, choć nie byłam pewna, czy byłam na to gotowa. Zwlokłam się z łóżka i ruszyłam chwiejnie do łazienki. Obejrzałam się powoli w lustrze. Nie wyglądałam na pewną siebie, wyglądałam na przerażoną. Ale obiecałam Lucy,Evangelinie i Marcie, że nie stchórzę. Ba! Sobie też to obiecałam. Dlatego wzięłam prysznic, umyłam włosy, wysuszyłam je i ładnie zakręciłam. Uczyłam się używać lokówki przez całe wakacje i ostateczny rezultat powinien być akceptowalny przez ogół społeczeństwa. Potem ruszyłam się ubrać. Popatrzyłam z westchnieniem na wcześniej przygotowane przeze mnie ubranie. Przez cały dzień miałam zamiar modlić się, aby nie spotkać dyrektora. Moje obcisłe przetarte jeansy z wysokim stanem i krótka hiszpanka na pewno nie przypadną mu do gustu i złamią parę punktów regulaminu. Co prawda nasz dyrektor jest zazwyczaj bardzo miłym człowiekiem, ale nie znosi podartych czy przetartych spodni, bluzek odsłaniających brzuch czy odkrytych ramion. Podobno jest to bardzo nieeleganckie i w naszym ,,elitarnym" liceum nie do pomyślenia. Ale w tym roku się tym nie przejmujemy, prawda? Spojrzałam w lustro, czas na makijaż. Nigdy nie byłam typem dziewczyny, która lubiła się malować. O wiele bardziej wolałam spać, ale Lucy, Evangelina i Marcie - moje najlepsze przyjaciółki, przez całe wakacje zapoznawały mnie z tajnikami posługiwania się pędzlem i w sumie... Istotnie wyglądałam lepiej po tym całym podkładzie, pudrze, konkurowaniu i mascarze. Aczkolwiek tylko jeśli malowała mnie Marcie. Była mistrzynią makijażu, która potrafiła przemienić mnie w prawdziwą księżniczkę. Sama ograniczałam się raczej do minimum i nie szalałam, oburzając tym dziewczyny. Osobiście uważam, że i tak powinny być ze mnie dumne. W zeszłym roku jedyne co posiadałam to tusz do rzęs i krem BB. W porównaniu do mojej pełnej kosmetyczki to naprawdę d u ż y krok na przód! Plus nie można zmienić się AŻ tak w jedne wakacje! I tak zdołały mnie zmusić do pomadek, których jeśli mam być szczera, naprawdę nienawidzę. Nie wiem, kto je wymyślił. Nie dość, że nigdy nie nałożysz jej równo, to jeszcze zjadasz ją przy pierwszym posiłku i trzeba to poprawiać. A jak użyjesz mocnego koloru i jesteś zdolna jak ja, zawsze ją sobie rozmażesz. Zawsze. Właśnie dlatego dzisiaj wybrałam matową o dość neutralnym kolorze brudnego różu. Przejrzałam się w lustrze. Czasami nie wierzyłam co nowa fryzura i trochę makijażu może zrobić z człowiekiem. Wyglądałam dobrze. Naprawdę dobrze. Moje długie blond włosy zazwyczaj spięte w kucyk, teraz były rozpuszczone. Przez długi czas nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Ciągle mi przeszkadzały, ale po dwóch miesiącach powoli przestałam je ciągle odgarniać. A twarz... To byłam ja, ale inna ja. Moje oczy były podkreślone odpowiednio ciemnym cieniem, konturowanie sprawiało, że moja twarz wydawała się bardziej wyrazista, a brwi nareszcie istniały - tak pewnie skomentowała by to Marcie. To bardzo miła dziewczyna. Spojrzałam w lustro tym razem pewnie. Sama chciałam to zrobić, a ja zawsze osiągam swoje cele. Właśnie dlatego potrzebuję tej zmiany. Ostatni rok był straszny. Druga klasa zazwyczaj taka jest. Dużo materiału, nagle wszystko staje się poważne i cię przytłacza. Mnie przynajmniej przytłoczyło. Nie wiem, jak przetrwałam ostatni semestr i naprawdę podziwiam Lucy, Evangelinę i Marcie, że ze mną wytrzymały. Wszystko zaczęło się wtedy walić. Byłam przybita. Zaczęło się od zwykłej imprezy Callie- naszej koleżanki z klasy. Zaproszenie dostała większa cześć szkoły, oprócz paru osób - w tym mnie. Oczywiście nie byłam osobą, która wzięłaby taką rzecz do siebie, ale bardzo mądrze spytałam się Callie, czemu nie zostałam zaproszona. I to właśnie jej reakcja i odpowiedź tak mnie przygnębiła.
-Abigail! Przepraszam, ale kochana obie wiemy, że i tak byś nie przyszła. Nie zrozum mnie źle, ja naprawdę cię lubię i podziwiam. To jak ciężko pracujesz... No i po prostu nie pomyślałam, że mogłabyś się poczuć urażona. Myślałam, że nie interesują cię takie głupie zabawy. Nie gniewasz się, prawda? Możesz oczywiście wpaść, zawsze jesteś mile widziana!
