CZĘŚĆ 11

535 73 28
                                    

Zimny wiatr otulał teren przed kampusem. Plac był pogrążony w chłodnym świetle z jednej strony i mroku z drugiej.
Mijały już ciepłe miesiące- co znaczyło, że wraz z nadchodzącą zimą Alex będzie narzekać zdecydowanie częściej. Nie znał zimna i śniegu. Nawet czapek i puchowych kurtek. No i nie za bardzo mu te nowości odpowiadały.

Omawiany Hamilton zaczął się śmiać, próbując owinąć sobie na szyi rękawy bluzy zarzuconej na ramiona jak szalik.
Siedzący obok niego Laurens nie mógł zachować powagi.

-Nie mów, że aż tak ci zimno!- powiedział wesoło z wyczuwalną ironią w głosie.

-Weź się zamknij- skomentował nie ukrywając obrazy, ale po chwili ciszy prychnął śmiechem na widok Johna ukrywającego dłonie w rękawach.

-Wredota.- niby warknął- dając mu kuksańca w bok.

John głośno się roześmiał.

-Zachowujesz się jak dziecko.

-Ty też!

-Bo cię lubię dzbanie!

Jack mu oddał i zaczynał trochę poważnieć.

-Serio. Ja się wygłupiam, a ty zawsze jesteś jak przedszkolak na wacie cukrowej. Nie, że to źle!- Laurens myślał na głos i bezskutecznie starał się nie brzmieć głupio- To właśnie fajnie, że potrafisz się wyluzować i tak dalej, ale... Wiesz. Robisz to specjalnie jako wygłupy i ci się to podoba czy tak po prostu...? No. Tak masz?

-Tak mam.- Roześmiał się.

-Pewnie przez dzieciństwo.

Nie przestawał się uśmiechać, ale poczuł lekkie ukłucie w piersi. Nienawidził tematów związanych ze swoją przeszłością. Myśl o tym, że teraz będzie o niej rozmawiać z Johnem przyprawiała go o mdłości.

Czuł, że skoro tak się do siebie zbliżyli to i tak kiedyś usłyszy... Jak było. Problem był w tym, że nie lubił robić z siebie ofiary. Wolał zgrywać pewnego siebie i zawadiackiego typa. Tak było łatwiej.

-W jakim sensie?

-No. Musiałem wcześniej dorosnąć. Wiesz. Miałem dużo rzeczy na głowie, więc nie było czasu na dzieciństwo i zabawę. Dlatego teraz trochę mi odwala i sobie nadrabiam.

Hamilton dalej się śmiał, ale sztywniej. Nie chciał wracać wspomnieniami ani sprawiać, że Jack poczuje do niego żal.

John tak jak przewidywał jego przyjaciel- zmartwił się tym, co mogło spowodować u niego ten stan rzeczy. Spojrzał na Alexandra ze zrozumieniem i przysiadł się trochę bliżej. Oparł dłonie na kolanach.


-Właściwie... dlaczego...?

Hamilton nie odpowiedział.

-Nie powinienem pytać. Przepraszam.

John odwrócił wzrok. Poczuł się jak idiota i dociekliwy dupek.

-Nie. W porządku. -Alex trochę nerwowo się zaśmiał, próbując rozładować atmosferę. Nie był gotowy na takie rozmowy na trzeźwo. Myślał, że jest w stanie otworzyć się przed Johnem, ale to jeszcze nie był czas. Za bardzo bał się jego współczucia. Za bardzo bał się pokazać komuś przez co przeszedł.

W finale brunet zapatrzył się pod nogi z delikatnym uśmiechem. Zrobiło się naprawdę chłodno i murek pod nimi odmrażał tyłki ale....Im zdawało się to nie przeszkadzać. John dyskretnie spojrzał na Hamiltona- pocieszająco się uśmiechając.

Ich wzrok się napotkał i obojga przeszedł dreszcz inny od tego z zimna.

Jack nagle poczuł ostrza w niby łagodnym, ale lustrującym spojrzeniu przyjaciela.
Przez ułamek sekundy zobaczył to, co czaiło się głębiej.

***

Ciemne włosy Alexandra delikatnie drgały na wietrze, podczas gdy jego oczy tkwiły wbite w zielone oczy Johna. Po sekundzie otrząsnął się z krótkiego transu, wyraźnie się uśmiechnął i znów spuścił wzrok.

Laurens przyglądał mu się nieśmiało, chcąc zrozumieć sposób teraz go widział.

Wydawał się tajemniczy. Ale... kruchy. W niczym nie przypominał aroganta, podrywacza i rabusia. Teraz wydawał się po prostu zagubiony, jak dziecko które potrzebuje, aby ktoś poprowadził je za rękę.

W gruncie rzeczy Alex był takim dzieckiem.

A John chciał być tym kimś, kto poda mu dłoń.

Chciał, żeby przyjaciel mu zaufał. Powiedział o wszystkim. Chciał go przytulić albo chociaż dotknąć jego ramienia, ale ta dziwna atmosfera mu na to nie pozwalała.

W tym momencie bardziej pasowałoby go pocałować.
Napięcie w powietrzu było tak wyraźne, że można było wręcz poczuć jego zapach.

Świeczki na komary i lody waniliowe.

Uległ.


John przybliżył się do Alexa i na ułamek sekundy przyłożył swoje usta do ust Hamiltona.

Brunet, zamiast go odepchnąć, delikatnym ruchem przysunął go bliżej siebie i oddał pocałunek. John odsunął się od przyjaciela i siadając blisko niego, wbił wzrok w ziemię. Nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Nerwowo podrapał się po skroni i poczuł, jak but Alexandra trącił jego trampek.

Uśmiech.

Kawa.

-Johnny? -Zapytał lekko zachrypniętym głosem.

-Hm?

-Idziemy się najebać?- zapytał- z powrotem zaczynając się śmiać.

John z początku zdziwił się propozycją, ale po krótkim zastanowieniu się stwierdził, że nawalenie się było czymś, czego oboje potrzebowali.

__________________________________________

Hi <3 Co myślicie?



What'd You Miss? || HAMILTONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz