CZĘŚĆ 13

546 73 20
                                    

Laffayete stanął w drzwiach sąsiedniego pokoju i natychmiastowo zapragnął zamknąć drzwi. Myślał, że jeśli poczeka z wejściem kilka minut, sytuacja będzie mniej więcej opanowana.

Nie była.

Przywitał go kolejny zdegustowany okrzyk Alexa i widok Aarona z turbanem na głowie. Koleś chusteczką zdejmował sobie jakieś zielone gluty z twarzy.

Francuz momentalnie się wzdrygnął i przysunął bliżej ściany.

-Hej, co tu się działo? Cały akademik myśli, że urządzacie sobie domowe sado-maso. Zastanawiałem się właśnie czy nie dołączyć.


-Alex się schlał i drze ryja. Człowiek tu próbuje normalnie funkcjonować, a ten spada z kanapy i robi szum.

Burr nacechował wypowiedź oskarżycielskim tonem. Hamilton zareagował na to, jak byk na czerwoną płachtę.


-Mam powód!!! Człowieku, straszysz niewinnych kombatantów w boju z whisky! Laf ty rozumiesz, że te jego ogóreczki znienacka wylądowały mi na twarzy?!

-Ugh.


Gilbert przyjrzał się zaistniałej sytuacji i twarzy kolegi. Bał się przyznać, ale często sam tak paraduje a Herc i John... No cóż- są na pozycji Alexa.

Aaron po tym ataku nadąsał się i zamknął w łazience, żeby doprowadzić się do porządku.

-Chwała mu za to.


Alex wybąkał, usiłując zebrać się do kupy.


-Idę po kawę, idziesz ze mną?


Francuz przystał na propozycję, a Alex z rozpędu przeparadował cały korytarz do kuchni w samych spodenkach.

Napotkana po drodze Angelica nie kryła zażenowania, ale trzymała opinię o klacie Hamiltona dla siebie i zaszczyciła ich tylko cichym hej- skierowanym i tak do Laffayeta.

-Nadal ma do ciebie wąty mon ami?

-Chyba widać.

Odpowiedział lekko wytrącony z równowagi.

Cała ta sytuacja z agresywną siostrą byłej dziewczyny zaczęła się robić nieznośna. Wiedział, że sobie naskrobał, ale żeby do cholery nie móc przejść spokojnie korytarza bez narażenia się na wzrok bazyliszka i niemiłe wspomnienia to już była przesada.

Za to według Shuyler- Alex zdawał się czaić i usiłować zranić albo źle wpłynąć na każdą jej bliską osobę. Wcześniej jej ukochana siostra... A teraz padło na Jacka. Dziewczyna czuła do niego odrazę. Mimo że starała się hamować te uczucia, z czasem tylko bardziej się nasilały. Zdawała sobie sprawę z tego, że Alexander właściwie nic jej nie zrobił ani nawet nie znała go zbyt dobrze. Widziała za to kilka scen i następstwa znajomości z nim. To już to wystarczało jej, by go znienawidzić.

Laffayete rozsądnie odpuścił temat.

-To z kim wczoraj piłeś co? Seabury, Washington?

-Z Johnem. Nie było po nim widać?

Roześmiał się.

-Dobra, to wszystko tłumaczy.

Dołączył się.

-Chyba się dobrze bawiliście co? Był wesoły jak na trupa.

-Można tak powiedzieć.

Uśmiechnął się, marszcząc brwii. Połączył fakty i zrobiło mu się jakoś głupio. Nie wiedział, czego mógł się teraz spodziewać z jego strony. Może nie pamięta? Może dzięki bogu będzie udawać, że nic nie zaszło? Oby.

What'd You Miss? || HAMILTONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz