• 17 •

391 44 14
                                    

  - Dzień dobry.

Charlotte usłyszała ciepły głos, gdy obracała się na plecy, by się przeciągnąć. Spojrzała w lewo i nie wiedziała, że może zobaczyć coś lepszego z rana, niż rozczochrany i uśmiechnięty Alexander Benett. Dziewczyna przybliżyła swoją twarz do mężczyzny i pocałowała go w usta. Powoli i przeciągle. Do jej uszu dobiegł cichy pomruk zadowolenia, poczuła również dłoń, która zacisnęła się na jej biodrze.

Alex nie spał od jakiś piętnastu minut, ale nie miał ochoty jeszcze wstawać. Zamiast tego przyglądał się Lottie. Cieszył go widok JEJ śpiącej w JEGO łóżku. Po tym co wydarzyło się w nocy nie miał wątpliwości, że ta dziewczyna jest kimś wyjątkowym. Jest tym kim na kogo czekał tak długo. I nie tylko dlatego, że spędziła z nim tę noc, broń Boże. Brunet widział jaka jest bystra i ambitna. Uwielbiał jej zorganizowanie, tej cechy za to zdecydowanie brakowało jemu. Rządziła się i krzyczała w zdenerwowaniu. Zdecydowanie nie potrafiła gotować i mówiła zbyt szybko. A mimo to kompletnie się w niej zakochał.

  - Mm-mmm - wymamrotała, gdy znalazł się nad nią i próbował zdjąć z niej swoją przydużą na nią, koszulkę. - Nic z tego, muszę wracać do do-

  - Przestań gadać - przerwał jej niegrzecznie i skubnął jej płatek ucha.

  - Alex za sześć godzin jest ślub naszych przyjaciół i moich klientów.

Brunet westchnął, ale wrócił na swoje miejsce, a dziewczyna usiadła.

  - Ta noc... - zaczęła nieśmiało.

  - Była niesamowita - dokończył za nią i uśmiechnął się szeroko, łapiąc jej dłoń splatając ze swoją.

Charlotte nie miała pewności czy było to odpowiednie określenie na to co działo się między nimi kilka godzin temu, ale sama nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa, dlatego uznała, że jest ono satysfakcynujące.

Odwróciła głowę i spotkała się z intensywnym wzrokiem Alexa. W momencie siedziała okrakiem na jego nogach. Nagle poczuła jak mężczyzna odbija się od łóżka. Dziewczyna szybko oplotła jego biodra nogami i zaczęła chichotać. Brunet zaczął podążać w nieznanym jej kierunku. Zachwiał się i bojąc się, że zaraz runą, puścił Charlie.

  - Tu jest pani przystanek- oznajmił zostawiając ją w salonie. - Ja robię śniadanie, a ty jak potrzebujesz się odświeżyć to tam jest łazienka - wskazał idąc tyłem do dziewczyny.

Patrzyła jak policjant otwiera lodówkę i pochyla się, by wyjąć potrzebne produkty. Zdecydowanie ten widok mógł podobać się Charlotte, bowiem Alex miał na sobie jedynie dresowe spodenki.

Ocknęła się w porę i podreptała do łazienki. Marzyła o prysznicu.

Po wszystkich potrzebnych czynnościach w końcu wyszła. W kuchni czekał już na nią Benett. Jadł już swoją porcję jajecznicy.

  - Wybacz, nie czekałem na ciebie. Mój żołądek nie jest dżentelmenem.

Brunetka parsknęła śmiechem i przysiadła się do mężczyzny. Zjedli razem śniadanie, a następnie Alex odwiózł ją do domu. Nie żegnali się na długo, mieli przecież zobaczyć się na weselu.

Szósty lipca. Bezchmurne niebo, nie za gorąco. Czy można wyobrazić sobie lepszy dzień na ślub? Miesiąc zleciał nieubłaganie szybko i tak zostały tylko cztery godziny do upragnionego momentu dla Kimberly i Jake'a.

Charlotte ubrała zwiewną czerwoną sukienkę z falbanami wokół dekoltu w serek. Dodatkowo po całym materiale rozsiane były białe drobne kropki. Sięgała jej przed kolano i dodatkowo talia przeplatana była cienkim sznureczkiem. Wsunęła sandałki na stopy. Zabrała wszystkie potrzebne jej rzeczy na dzisiejsze wydarzenia, wraz z prezentem dla nowożeńców.

Charlotte była umówiona z całym zespołem odpowiedzialnym za całe wydarzenie przed kościołem. W niecałe dwadzieścia minut była na miejscu.

Nieubłaganie zbliżała się ta godzina, a brunetka była szczęśliwa, że wszystko szło zgodnie z jej planem. Gości przybywało z minuty na minutę. Pojawił się także pan młody. Zdenerwowany i podekscytowany jak nigdy. Przywiózł go oczywiście jego świadek i najlepszy przyjaciel, Alex. Nie uszło to uwadze naszej Blackwood. Musiała przyznać, że w garniturze z muchą wyglądał bardzo seksownie. Przywitała się z obojgiem po czym weszli do kościoła. Jake miał zobaczyć pannę młodą dopiero jak będzie wchodzić do kościoła.

Po dziesięciu minutach zjawiła się i ona. Piękna i olśniewająca. Brunetka mogła to zaobserwować na każdym ślubie, że od nowożeńców bił niesamowity blask. Uwielbiała tą magię, która towarzyszyła tym wydarzeniom.

Pan młody, kiedy ujrzał swoją wybrankę o mal nie zemdlał. Emocje towarzyszące tak ważnej dla nich chwili sięgały zenitu. Kimberly prowadzona przez swojego ojca, sunęła powoli do ołtarza, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. Ceremonia ślubna trwała około półtorej godziny. Po wszystkim cała impreza przeniosła się na salę. Tam nieco trudniej było o utrzymanie równowagi. Zespół Charlotte nieco więcej musiał się wysilić.

Został odtańczony pierwszy taniec i zjedzony został pierwszy posiłek. Charlotte stała pod jednym z filarów i obserwowała bawiących się ludzi, a szczególnie wpatrywała się w młodą parę. Sprawiało jej radość, uszczęśliwianie innych.

- Czy panna Blackwood może na chwilę zapomnieć o swojej pracy i poświęci mi ten jeden taniec?

Zaskoczona poderwała się delikatnie i podążyła za głosem, który do niej mówił. Za nią z wyciągniętą ręką i uśmieszkiem na ustach stał Alex.

- Tylko jeden? - spytała zadziornie i chwyciła jego dłoń.

W momencie została wciągnięta na parkiet i zdążyła wykonać obrót sprowokowany przez mężczyznę.

- Możemy tańczyć do rana - zapewnił.

I wtedy spokojna muzyka zamieniła się w szybszą. Z głośników huczało słynne Footloose - Kenny'ego Logginsa. Charlie stanęła jak wryta i nie miała pojęcia co ma ze sobą zrobić, podczas gdy Alex zaczął wykonywać do niczego nie podobne wygibasy.

- Nie zastanawiaj się nad rucham! - próbował przekrzykiwać muzykę.

Brunetka rozejrzała się dokoła. Wszyscy bawili się w najlepsze, pojawiło się więcej par na parkiecie.

- Nikt na ciebie nie patrzy!

I w ten sposób Charlotte dołączyła do Alexa. Bawiła się jak nigdy gibając się niczym dmuchany ludek na festynie. Śmiali się z w głos z coraz to dziwniejszych ruchów, aż zmęczeni opadli na krzesła. Zgrzany brunet zaczął podwijać rękawy koszuli i podniósł się, by znaleźć alkohol. Wrócił po chwili szczęśliwy z butelką piwa w ręce i zajął miejsce obok Lottie. Oboje swój wzrok zawiesili na tańczącej na środku parze. Dziewczyna oparła głowę na ramieniu Alexandra.

- Będą świetnymi rodzicami - westchnął i usłyszał ciche parsknięcie i chichot. - Powiedziałem coś zabawnego? O cholera miałem nic nie mówić - złapał się za czoło.

Charlotte zaśmiała się głośniej.

- Co cię tak śmieszy?

- Kimberly wiedziała, że Jake ci się wygada - chichrała się jak głupia.

- A ty niby skąd wiesz? - zmarszczył brwi i patrzył rozbawiony na śmiejącą się towarzyszkę.

- Kobieca intuicja mój drogi - poklepała go po ramieniu.

Benett nachylił się do jej twarzy i lekko przytrzymując kciukiem jej brodę, ukradł jej całusa.

Blackwood była na wielu weselach, ale na żadnym się nie bawiła. Dzisiejszy dzień był wyjątkowy. I to nie tylko pod względem tego jak spędziła tę noc, ale przede wszystkim tego, w jakim towarzystwie.

•••

Jeszcze nie sprawdzony! :)
Enjoy ❤️

Personal AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz