Rozdział IV: Decyzja

858 3 2
                                    

[Filip]

-Musimy najpierw odnieść zapasy do domu.

-To chyba nie potrwa długo?

-W dwójkę nie.

-Gdzie mieszkasz?

-Na Armii Krajowej.

-No to idziemy?

-Tak.

Ciekawe co on teraz musi czuć, najgorsze jest to że nie wiadomo czy jego dziewczyna w ogóle tam jest... właśnie tam są całe tłumy ludzi ich też trzeba ostrzec o ataku.

Musimy zdążyć tam dojść, następnie odnaleźć dziewczyna Oliviera a na koniec ostrzec ich o ataku, nie możemy tego zrobić wcześniej bo wybuchnie panika, wtedy nikogo nie znajdziemy.

-Ej spójrz tam. - Blondyn wskazał palcem w stronę odcinka drogi który był akurat w remoncie.

-Na co mam dokładniej spojrzeć?

-Tam przy beczkach. - O beczkę stały oparte narzędzia robotników, czyżbyśmy znaleźli nową broń do walki wręcz?

-Chodźmy, tylko ostrożnie w dole mogą być zombi.

-Ok.

Skradaliśmy się pod dziurę najciszej jak to było możliwe, wrzaski zombi mogły by przyciągnąć ich całą masę, 11:57, o tej godzinie powinny zacząć wychodzić z ukrycia, ciekawe dlaczego chowają się o poranku, będzie to trzeba kiedyś jakoś sprawdzić.

-Gotów?

-Tak.

-Na mój znak przeskakujemy dziurę.

-Okay.

Już od dawna nie czułem tego napięcia, to samo czułem gdy na moście biegł na mnie tłum, ale teraz... teraz porażka będzie o wiele gorsza.

-Teraz!

Wstaliśmy, oboje napięci do granic możliwości, skoczyliśmy... uderzyłem nogami o ziemie, odetchnąłem z ulgą, Olivier upadł płasko obok mnie.

-Żyjemy.

-Taa...

Powoli wstałem i spojrzałem w dół za mną, był pusty.

-Stres o nic.

-Moglibyśmy złamać nogę.

-Też prawda, dobra sprawdźmy o co tak walczyliśmy.

Podeszliśmy do beczki o którą oparte były narzędzia, beczka była pusta o kolorze rdzy, na niej leżała jakaś lista i mała lampka na baterie.

-Łopata, kilof, łom, młotek, jeszcze jeden młotek, śrubokręt.

-Weźmiemy wszystko.

-Nie za dużo?

-Łopata będzie dobra do walki z zombi, kilofem bez trudu powali się zombi ale po zamachu nim nie będzie czasu na kolejne uderzenie w walczę z grupą wtedy przyda się młotek, śrubokręt będzie do obrony w ostateczności, przez oczodół do mózgu a łom zawszę jest dobrą bronią.

-Ja wole dłuższą broń, wezmę łopatę.

-No to ja łom.

-Po jednym młotku i, nie wiem jak to podzielić.

-Daj mi śrubokręt, ja wchodzę na zwiady więc jak mnie coś przygwoździ do ziemi to będę mógł go szybko zabić.

-Ok.

-Nie za ciężko ci?

-Nie jest spoko, ty masz większość pożywienia.

-Przerzuć plecak na drugą stronę, teraz będzie trudniej skoczyć.

Upadek [Stara wersja, przerwana bez odwołania]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz