John przekrzywił głowę jak ciekawski szczeniak.
Alex właśnie balansował na oparciu kanapy, próbując zdjąć coś z najwyższej półki w szafie.
-Jesteś pewien, że nie trzeba ci pomóc?-Nie wpędzaj mnie w kompleksy- mruknął rozeźlony, sięgając po pudełko. Rzucił je do Johna.
Laurens w ostatnim momencie złapał pakunek, z którego wysypało się kilka bombek. John prawie upadł, próbując zachować równowagę.
-Wooo!!
Hamilton zeskoczył z sofy z szerokim uśmiechem.
***
Minęło kilka tygodni. Wszystko dziwnie się zmieniało.John miał coraz więcej pewności, że Alex traktuje go jako kogoś... Specjalnego? A z drugiej strony Alex nigdy o niczym takim bezpośrednio nie mówił ani nie dawał bardzo wyraźnych znaków. Nie zaprzeczał ani nie potwierdzał. A Johnny bał się być bezpośrednim. Bo... Co, jeśli to tylko gra? Znając Alexa, to było bardzo możliwe.
Swoją drogą przez ten czas utwierdził się w przekonaniu, że ten człowiek jest szalony. Czasem to w nim kochał, a czasem nienawidził. Mimo tych rozterek ostatnio wszystko układało się nadzwyczaj dobrze. Nawet Angelica chyba zaczynała sobie odpuszczać.
***
-Hej wam! -Hercules zakrzyknął, zdejmując czapkę i odwieszając kurtkę na wieszak.Na zimę zapuścił trochę swoje afro i według Alexa wyglądał szczególnie zabawnie. Nie mógł się powstrzymać od pacania go po głowie albo wkładania mu w tę szopę ołówków jak śpi. To chyba taki kink.
-Yoo!-Nie mówcie, że już ściągacie ozdoby?!- roześmiał się głośno.
-Uparł się.- John wytłumaczył, wskazując na Hamiltona. Oczy mu się świeciły.
-NIGDY W ŻYCIU NIE MIAŁEM ŚWIĄT OKEJ??? DAJCIE MI SIĘ CIESZYĆ WY BUCE!- krzyknął z radością w głosie i prawie podskoczył.
-Okej, Okej!- wycofał się Hercules.
-Jedziecie gdzieś chłopaki?
Zapanowała trochę głupia cisza.
-Um, jadę do rodziny do Londynu. Obiecałem im- Laurens nerwowo podrapał się po karku.
-Cooo?- Alex wzniósł głos zawiedziony.
-Ja też wyjeżdżam. Do Irlandii- skrzywił się Hercules. Rozumiał, jak Ham mógł się teraz czuć.
Alexander na chwilę złapał laga.
-Czekaj. Nie pierdol, że jesteś czarnym irlandczykiem.
-Tak wyszło.- Hercules wzruszył ramionami
Chłopcy ucięli temat, ale po chwili ciszy Alex musiał jeszcze coś dodać.
-Skombinuję ci jakiś kilt. Kurwa obiecuje ci.
Roześmiał się.
***
Hamilton był zawiedziony tym, że praktycznie wszyscy wyjeżdżają, a on będzie siedzieć sam w pierwsze prawdziwe święta w swoim życiu.Przy okazji wściekł się też trochę na Johna, że nie powiedział mu praktycznie do ostatniej chwili.
-No świetnie. A ty wyjeżdżasz Burr? -zapytał, wchodząc do siebie.
-Nie. Zostaję.- odpowiedział spokojnie.
-No to jeszcze kurna lepiej ugh!- Wściekł się i natychmiast wyszedł.
***
Było dwa dni przed świętami. Alex siedział na korytarzu i z większą lub mniejszą euforią żegnał wychodzących z budynku studentów.
W pewnym momencie podeszły do niego siostry Schuyler. Bardziej Eliza.
-O. Hej dziewczyny! Jak tam plany?
-Rodzina jest na miejscu. Jutro się zbieramy.- Angelica odparła beznamiętnie, a siostra tylko jej przytaknęła.
