Rozdział III: Stracona nadzieja

923 3 0
                                    

[Filip]

-09:00.

Od Podgórskiej nie było ani jednego umarlaka, spokojnie doszliśmy do marketu, tak jak się spodziewałem szyba w drzwiach była wybita.

-Wchodzimy?

-Tak, ja idę pierwszy bo kijem nic nie zrobisz wchodząc.

-Rozumiem.

Wszedłem powoli przełożyłem nogę przez kawałki szkła które się ostało, nadepnąłem na rozbite szkło które chrupnęło pod moim ciężarem.

-Ostrożnie.

-Wiem...

Schyliłem się i włożyłem głowę, ciemno ale chyba pusto, szybko wchodzę do środka i wyciągam broń gotową do strzału.

-Czysto?

-Tak wchodź osłaniam cię.

Gdy Olivier przeszedł ruszyliśmy w stronę regałów, dookoła leżała masa trupów z rozwalonymi głowami, smród był niemiłosierny ale nic nie można było na to poradzić.

-Naprawdę jesteś małomówny.

Dziwne, tak tęskniłem za ludźmi a teraz gdy mam towarzysza nawet z nim nie rozmawiam.

-Odzwyczaiłem się od kontaktu z ludźmi...

-Nic dziwnego.

-Co tam robiłeś?

-Tam?

-Gdy mnie uratowałeś.

-Aaa.

Dziwne spochmurniał, czyżby tamto miejsce coś dla niego znaczyło.

-Moja... moja dziewczyna tam mieszkała.

-Znalazłeś ją?

-Nie...

Biedak, młodzi źle odbierają takie rzeczy... sam nie jestem stary ale ta burza hormonów już jest za mną i rozumiem co się dzieje, tyle że ja nie miałem nikogo, kogo mógłbym stracić.

-Przepraszam że zapytałem.

-Nie spoko, na bank udało jej się gdzieś schronić, w szpitalu albo na komisariacie.

-Masz racje.

Uśmiech znów zawitał na jego młodej twarzy, a przez rozbitą szybę trafił na niego promień słońca. Właściwie to jeszcze o tym nie myślałem, szpitale i komisariaty a także inne miejsca takie jak remizy straży pożarnej muszą być zabezpieczone a wewnątrz muszą posiadać znaczne zapasy.

-Myślisz o budynkach służbowych? - Skąd on wie zawszę o czym myślę?

-Tak.

-Heh, pewnie musi tam być masa ludzi. - To prawda w takim miejscu muszą być tłumy ludzi, nie takie miejsce nie jest najbezpieczniejsze...

-Mało tego towaru.

-Gdy pierwsze zombi się pojawiły w mieście, zaczęły się rozruchy, markety to źródła pożywienia ale złodzieje łapali wszystko sprzęt agd, ciuchy, ozdoby i wszystko co było pod ich ręką oczywiście potem do sklepu dostali się umarli i uciekli... właściwie to ile masz lat?

-A ile mi dajesz?

-Dziewiętnaście?

-Heh, blisko siedemnaście.

-Jak dałeś sobie radę tyle czasu przeżyć w pojedynkę?

-Nie wiem sam, rzadko się zatrzymywałem byłem ciągle w ruchu.

Upadek [Stara wersja, przerwana bez odwołania]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz