11

33 17 2
                                    

Kiedy Łukasz obudził się, na zegarku widniała godzina siódma. Chłopiec bardzo często budził się o pełnych godzinach, co go często trochę dziwiło, aczkolwiek żadna to dla niego różnica nie była. Poszedł do kuchni, gdzie zrobił sobie tosty z serem, które błyskawicznie zjadł ze smakiem.  Ernest i Agata jeszcze spali, a szesnastolatek wiedząc, że pewnie niedługo wstaną, postanowił przygotować im śniadanie. Po przygotowaniu posiłku dla brata i jego dziewczyny napisał na kartce informację o tym, że jedzenie jest dla nich oraz o jego wyjściu. Łukasz odłożył kartkę na stół obok jedzenia, a następnie ubrał się i wyszedł z mieszkania. Specjalnie wyszedł o tak wczesnej porze, gdyż wiedział, iż jest mała szansa, że spotka kogoś znajomego. Udał się do parku, gdyż bardzo potrzebował usiąść na ławce w ciszy i pomyśleć. Tak też zrobił. Siedział na ławce przez ponad dwadzieścia minut i jedyne co w tym czasie słyszał to nurt rzeczki przepływającej przez park oraz śpiewanie ptaków. Było dosyć ciepło jak na grudzień, co z pewnością nie zadowalało większości społeczeństwa, bo w końcu w wigilie powinien padać śnieg. Łukaszowi zaś bardzo podobała się ówczesna pogoda i miał nadzieje, że dzień będzie ciepły i słoneczny. 

W pewnym momencie do chłopca podeszła szatynka o ciemnobrązowych oczach. Wyglądała na bardzo smutną. 

- Mogę się dosiąść?- spytała bardzo niepewnie. 

- Jasne. Siadaj. - odpowiedział Łukasz przesuwając się na brzeg ławki, aby zrobić miejsce dla dziewczyny. 

- Wiem, pewnie zastanawiasz się czemu jakaś randomowa typiara się do Ciebie przyczepia, skoro jest tyle wolnych ławek w parku. - powiedziała i oczywiście miała racje, do czego chłopiec się nie przyznał. 

- W sumie to fajnie, bo potrzebuje towarzystwa. - stwierdził szesnastolatek. - Jak Ci na imię? 

- Lena. - przedstawiła się wyciągając dłoń w stronę towarzysza. 

- A ja Łukasz miło mi. - uścisnął dłoń Leny. - Coś się stało? Nie wyglądasz na zadowoloną.

- No najlepiej nie jest. - westchnęła. - Pokłóciłam się z przyjaciółmi trochę.

- To tak jak ja. - odparł Łukasz. - Chociaż w sumie to oni coś do mnie mają. 

- U mnie tak samo. Moi przyjaciele są dla mnie przyjaciółmi tylko wtedy, kiedy jestem z każdym z osobna sam na sam. W grupie są dla siebie mili, tylko ze mnie sobie żarty robią i zachowują się, jakbym nie miała uczuć. - opowiadała dziewczyna. - Wybacz, że tak zamulam, ale musiałam komuś się wygadać. - dodała. 

- Nie zamulasz i mów ile chcesz. - uśmiechnął się chłopiec. - Rzeczywiście, twoja sytuacja jest trudna. Moim zdaniem powinnaś sobie znaleźć lepszych przyjaciół. 

- Też tak uważam, tyle, że jestem do nich bardzo przywiązana, bo w końcu spędziłam z nimi kilka ostatnich dobrych lat. - zaświadczyła. 

- Skoro oni nie doceniają Ciebie, to chyba lepiej, żeby to przywiązanie do nich zanikało powoli. 

- Masz rację. Myślę też, że to trochę dlatego, że jestem od nich dwa lata młodsza. - mówiła ze smutnym wyrazem twarzy. 

- Przyjaźń to przyjaźń, a wiek, płeć, czy inne rzeczy na które wpływu już w ogóle nie mamy nie powinny niekorzystnie na nią wpływać. - stwierdził Łukasz.

Nagle telefon Leny wydał z siebie odgłos powiadomienia o przychodzącej wiadomości. Dziewczyna wyjęła urządzenie z kieszeni i odczytała esemesa. 

 - To mój brat. Muszę wracać do domu, bo jadę dziś do babci na kolację wigilijną. - oznajmiła. - Fajnie się rozmawiało. - dodała. 

 - Szkoda tylko, że tak krótko.  Chcesz może dać mi swój numer telefonu? Moglibyśmy się spotkać jeszcze niedługo. - uśmiechnął się. 