-O, to chociaż wy. Wszyscy jadą...- Odpowiedział, patrząc na kolejnych ludzi wychodzących z walizkami.
-Zostajesz? -Eliza zapytała zaskoczona, ale potem przypomniała sobie, że faktycznie nie miał do kogo iść.
-Oh...
-W ogóle, Angie- możesz zostawić nas na chwilę? Zadzwonię do ciebie potem.- Eliza zwróciła się do siostry.
-Okej...-Przytaknęła niechętnie i poszła w swoim kierunku.
-Too... O czym chciałaś porozmawiać?- Alex zapytał zakłopotany.
-Może przyszedłbyś do nas? -Zaproponowała z uśmiechem i miłym błyskiem w oku.
-Wiem, pewnie myślisz, że to będzie niezręczne. -Roześmiała się trochę zawstydzona.
-Ale załatwię to tak, że będzie fajnie. Obiecuję. To jak?
Kiedy Betty się uśmiechała, w kącikach jej ciemnych oczu pojawiały się urocze zmarszczki. Hamilton teraz cholernie za nimi zatęsknił. I za całą Elizą.-Weź, to będzie problem.
Alex machnął ręką a Eliza uniosła jedną brew.
-Pójdziesz do nas czy ci się to podoba, czy nie.
Uśmiechnęła się łobuzersko i lekko uderzyła go w ramię. Alex był prawie przekonany, że usiłowała flirtować.
-Więc chyba nie mam wyjścia- uśmiechnął się.
Rozmowa bardzo zaczęła im się kleić. Siedzieli w kuchni przy herbacie z kubków po kawie i gadali, śmiejąc się.
Pierwszy raz odkąd zerwali. Oboje nabierali coraz więcej pewności, że mimo wszystko uda im się utrzymać dobry kontakt.
***
John już od dłuższego czasu szukał Alexa.Chciał się z nim pożegnać, ale on nie odbierał telefonu. Zaczął już myśleć, że Ham może być na niego zły, kiedy przechodząc obok kuchni, usłyszał jego głos. Ostrożnie podszedł do drzwi i zobaczył go z Elizą. Przytulali się. Betty głośno się śmiała.
John schował się za drzwiami i poczuł, jak łzy napływają mu do oczu.Kurwa
To zabolało.
Upuścił torbę i pobiegł do pustego już pokoju, przy okazji prawie się zabijając.Poczuł jak coś w środku mu pęka. Jakby ktoś zranił go nożem, a potem wwiercił mu go w serce. Chciał tam wejść i nawrzeszczeć na Hamiltona. Znowu zrobił sobie nadzieję.
Czuł się podle. Jak zabawka rzucona o ścianę i pozostawiona na podłodze.
Usiadł w kącie pod ścianą i ukrył twarz w rękawach bluzy, które szybko nasiąknęły łzami.Miał ochotę krzyczeć z bezradności. Do tego ani na minutę nie opuszczała go myśl, że zaraz musi stąd wyjść, zabrać tą pieprzoną torbę i cały we łzach jechać na to pieprzone lotnisko.
W końcu się zebrał i wyszedł z pokoju. Niestety tuż obok jego torby stała tamta dwójka.
Zacisnął dłonie i zabrał swoją torbę.
-O, cześć John! Wszystko w porządku?
-Ta.- mruknął niechętnie i najszybciej jak mógł wyszedł z akademika.
-Do zobaczenia!- krzyknęła za nim Eliza.
John całą drogę myślał tylko o jednym. Idealnie.Teraz będą mieć czas tylko dla siebie, znowu się zejdą. A on nawet nie chciał zakochiwać się w Alexandrze. Cholernie tego nie chciał. A teraz będzie musiał udawać, że nic się nie stało. Że jest jak przedtem.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
H A
Do końca zostają 2 rozdziały + prolog.
Wszystko skończy się razem z końcem wakacji, a przynajmniej takie mam założenie <3
CZYTASZ
What'd You Miss? || HAMILTON
FanfictionW krainie prymitywnych żartów i sal wykładowych dwójka studentów zyska coś więcej niż zaliczenie roku.