IV

233 14 4
                                    

Sergio's POV

Budzi mnie pukanie do drzwi. Patrzę na zegarek stojący na szafce nocnej. 3:26.
Koleś, lepiej miej dobry powód zawracania mi głowy w środku nocy, bo inaczej możesz już stąd nie wrócić żywy.
Leniwie podnoszę się z ciepłego łóżka. Uchylam drzwi i nie wierzę własnym oczom.

- Gerard? Co ty tu do cholery robisz?! Wiesz, która jest godzina?

Gerard patrzy na mnie i uśmiecha się łobuzersko.

- Wiem - odpowiada - przyszedłem przeprosić.

Patrzę na niego zdezorientowany.

- Co? Czemu to nie mogło poczekać do rana?

Śmieje się trochę głośniej, niż powinien.

- Nie wiem. Ale przepraszam. Chyba jednak nie lubisz karaoke. Nie szkodzi.

Czy ja dobrze słyszę? Nie szkodzi? Najpierw kompromituje mnie na oczach całej drużyny, a potem przychodzi w środku nocy i mówi tym swoim słodkim głosem "nie szkodzi", a ja zapominam o tych wszystkich rzeczach i znowu mam ochotę go pocałować, chociaż wiem, że nie mogę.

- Ok. Możesz już pójść? Chciałbym wrócić do spania - ziewam.

- Dobrze, leć spać, dobranoc - mruga do mnie i wychodzi, a ja wzdycham głośno i kładę się z powrotem do łóżka.

miłość na boisku // ramos x piqueWhere stories live. Discover now