A ja wtedy udałam, że mnie to nie zabolało. Ale zabolało. To było tylko jedno głupie zdarzenie, ale potem nagle wszystko stało się trudne. Nadszedł nowy semestr i wszyscy zaczęli opowiadać, jak świetnie się bawili, kiedy ja czytałam Lalkę. I nagle straciłam ochotę. Zaczęłam łatwiej tracić koncentracje, lekcje zaczęły mnie nudzić, a codzienna praca domowa z matematyki męczyć. Na dostatek prawdopodobnie ze stresu spowodowanego trudnościami w szkole zaczęłam kiepsko sypiać. Miałam problem z zaśnięciem albo często się budziłam, co wykańczało mnie również fizycznie. Chodziłam smętna i robiłam się wredna dla wszystkich dookoła. Na szczęście Lucy, Evangeline i Marcie nie zostawiły mnie samej sobie. Próbowały pomóc, ale w związku z tym, że uczenie stało się dla mnie wyzwaniem, nie miałam zbyt wiele czasu. Co tylko bardziej mnie dołowało. Tak więc drugi semestr był dla mnie błędnym kołem. I dlatego wiedziałam, że muszę coś zmienić. Przestać tak na siebie naciskać, wywoływać presję. Na szczęście w wakacje naprawdę odpoczęłam. Co prawda zrobiłam pare zadań z matematyki, ale poza tym głównie wypoczywałam. Problemy ze snem zniknęły i poprawił się mój humor. Poznałam nowych ludzi, inne życie, w którym nic nie musiałam. I jeśli miałam być szczera, to nie było tak złe, jak myślałam.
Spojrzałam ostatni raz w lustro. Byłam gotowa do wyjścia. Zbiegłam na dół. 7:40. Zgarnęłam z blatu kanapkę zrobioną przez tatę, krzyknęłam, że wychodzę i wybiegłam z domu.
Do szkoły jeździłam razem z Lucy, Evangeliną i Marcie. Mar jako najstarsza z nas miała już prawko, a ja, Evangelina i Lucy nie miałyśmy problemu z wykorzystywaniem jej. Samochód już czekał na mnie, gdy wyszłam. Podbiegłam i z radością wsiadłam witając się przytuleniem z dziewczynami.
- Wyglądasz gorąco. - stwierdziła Evangeline mrugając do mnie. - Mogłabym cię schrupać. - dorzuciła z pełnym uśmiechem. Zawsze skora do sprośnych uwag. Ktoś, kto by jej nie znał, mógłby naprawdę pomyśleć, że lubi dziewczyny. My ją jednak znałyśmy i wiedziałyśmy o jej stale zmienianej tapecie, która zawsze była jakimś gorącym chłopcem bez koszulki. Evangeline była ciekawym stworzeniem.
- Dzięki Ev. - odparłam z śmiechem. -Gotowe na pierwszy dzień szkoły?
-Nope. - odparła Lucy. Evangeline ograniczyła się do pełnego dezaprobaty spojrzenia. A Marcie podkręciła głową z głupim uśmiechem na twarzy.
-Przykro mi Abi. Jesteś jedyną osobą, którą szkoła podnieca. - rzuciła podjeżdżając pod szkołę. - Ale kto wie. Może, gdy chłopcy zobaczą cię dzisiaj, zmienią zdanie? - to miłe mieć takie wspierające przyjaciółki, prawda? I może faktycznie byłam odrobinę podekscytowana. Ale to przez zmianę, podarte spodnie i łamanie zasad. I trochę za dużo emocji no i może trochę obawy.
- Ja tam czekam aż zobaczy ją dyrektor. - Evangeline ogólnie zazwyczaj jest wredna i lubi patrzeć na cierpienie ludzi. Lubi również wypominać każdą zakazaną cześć ubioru, każdej napotkanej osobie. Oprócz tego ogłosiła się obrońcą dumy dyrektora i w każdej chwili może zacząć dyskusje o tym, jaki wspaniały to on nie jest. I nikt nie przekona jej, że jest inaczej. Lucy prychnęła pogardliwie, ona za to dyrektora nie znosiła. No i Marcie, która po prostu go unikała. Tak jak dzisiaj ja. Konfrontacja z nim pierwszego dnia szkoły nie była dobrym rozpoczęciem roku. Westchnęłam i pierwsza wysiadłam z samochodu oglądając się na dziewczyny.
- Idziecie?

CZYTASZ
Change
RomanceAbigail zawsze była wzorową uczennicą. Swoje życie spędzała nad książkami zbyt pochłonięta nauką, aby być w stanie myśleć o czymkolwiek innym. Ale teraz ma dość. Ma dość bycia cudowną córką, najlepszą uczennicą, wzorem do naśladowania. Chce odpocząć...