Obudziłam się dopiero w jakimś domku. Byłam związana i miałam zaklejone usta. Próbowałam się wydostać ale na marne. Jednak nie byłam sama bo ktoś właśnie szedł w moją stronę. Ta osoba weszła i kucnęła przede mną. Wyjęła scyzoryk i wzięła go w stronę mojej szyi. Strasznie się bałam. (P-psychofanka)
P: Co boisz się? Trzeba było wykonać to co wam pisałam. Jednak woleliście to olać. To teraz masz czego chciałaś!!! - powiedziała i przejechała scyzorykiem po mojej szyi. Zrobiła to kilka razy.
Mar: Aaaaaaaaaaaaaa... - próbowałam krzyczeć ale nie wyszło. Strasznie się bałam i płakałam.
P: Boli?! Widzisz mogliście to przemyśleć... - powiedziała i zaczęła mnie mocno kopać i bić.
Mar: Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa... - znowu próbowałam krzyczeć ale i tak na marne. Teraz to naprawdę ryczałtem jak dziecko i strasznie się bałam. Trzęsłam się że strachu.
P: Idę po pas, więc ani drgnij! - powiedziała i wyszła. Jednak zaraz wróciła tak jak mówiła.
P: Wzięłam pas po to jak będziesz nie grzeczna to dostaniesz nim w twój pusty łeb i gdzie indziej typu
brzuch!!! - krzyknęła i zdjęła mi taśmę z ust.
Mar: POMOCY!!! - krzyknęłam z nadzieją, że ktoś to usłyszy ale na marne za to dostałam pasem po twarzy a później w brzuch. Zaczęłam strasznie płakać i bardziej się trząść.
P: CZEMU KRZYCZYSZ?! MÓWIŁAM, ŻE MASZ BYĆ GRZECZNA BO DOSTANIESZ!!! - krzyknęła i ponownie dostałam pasem ale w nogi.
P: To teraz powiedz mi. Czemu nas nie posłuchaliście? Milczałam i gorzko tego pożałowałam. (D-druga osoba, tak jest jeszcze jedna osoba)
D: Musimy iść! Możemy ją samą zostawić czy mam z nią zostać?! - krzyknęła jakaś osoba z dołu.
P: Przyłożę jej jeszcze raz i będzie mogła zostać sama bo nie da rady się ruszyć! - krzyknęła.
D: Okej! - krzyknęła osoba z dołu a ta co ze mną jest uderzyła mnie i to o dużo mocniej niż wcześniej.
Mar: AAAAAAAAAAA... - krzyknęłam ale znowu nie bardzo mi to wyszło. Teraz zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Płakałam normalnie jak malutkie dziecko. To strasznie bolało.
P: Ty tu zastałesz a my idziemy i wrócimy za 2 godziny i 30 minut - powiedziała i wyszły trzaskając przy tym drzwiami. "Głupie są te porywaczki bo nie sprawdziły czy mam telefon albo coś i zostawiły scyzoryk tutaj." - pomyślałam.
Ręce miałam związane z przodu a telefon miałam w kieszeni też
z przodu. Wyjęłam go i napisałam Arkowi, że jestem w lesie w domku na drzewie 50 km od domu. Teraz czekałam aż Arek, Maja i Mac po mnie przyjdą chyba, że tylko Arek przyjedzie. Zobaczę.Pov. Arek
Szukałem w internecie różnych kryjówek porywaczy i rozkminiałem jak uwolnić Martynę. Nagle przyszedł mi SMS od... Martyny?! Czyli pewnie porywacze gdzieś poszli a ona napisała mi SMS'a tak jak mogła (swoimi siłami). Napisała, że zanjduje się w lesie w domku na drzewie 50 km od naszego domu. Postanowiłem, że wszystko zostawię i po nią pojadę.
