-D-dobrze, po-poddaję się!-wysapał duszący się ze śmiechu Feliks. Albinos jednak, ciągle go łaskotał. - G-gilbert, bł-błagam!- piszczał blondyn usiłując kopnąć oprawcę.
-Skoro tak lubisz rymować to wymyśl wierszyk na przeprosiny!- zażądał czerwonooki dalej go łaskocząc.
-Róże na górze, na dole czajnik, przepraszam kochanie, mój wiersz nie ma sensu, rozpuszczalnik...
-Aleś się postarał...-niezadowolony Prusy przewrócił oczami, i zostawił Feliksa w spokoju.
-Jeśli chcesz znajdę dla ciebie jakiś ładny wiersz i ci go zaśpiewam, co?-zapytał blondyn przytulając się do pleców białowłosego.
-Nie. Mam dosyć twojej śpiewanej poezji po twojej wizycie w alei Szucha, kiedy cię przesłuchiwałem...
-Przed chwilą kazałeś wymyślać dla siebie wiersz, hipokryto!- wrzasnął oburzony Polska. -I tak, to było genialne! - przyznał w zamyśleniu kiwając głową.
*2 maja 1943*
Blondyn wszedł do kawiarni, chcąc kupić tort na urodziny swojej koleżanki. Zastanawiał się chwilę czy powinien wziąć czekoladowy czy truskawkowy. Ostatecznie wybrał truskawkowy. Zapłacił i wyszedł. Po drodze do domu dziewczyny, aby zabić nudę, wyjął z kieszeni gazetę i zaczął czytać. Nie zauważył tym samym niemieckiego samochodu, który zdążył w ostatniej chwili wyhamować nie przejeżdżając go.
-Verdamt! Kretynie!- wydarł się niemiecki głos. Zanim blondyn zdążył zareagować został zgarnięty i zabrany. Jechali na Szucha.
Siedzący po drugiej stronie biurka Gilbert jęknął. Nie, nie, nie! Czemu akurat jemu kazali go przesłuchiwać...
-Nazwisko...
-Łukasiewicz- Feliks spojrzał z kpiną na białowłosego. On też zastanawiał się za jakie grzechy.
-Powód zatrzymania.
-Nieostrożność na drodze.- powiedział blondyn i usilnie starał się nie wybuchnąć śmiechem na widok załamanej miny albinosa.
-Godność matki.
-Słowiańszczyzna. -odparł zgodnie z prawdą. Gilbert uświadomił sobie, że czeka go trudne zadanie.
-Żydowskie korzenie pan ma?- spytał zmęczonym głosem czerwonooki. Feliks uśmiechnął się. Postanowił pozatruwać życie Gilberta i sobie z niego zażartować.
-Tak, mam. -zdziwiony Prusy wytrzeszczył oczy.
-Czemu tego nie ukrywasz? Dokumenty masz dobre, obrzezany nie byłeś, czemu się przyznajesz?!- zapytał w szoku.
-Bo ja to w sumie chcę umrzeć...Jestem nieszczęśliwie zakochany...Zaraz! Skąd wiesz, że nie byłem obrzezany?- zapytał zarumieniony Feliks.
-Metoda dedukcji. Koniec przesłuchania. Wynocha i do-nie-zobaczenia!- powiedział wskazując na drzwi.
-Dlaczego mnie wypuszczasz?- przez myśl Feliksa przebiegło, że pod maską znudzenia i gniewu albinosowi zależy na jego bezpieczeństwie. Ta myśl sprawiła, że poczuł dziwne łaskotanie w brzuchu.
-Bo jedyne co mogę o tobie powiedzieć w raporcie to że jesteś niewydolnym umysłowo idiotą. Idź sobie i mnie nie męcz.- wystawił diagnozę Gilbert. Łukasiewicz wstał więc z krzesła i zaczął podśpiewywać pod nosem. "Siekiera, motyka, piłka, szklanka...". Kiedy zniknął za drzwiami albinos odetchnął. Nie cieszył się samotnością jednak długo, ponieważ Feliksowi po wyjściu przypomniało się, że zostawił w pokoju przesłuchań torcik dla Elizy. Wrócił więc i powiedział:
-Ale swój torcik zabrać mogę?
W tym właśnie momencie Gilbert upewnił się w swojej klinicznej diagnozie.
CZYTASZ
Jestem zbyt dobry na miłość...Kogo ja oszukuję?! ZAWIESZONE
FanfictionNawet ktoś tak zagilbisty jak Gilbert Beilschmidt może zostać zdradzony. Porzucony. Upokorzony. Jego uczucia nieodwzajemnione a on sam zapałać żądzą zemsty. Długiej,bolesnej i za wszelką cenę. Każdy zawsze patrzył w ten sposób: Prusak napada na Pols...