Chłopcy szli w ciszy.
John uśmiechał się pod nosem, a Hamilton ukradkiem go obserwował.
Czuł, że nie jest na nic gotowy. Chciał, by wszystkie wścibskie pary oczu odwróciły od niego wzrok. Chciał, żeby już nikt się nie przejmował i nie tracił na niego czasu. Samemu też było mu dobrze.
Ale nagle pojawił się Johnny...Rudawe loki
Okrągłe, zielone oczy
Ciepły uśmiech
Kurwa
***
-Nie miałem dzieciństwa, bo mój ojciec odszedł tak dawno, że go nie pamiętam. Matka umarła niedługo później. Potem mieszkałem z kuzynem, który strzelił sobie w łeb.
Alex niespodziewanie przerwał ciszę wyznaniem. Mówił wszystko spokojnie, z pokerową twarzą.
- Ta dwójka umarła na moich oczach. Moje miasto było zniszczone przez huragan, a ja byłem taką bezpańską, zapchloną sierotą.
-Nawet nie wiesz, jak ciężko było mi dostać się na te studia.- Roześmiał się przy ostatnim- starając się, żeby śmiech nie przerodził się w płacz.
-Wy... Mieliście tu wszystko.
Kiedy powiedział to wszystko na głos i przypomniał sobie wszystkie te sceny. Poczuł się bezradny i wypełniony nienawiścią do wszystkiego. Mimo że dawał sobie radę i większość czasu był szczęśliwy, przeszłość cały czas w nim siedziała.
Wewnątrz krzyczał i łkał jak dziecko.
Na zewnątrz... Tylko lekko się skrzywił, a jego śmiech brzmiał, jakby zaraz miał zacząć płakać.
John popatrzył na niego z troską i nie wiedząc co powiedzieć, mocno go przytulił. Alex przez chwilę w ogóle nie reagował, aż w końcu wtulił się w przyjaciela. Jack ostrożnie głaskał go po plecach.
Hamilton pierwszy raz od długiego czasu poczuł się bezpieczny i nieoceniany.
To było coś, czego potrzebował już od dawna.
***
Studenci w końcu zgodnie z planem upili się w barze i z każdym wypijanym procentem poluźniali wewnętrzne więzy. Nieznośne napięcie odpuszczało i wszystko było jak przedtem.
Znów zaczęli luźno żartować i rozmawiać. Czasem nawet poruszali bolesne dla Alexa tematy, z już większym dystansem. Po pierwszej byli już nieźle wystawieni.
-Wiesz, że cholernie łatwo ci zaufać Laurens?
-Oh, to chyba dobrze?
-Nie wiem. Czuję, że to może być błąd.
Powiedział, nietrzeźwo patrząc na kumpla. Myślał o sobie. Zawsze, gdy zaczynał się do kogoś zbliżać... Kończyło się źle.
-Przestań...- Laurens poprosił nadal trochę zmartwiony.
-Pewnie powinienem.
Uśmiechnął się szczerze i wziął kolejną kolejkę.
***
Chłopcy obudzili się o dziwo w swoich łóżkach. Nie pamiętali nawet, jak się tam znaleźli, ale doskonale pamiętali wszystko, co zdarzyło się wcześniej.
-Jack, jak na kogoś z potężnym kacem jesteś podejrzanie uśmiechnięty, coś się stało?
Poznałeś jakąś pannę co?
Hercules zapytał, wymijając Jacka.
-Nie, weź!
-Mówiłem, że jest gejem!!!- Gilbert krzyknął z łazienki.
John potraktował go wzrokiem potępienia tak dobitnym, że mógł go poczuć nawet przez ścianę i kabinę prysznica.
-Sam jesteś!- Głos Mulligana rozniósł się po pokoju.
Delikwent próbował zrobić coś z pralką i równo w momencie, w którym Francuz odkrzykiwał swoje -"Możliwe!!!" Skacowany John już stał przed pralką, zagradzając Irlandczykowi dojście do maszyny.
-Nie.Nieprzytomnie pokręcił głową.
-Nie.- powtórzył wzdychając zrezygnowany.
Hercules rozbawiony postawą i stanem Laurensa odszedł od pomysłu użycia pralki i zapytał.
-Może zrobię ci kawę co? -Zaczął się śmiać i poklepał przyjaciela po ramieniu.
John stał tam chwilę bez reakcji i kiedy Herc już wychodził z ich dwoma kubkami, zrozumiał co do niego powiedział.
-Dzięki Herc, jesteś najlepszy- podziękował, głupio się uśmiechając.
Mulligan posłał mu ironicznego buziaka i zakręcił tyłkiem, wychodząc z pokoju.
Kiedy wrócił, John obiecał, że postawi mu pomnik. Gilbert za to na niego nawrzeszczał "Że jemu to już nie zrobił! :'( "
Potem pogadali sobie luźno przy śniadaniu złożonym z suchych bułek i rozwalonych podczas gotowania jajek.
***
W pokoju Burra i Hamiltona poranek wyglądał nieco inaczej.
Alex obudził się z krzykiem, widząc twarz Aarona pokrytą jakimś jogurtem i ogórkami. To była ostatnia rzecz, jaką chciał zobaczyć zaraz po obudzeniu się. Z wrażenia spadł z kanapy i rzucił w napastnika jakimś zeszytem.
-Ej?! Co ja ci zrobiłem?- zapytał oburzony.
Jeden z ogórków spadł mu z twarzy i z plaskiem wylądował na czole Alexa.
-WAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!- Hamilton wydał z siebie krzyk godny hordzie palonych Żydów.
No. I cały akademik miał budzik. Niestety nie dało się zmienić melodii.
Alex po otrząśnięciu się z traumy wyżłopał pół wiadra wody i z powrotem rzucił się na łóżko- chwilowo kompletnie ignorując Burra. Nie miał siły się z nim droczyć, mimo że było to ich ulubione zajęcie. Lubili wzajemnie sobie dogryzać, ale teraz Hamilton był zbyt nieprzytomny na wytykanie współlokatorowi, że wygląda jak Meduza.
Jeszcze będzie na to czas.__________________________________________
Obiecałam hę??? Dwa krótkie rozdziały w pigułce pisane na lekkim haju. Polecam się na przyszłość!!!
CZYTASZ
What'd You Miss? || HAMILTON
FanficW krainie prymitywnych żartów i sal wykładowych dwójka studentów zyska coś więcej niż zaliczenie roku.