VIII

191 13 4
                                    

Sergio POV

Kiedy zobaczyłem Gerarda z podbitym okiem trochę się zmartwiłem. Myślałem z początku, że gdzieś się przewrócił, to by było bardzo prawdopodobne w jego przypadku. Ale jak powiedział, co naprawdę mu się stało, byłem wściekły i przejęty.

Wracam z obiadu i mijam drzwi do jego pokoju. Chwilę się zastanawiam, czy wejść; nie chcę, by pomyślał, że się martwię i mnie to obchodzi. Ale jednak mnie to obchodzi i ciężko mi to ukryć. Pukam do drzwi. Po chwili otwiera mi Pique i patrzy na mnie zdziwiony.

- Co tu robisz? - pyta, a ja zastanawiam się, po co faktycznie tu przyszedłem.

- Chciałem sprawdzić, czy wszystko ok -  odpowiadam, chcąc zabrzmieć w miarę obojętnie.

- Wejdź, strasznie się nudzę - śmieje się i otwiera drzwi szerzej.

Nieśmiało wchodzę do pokoju i siadam na krześle przy stoliku. Rozglądam się ukradkiem, wyłapując różne szczegóły dotyczące kumpla z drużyny. W oczy rzuca mi się plecak z logiem Barcelony stojący w rogu pokoju. Uśmiecham się pod nosem. Urocze, że nosi go ze sobą odkąd gra w tym klubie.

Pique przynosi butelkę wina, śpiewając radośnie Waka Waka. Rozstawia kieliszki na stole i otwiera butelkę korkociągiem.

- Imprezy czas! - przyklaskuje i nalewa alkoholu do szkła.

- Żartujesz sobie, prawda? - patrzę zdezorientowany.

- Trener powiedział, że mogę nie grać na następnym meczu. Czas na zabawę! -  podnosi kieliszek jakby chciał wznieść toast.

- Pique, znowu do tego wracasz - mówię spokojnie - wczoraj przedobrzyłeś w barze, a teraz to. Nie możesz tyle pić, wywalą cię na zbity pysk.

- Przecież nie piję tyle, co kiedyś. Mam nad tym kontrolę i znam swój umiar - tłumaczy, ale ja mu nie wierzę.
Nie po to zapisaliśmy go na odwyk dwa lata temu, żeby znowu wracał do alkoholu.

- Zobaczymy - warczę pod nosem i wychodzę.

miłość na boisku // ramos x piqueWhere stories live. Discover now