------------------------------------------------------
Wyszedłem z domu i pojechałem po nią. Aktualnie jestem 30 km od naszego domu więc zostało mi jeszcze 20 km to przejechania. Strasznie się o nią martwiłem i bałem. Nie wiedziałem czy zrobiły jej coś poważnego czy nie.
-----------------------------------------------------
Dojechałem na miejsce. Teraz szukam domku na drzewie. Każdy bal by się o nią jakby wiedział, że jej coś się stało. Tinus jeszcze nie odzwonił bo pracuje. Rozumiem go chcę pomóc swojemu przyjacielowi. Marcusowi nie mówiłem żeby nie martwić go bardziej. Dobra wróćmy na ziemię. Właśnie znalazłem jakiś domek na drzewie. Wszedłem i chciałem otworzyć drzwi ale były zamknięte. Postanowiłem, więc, że zapukał i zapytam się czy ktoś tam jest.
A: Halo jest tam ktoś? - spytałem pukając w drzwi.
Usłyszałem jakieś głosy dlatego wyważyłem drzwi. Rozglądałem się narazie na dole czy ktoś jest ale na dole nikogo nie było, więc poszedłem na górę. Wszedłem do pokoju a tam zastałem przestraszoną i zakrwawioną Martysie. Podszedłem do niej i zdjąłem jej taśmę z ust.
A: Nic ci nie jest? - spytałem rozwiązując jej ręce.
Mar: St-stra-strasznie s-się bo-boję i-i m-mn-mnie b-bo-boli
wszy-wszyst-wszystko... - powiedziała drżącym głosem. Złapałem, więc jej twarz w swoje ręce i pocałowałem ją w czoło.
A: Spokojnie. Jestem tutaj. Nie pozwolę żeby ktoś ci coś zrobił.
Mar: Dzi-dzi-dzię-dziękuję a-ale
cho-chodźmy j-ju-już p-pro-proszę - powiedziała trząsąc się.
A: Tak już idziemy - powiedziałem i wziąłem ją na ręce w stylu "panna młoda". Poszliśmy do samochodu i jak byliśmy już przy samochodzie to posadziłem ją z przodu żeby się mniej bała bo byłem obok.
Mar: Cz-czemu ni-nie ma Mai i-i Mac'a?
A: Powiem ci jak będziemy w domciu okiś?
Mar: N-no okiś.
------------------------------------------
Jechaliśmy 30 minut aż dotarliśmy. Weszliśmy do domu i tam obmyłem jej rany i opowiedziałem co się stało. Martynka była w szoku i chciała odwiedzić Maję ale ja jej powiedziałem, że odwiedzimy ją jutra jak Maja się będzie lepiej czuła i, że sama ona (Martyna) musi odpocząć i się uspokoić. Martyna się zgodziła. Martinus oddzwonił a ja mu powiedziałem wszystko po kolei. Był w szoku i był załamany powiedział, że on już wsiada w samochód i jedzie do nas. Powiedział też, że wytłumaczy wszystko swojemu przyjacielowi czemu musi teraz wracać i się rozłączył. Ja z Martyną siedzieliśmy i czekaliśmy na Tinus'a. Ja Martynę uspokajałem i jak się już trochę uspokoiła to oglądaliśmy film do póki Martinus nie wrócił.Co będzie dalej? Tego dowiecie się w następnym rozdziale❤️
////////////////////////////////////////////////
Hejcia💓
Jak mówiłam musiało być kilka rozdziałów zamiast jednego długiego, ponieważ nie chciało mi opóblikować jak był taki długi💗
W sumie trochę się nie dziwię bo miał 2400 ileś słów więc no hah💝
Bardzo chciała rozdział Lena więc jest💖
Oczywiście koochaam was wszystkich 💕
Najbardziej: Maję, Żanetę, Lenę, Patrycję i Arka😍😍🔥🔥
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba😘😘❣️❣️
Przepraszam za błędy ale nie miałam już siły tego sprawdzać przepraszam😞😞💞💞Do następnego😙😙