 - Świetny pomysł. Daj mi telefon swój to zapiszę. 

Chłopiec podał swój telefon komórkowy towarzyszce, która szybko zapisała w nim swój numer, po czym ruszyła w drogę do domu. 


***

Weronika po przebudzeniu się ujrzała obok siebie leżącego Kamila, który przeglądał coś na swoim telefonie. Kiedy blondyn zobaczył, że rudowłosa obudziła się, uśmiechnął się do niej. 

- Widzę, że lubisz długo pospać. - zaśmiał się chłopak. 

- Gdzie jest Kaśka? - spytała jednocześnie rozglądając się po pomieszczeniu. 

- Pindrzy się w łazience już chyba z pół godziny. - powiedział Kamil. - Jak się czujesz? Jakaś nie w sosie się wydajesz. 

- Przykro mi, przez wczorajszą sytuację. Nie mogę uwierzyć, że Łukasz okazał się takim idiotą. 

- No nic nie poradzisz. Czasami osoby na pozór miłe i fajne okazują się potem gorszymi niż się ktokolwiek spodziewał. - mówił z satysfakcją. - Ja też myślałem, że fajny z niego ziomek, a tu taki numer wywinął. Nie przejmuj się. Ja taki nie jestem. - przysunął się do dziewczyny. 

- Przestrzeń osobista. - odsunęła się zarumieniona jak nigdy. 

- Proszę Cię... Przecież widzę, że Ci się podobam. - powiedział spokojnie. - Rumienisz się księżniczko. 

Weronika nie wiedziała co powiedzieć. Była w wielkim szoku, a jej policzki z każdą chwilą były coraz bardziej zarumienione. 

Kamil postanowił nie owijać w bawełnę. Objął dziewczynę, przysunął do siebie i przytulił. Leżeli wtuleni do siebie przez około minutę. Minutę, w której dziewczyna czuła się szczęśliwa jak nigdy. Chłopak spojrzał prosto w jej ciemne oczy, a następnie pocałował ją. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek i z czasem całowali się coraz namiętniej. Oboje poczuli się, jakby w ich brzuchach znajdowało się stado motyli. 

W pewnym momencie do pokoju weszła Kasia, a zakochani momentalnie odsunęli się od siebie. Młodsza spojrzała na nich z uśmiechem. 

- Nie no, łykajcie się dalej. Ja tylko po suszarkę przyszłam, bo zapomniałam wziąć wcześniej. - zaśmiała się, na co Kamil ponownie przysunął się do Weroniki i przytulił się do niej. Kontynuowali pocałunki po wyjściu Kasi z pokoju. 


*** 

Dochodziła osiemnasta. Łukasz rozstawiał sztućce przy stole w salonie, Ernest przyprawiał gotujący się w garze barszcz czerwony, a Agata podkładała pod choinkę prezenty. Atmosfera w tym mieszkaniu od wielu lat nie była tak świąteczna i rodzinna podczas wigilii. Szesnastolatek przestał na chwilę myśleć o swoich problemach ze znajomymi i cieszył się, że nareszcie może spędzić tak cudowne święta. 

Kiedy wszystko było już gotowe, trójka domowników zgromadziła się przy stole. Po modlitwie i podzieleniu się opłatkiem rozpoczęli konsumpcje barszczu z uszkami, które ulepiła Agata. Rzecz jasna podczas spożywania rozmawiali ze sobą. Kolacja trwała do dwudziestej trzeciej, gdyż o północy była pasterka, na którą się wybrali. Po powrocie do domu Łukasz chwycił telefon, który cały wieczór znajdował się na biurku w jego pokoju. Otrzymał życzenia świąteczne od Leny, na które od razu odpowiedział, po czym odłożył telefon i jak zwykle wziął w ręce pamiętnik i długopis. 

"Najlepsze święta w moim życiu. Takiej świątecznej atmosfery nie czułem wcześniej nigdy. Przykro mi, że zostałem praktycznie bez przyjaciół, znowu... Chociaż z drugiej strony mam teraz super rodzinę. Poznałem dziś w parku bardzo fajną dziewczynę. Nazywa się Lena i wydaje się na prawdę fajna. Mam nadzieje, że chociaż z nią uda mi się nawiązać jakąś fajną relację." 

*

*

*

Wiem, rozdział krótki i trochę słaby, ale chciałem wreszcie coś tu wstawić. Dziękuję bardzo tym, co dotrwali do tego momentu książki oraz za pozytywne komentarze pod poprzednimi rozdziałami! Pozdrawiam. 

When I met youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz