OC x Taiyou

1.5K 36 6
                                    

Rozdział dla: SweetPanda-chan
Mam nadzieję, że się spodoba :)

*****

Od niedawna w szkole Arakumo wybuchła nowa sensacja. Czym była ona spowodowana? Mianowicie kapitan klubu piłkarskiego- Anemiya Taiyou od jakiś kilku dni ma dziewczynę. To dość zaskakująca wiadomość dla wszystkich jego fanek. Do tej pory był singlem i raczej nie bawił się w randki i inne takie. Przez ten cały czas poświęcał się tylko i wyłącznie piłce więc miłosne bzdety były dla niego tak odległe jak najbliższa gwiazda. Nagle zmienił zdanie? A może dziewczyna, która skradła jego serce była tego warta? Pewnie, że była! Miała na imię Lotte. Co prawda była rok młodsza od Taiyou ale w niczym to nie przeszkadzało. Chłopak zwyczajnie tracił dla niej głowę. Wszystko był w stanie zrobić. Poznali się w dość zaskakujący sposób. Mianowicie w szpitalu.

Jak wiadomo Taiyou cierpi na pewną chorobę i musi na siebie bardzo uważać. Jednak nie umie się powstrzymać i gra w piłkę mimo zakazu. To silniejsze od niego. Tego dnia był akurat na badaniach i straszliwie mu się nudziło w swoim pokoju. Korzystając z okazji, że w pobliżu nie było żadnej pielęgniarki, wymknął się i zaczął spacerować po korytarzach budynku. Znał tu już chyba każdy zakątek. Swego czasu bardzo często tu przebywał. Badania nie badania. Można powiedzieć, że tu był jego drugi dom. I przez przypadek wpadł właśnie na Lotte. Od pierwszego wejrzenia zakochał się w niej bez pamięci. Nawet nie wiedział jak ma na imię ale po prostu czuł, że to ta jedyna. Chwilę rozmawiali zanim pielęgniarka spostrzegła braki w pacjentach i zaprowadziła go z powrotem do pokoju. Zdążył jeszcze zapytać o imię ukochanej. Przez długi czas się nie widzieli ale któregoś dnia białowłosa po prostu przyszła go odwiedzić. Okazało się, że przeniosła się do tej samej szkoły i teraz będzie bliżej rudego chłopaka. Taiyou był wręcz w niebo wzięty, gdy tylko usłyszał o tym. Lotte zaczęła go coraz częściej odwiedzać i stali się dobrymi przyjaciółmi. Krótko po wyjściu chłopaka ze szpitala, stali się parą.

Szkoła wręcz huczała od plotek. Jednak parce wcale to nie przeszkadzało. Bywały momenty kiedy to było uciążliwe, ale jakoś dawali sobie z tym radę. Mieli siebie nawzajem i mogli na siebie liczyć, nie ważne co się działo. Chyba każdy wiedział jak bardzo Taiyou kochał swoją wybrankę. Zawsze przychodziła na ich mecze i kibicowała zespołowi. Jednak takie bajkowe życie nie mogło trwać wiecznie....

Któregoś dnia, Taiyou i Lotte umówili się na boisku, żeby wspólnie spędzić czas razem z piłką. Czasami po prostu tak dla siebie podawali i mieli z tego dużą uciechę. Jednak tym razem rudzielec nie był taki szczęśliwy jak zawsze. Coś było nie tak i dziewczyna dobrze o tym wiedziała. Nie musiał nic mówić, żeby białowłosa to zobaczyła. Bardzo szybko się męczył i łapał zadyszkę. Wcześniej tak nie było.

- Kochanie, czy wszystko w porządku?- spytała Lotte podchodząc do swojego chłopaka. Ten uklęknął na ziemi i ciężko oddychał jakby przerzucił tonę węgla. Spojrzał w brązowe oczy ukochanej i uśmiechnął się.

- Tak, jak najbardziej.

- Nie możesz tak się przemęczać. Za kilka dni jest dla was ważny mecz, prawda? Musisz na siebie uważać. Taiyou, dobrze wiesz co lekarz mówił.

- Wiem, ale wszystko jest pod kontrolą. Na prawdę.

W rzeczywistości tak wcale nie było. Lotte patrzyła na rudzielca i serce się jej krajało. Wiedziała ile ten biedak musiał przejść, by móc wyjść ze szpitala. Bała się, że jak znów się przeciąży to może się to bardzo źle skończyć. Ten jednak szedł w zaparte, że nic się nie dzieje i nawet teraz zaczął wykorzystać swojego avatara, by polepszyć jakość strzałów. Żadne prośby że strony ukochanej nie miały na niego żadnego wpływu. Ona widziała, że chłopak jest już wyczerpany i ledwo żyje a mimo to...mimo takiego stanu...dalej trenował. To było najgorsze co mógłby zrobić. W tym tempie wykończy się tak szybko i to na własne życzenie. Nie, ona musiała coś z tym zrobić. Jednak jej słowa nie trafiały do niego. Trzeba było czegoś silniejszego niż to...

