Zdenerwowany Ludwig chodził w po całym domu,usilnie starając się znaleźć sobie miejsce. Do przyjazdu Feliciano zostały dwie godziny. Na samą myśl skręcało mu żołądek. Zamknięty w kuchni albinos zabraniał bratu do niej wchodzić. To co gotował miało być niespodzianką dla gościa. Blondyn w duchu liczył,że danie będzie zawierało makaron,ponieważ inaczej nie ma co liczyć,że Veneziano je zje. Ludwig znał brata i miał obawy,czy nie zaserwuje wurstu. Pocieszał się tylko tym,że jego brat zaprosiwszy Feliciano wiedział co robi. Chociaż,znając Gilberta było to tylko pobożne życzenie. Zmęczony kilku-dziesięcio-minutowym spacerem usiadł na kanapie. Na stresie i dziwnych rozmyślaniach minęła młodszemu z braci godzina. Po upływie tego czasu podszedł do drzwi kuchni i zawołał:
-Bruder,nie trzymaj mnie w niepewności i powiedz co gotujesz!-był bliski omdlenia. Odpowiedź brata nie poprawiła mu samopoczucie.
-Nie!-uciął wesoło białowłosy,sugerując,że dla niego temat zamknięty. Zrezygnowany Niemcy wrócił na kanapę mrucząc pod nosem coś w stylu : twój sadyzm sięga apogeum,jełopie. Rzecz jasna,mówił o Gilbercie. Ludwig niespokojnie zerkał na zegar wiszący w salonie. Nie miał nawet komórki,ponieważ brat mu ją skonfiskował. Bał się,że młodszy spróbuje odwołać wizytę. Szczerze mówiąc,z Prus jest przebiegła żmija. Dokładnie taki był plan Ludwiga. Ale cóż. Starszy brat lubi mieszać mu w planach. I w głowie. Czas do spotkania zbliżał się nieubłaganie. Piętnaście minut przed wyznaczoną godziną Ludwig czuł,że nie ustoi na nogach. Zwłaszcza,że nie wiedział,co planuje jego brat. Jego szurnięty,niemoralny,nienormalny brat,ściślej mówiąc.
Jego obawy były uzasadnione. Kiedy usłyszeli dzwonek do drzwi z kuchni wyślizgnął się Gilbert nie pozwalając bratu zobaczyć co tam jest. Zresztą. Kuchnia nie interesowała go,ponieważ teraz z kolei był czerwony na twarzy. Ujrzał Gilberta w stroju kelnera. Znaczy,prawie w stroju. Miał on na sobie czarne spodnie,eleganckie buty,mały fartuszek,. Pod szyją miał kołnierzyk od koszuli i czarną muszkę. Brakowało mu tylko reszty zestawu do kołnierzyka. Tak. Postawił na tzw. sexy version....Starszy szybko chwycił Ludwiga za ramię i podprowadził do drzwi. Sam je otworzył i przywitał zarumienionego Feliciano:
-Witamy w naszych skromnych progach-przepuścił go w drzwiach.-Proszę panów za mną...-uśmiechnął się tajemniczo prowadząc ich do kuchni. Ludwig usilnie starał się nie patrzeć na Włoszka. Tamten natomiast,w zdziwieniu milczał posłusznie idąc za albinosem.
-Panowie raczą tędy-uśmiechnął się szelmowsko otwierając im drzwi do kuchni. Kiedy tam weszli Feliciano nie krył radości,a Niemcy prawie udusił się śliną. Ich oczom ukazał się pięknie udekorowany stół,świece, dwa talerze ze spaghetti,czerwone wino. Klimatu wszystkiemu nadawało zasłonięte całkowicie okno oraz nastrojowa muzyka. Gilbert wiedział,że Feliciano lubi "Arrivederci Roma''
-Mam nadzieję,że są panowie zadowoleni. Zrobiłem wszystko zgodnie z wytycznymi Pana Ludwiga-rzucił albinos.
-Ludwisiu!-wykrzyknął latynos rzucając się wyższemu na szyję.-Ludwisiu to takie słodkie!Dziękuję!
-Ależ proszę nie dziękować. Panu Ludwigowi niezwykle zależało,aby czuł się pan tutaj jak najlepiej!-powiedział uwodzicielsko Gilbert zanim jego brat zdążył wszystko zepsuć. Podprowadził zawstydzonego brata i szczęśliwego Włocha do stolika,odsunął im krzesła i polał wina. Skierował się w stronę wyjścia z kuchni.
-Udanej randki,panowie-powiedział półnagi "kelner" i wyszedł zostawiając tę dwójkę samą sobie...
CZYTASZ
Jestem zbyt dobry na miłość...Kogo ja oszukuję?! ZAWIESZONE
FanfictionNawet ktoś tak zagilbisty jak Gilbert Beilschmidt może zostać zdradzony. Porzucony. Upokorzony. Jego uczucia nieodwzajemnione a on sam zapałać żądzą zemsty. Długiej,bolesnej i za wszelką cenę. Każdy zawsze patrzył w ten sposób: Prusak napada na Pols...