Pov. Martyna
Dzisiaj mamy przekazać 50 tysięcy złotych. Na szczęście akurat przejeżdżała policja i zatrzymaliśmy ją i powiedzieliśmy o co chodzi. Udawaliśmy, że tylko chcemy się coś spytać. Ja z Arkiem tylko wiedzieliśmy, że policja nam pomoże. Po w końcu ktoś kto jest z naszej rodziny to zrobił albo z przyjaciół. Musiał być na weselu. Strasznie się boję, że coś nie wypali ale Arek cały czas nas uspokaja.
A: Już jest policja. Niedługo będziemy musieli dać te pieniądze bo jest 12:50. Chodź już. Porywacz nie napisał nic
o policji. Pewnie nas nie śledzi. Spokojnie.
Mar: Dobrze to chodźmy - powiedziałam i poszliśmy z pieniędzmi na most. Policja obserwowała to miejsce.
Mar: Myślisz, że będzie dobrze?
A: Napewno kochanie. Napewno - powiedział i poszliśmy na salę weselną. Szło się tam akurat 20 minut. Policja oczywiście była tam i czekała aż porywacz przyniesie dziecko. Nagle telefon zadzwonił do Arka.
(P-policja)
A: Halo?
P: Złapaliśmy osobę która przyniosła pańskiego synka.
A: Bardzo się cieszę! A co z nią będzie? W sensie z tą osobą?
P: Idzie do więzienia.
A: To dobrze. Już nie będzie nam uprzykrzać życia. Będziemy mogli później zobaczyć kto to?
P: Tak. Zadzwonię do pana później bo teraz muszę zawieść tą osobę na komisariat. Z państwa synkiem zostanie mój przełożony.
A: Dobrze. Do widzenia.
P: Do widzenia.
(Koniec rozmowy telefonicznej)
Mar: I co?
A: Złapali ją!
Mar: Tak się cieszę! - powiedziałam i przytuliłam się do Arka.Pov. Arek
Właśnie przed chwilą skończyłem rozmawiać z policjantem, który powiedział, że złapali osobę, która przyniosła naszego synka. Bardzo się cieszę. Poszliśmy szybko na salę weselną a tam zobaczyliśmy naszego Filipka. (Prze-przełożony)
Mar: O mój Boże! Dziękuję panu bardzo.
Prze: Nie ma za co. Ja muszę jechać na komisariat. Państwa synek jest cały. Studiowałem medycynę i prawo więc zobaczyłem i jest cały.
A: Dziękujemy panu bardzo.
Prze: Nie ma za co. Do widzenia.
Martyna i Arek: Do widzenia - powiedział a Martyna zadzwoniła po Maję, Lenę, Marcusa i Martinusa. Powiedziała im, że policja nam pomagała i, że nasz synek jest cały
i zdrowy. Wszyscy byli w szoku i się cieszyli. Szybko do nas przyjechali.
L: O matko! Jak się cieszę, że wasz synek jest cały!
M: No ja też. Teraz wam nie będzie niszczyć życia ta osoba.
Mac: Bardzo się cieszymy. Może pojedziemy gdzieś coś zjeść? - powiedział i się zaśmialiśmy.
Mac: No co?
M: Ty zawsze tylko o jednym.
Mac: Głodny jestem.
A: Dobra nie ważne.
Mar: A co z Filipkiem?
T: Spokojnie pojedzie z nami. To nie jest problem żeby z nami jechał. Też coś zje - powiedział i wszyscy zachichotali. Poszliśmy więc do samochodu i pojechaliśmy na miasto coś zjeść. Martyna cały czas pilnowała Filipka tak samo jak ja. Później wróciliśmy do domu i oglądaliśmy filmy. Martyna miała Filipka na kolanach i go usypiała. Jak nasz synek poszedł spać to był obok w wózku.To nie koniec niespodziewanych przygód. Co będzie dalej? Tego dowiecie się w następnym rozdziale❤️
/////////////////////////////////////////////////////////////////
Hejcia💗
Niespodzianka💓
Dla niektórych xd💖
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba💞
Chciałabym poprosić was o jedną rzecz💝
Wpadnijcie do tych moich cudnych osóbek: arek1891 mini__girl demons_are_my_life Marcus_Girlfriend patimisiek
Mam nadzieję, że zrobicie to dla mnie💟
Kocham was!!!😍Do następnego😙😙