- Taiyou, proszę cię, przestań! Nie możesz tego robić! Chcesz zostać w szpitalu już na zawsze? Nigdy nie będziesz mógł już grać w piłkę. Ani nic innego robić. Taiyou, proszę cię!- jadnak i tym razem słowa nie podziałały na chłopaka. Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi i dalej trenował potykając się już o własne nogi. Skoro to nie działa....- Taiyou, zrywam z tobą!- dopiero teraz zatrzymał się i przerażony spojrzał na dziewczynę. Wyglądała na pełną determinacji i mówiła prawdę. Ona na prawdę to zrobiła...zerwała z nim... Dlaczego... Zanim jednak zdołał cokolwiek powiedzieć, Lotte uciekła z boiska i pobiegła w stronę swojego domu. Łzy leciały jej po policzkach a w sercu miała pustkę. Ale musiała to zrobić, dla jego dobra... Dla dobra chłopaka, który nie miał umiaru i chciał się wykończyć.

Weszła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Swoje rzeczy rzuciła w kąt i położyła się na łóżku. Najchętniej chciałaby nie istnieć. Złamała serce chłopakowi, który jej najbardziej potrzebował. A wszystko dla jego dobra. Westchnęła i ponownie rozpłakała się. Nie chciała nawet myśleć co teraz myśli o niej Taiyou. Pewnie ją znienawidzi. I tak już to był koniec to co to za różnica.

*****

Dzień meczu. Lotte przygotowywała się do wyjścia. Mimo tego co się stało, chciała zobaczyć jak jej szkoła wygrywa z przeciwnikiem. Zwłaszcza gdy mają takiego zawodnika jakim jest Taiyou... Miała tylko nadzieję, że wszystko z nim dobrze. Jednak gdy tylko dotarła na stadion i weszła do szatni, stwierdziła że nie ma tu rudowłosego. Koledzy szybko do niej podbiegli jakby byli czymś przerażeni. Ona o niczym nie wiedziała...

- Wiesz co z nim? Jego mama nic nie mówiła...- zaczął jeden z nich.

- Martwimy się czy z tego wyjdzie...

- Ale z czego?- zdziwiła się Lotte. Na prawdę nie miała o niczym pojęcia.

- Taiyou tego samego dnia co poszedł z tobą trenować, zemdlał i od tamtej pory się nie obudził. Jest w szpitalu podłączony do dziwnych maszyn. Jednak nikt nie chce nam zdradzić co się z nim dzieje i czy w ogóle się obudzi....

- Taiyou...- wyszeptała białowłosa a z jej oczu poleciały łzy ku zdziwieniu zebranych. Czy to na prawdę jej wina? To przez nią chłopak... Nie, nie dopuszczała do głosu takich myśli. To tak się nie skończy. Zaraz wyciągnęła informacje gdzie znajduje się Anemiya i czym prędzej pojechała tam. Pielęgniarka wiedziała dobrze kim jest dziewczyna i tylko po znajomości wpuściła ją na salę, gdzie leżał rudzielec. Ostrożne podeszła do jego łóżka i usiadła na jego brzegu. Chłopak spał. Jego oddech był miarowy co znaczy, że wszystko w porządku. Pogłaskała go po policzku i westchnęła.- Przepraszam Taiyou... To wszystko moja wina... Nie powinnam ci fundować jeszcze takiej huśtawki nastrojów... Nie chciałam z tobą zerwać... Dalej kocham cię tak samo mocno ale... Nie mogłam patrzeć jak się mordujesz a moje słowa nie działały na ciebie... To było jedyne co mogłam zrobić... Ale potem nie umiałam ci spojrzeć w twarz i przeprosić... Taiyou... Przepraszam...- położyła swoje ciepłe ręce na rękach chłopaka. Były całkowicie lodowate. Zaraz jednak delikatnie się położyła obok i wtuliła w tors rudzielca. Czuła teraz jego rytmiczne bicie serca. Nagle jednak ono przyspieszyło. Dziewczyna podniosła głowę a jej brązowe oczy spotkały się z błękitnymi oczami Taiyou. Patrzył na nią i również po jego policzkach spłynęły pojedyncze łzy.

- Wiedziałem...- wyszeptał i przytulił Lotte- Nie mogłabyś tak po prostu ze mną zerwać...

- Taiyou...

- Już dobrze. Wyniki nie są złe. Może niedługo wyjdę. Przepraszam, że cię nie słuchałem... To było na prawdę złe. Chciałaś dobrze a ja...- nie skończył gdyż Lotte pocałowała go namiętnie w usta.

- Boże, tak się o ciebie bałam jak mi chłopaki powiedzieli co się stało... Nie strasz mnie tak więcej....

- Już dobrze. Obiecuje, że już tak nie będę.

I faktycznie. Parę dni później wypisali Taiyou ze szpitala. Chłopak czuł się już dobrze i został hucznie przyjęty z powrotem do drużyny. Lotte jako że uwielbiała robić zdjęcia, zorganizowała imprezkę powitalną i nacykała tyle fotek, że aż miejsce w aparacie się skończyło. Wszyscy byli tacy szczęśliwi a najbardziej ona i Taiyou, bo nawet taka sytuacja ich nie rozdzieliła.

*****

Inazuma Eleven Go || One Shoty ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz