Znacie to uczucie, gdy wasze koszmary z życia ścigają was również w snach? Cóż, napewno zna to nasza Charlotte. Zegarek na ścianie w kuchni wskazywał godzinę czwartą nad ranem, a brunetka nie śpi już od jakiś dwóch godzin. Po godzinie przewracania się z jednego boku na drugi poddała się i udała do kuchni. Zrobiła sobie ulubioną herbatę malinową i usiadła przy wyspie kuchennej.
Tymczasem przez ten czas Charlotte zdążyła wypić już drugi napój i rozważała czy powinna zrobić sobie kolejny. Za niedługo powinno świtać, a ona już nie miała zamiaru zmrużyć oka. Dzisiaj wieczorem miał odbyć się panieński. Sama nie wiedziała czy ma ochotę na imprezę, a fakt że teraz nie śpi, utwierdzał ją w przekonaniu, że w dzień będzie wrakiem. Wcale nie pomagało jej to w zmobilizowaniu się. Wiedziała jednak, że jest to ważne wydarzenia dla Kimberly i nie wybaczyłaby jej tego, gdyby się nie pojawiła. Przez cały tydzień przygotowywały wszystko. Wczoraj były u fryzjera. Charlotte z racji, że nie farbuje włosów zainteresowała się ich pielęgnacją. Kimberly natomiast odświeżyła swoje refleksy i również postawiła na nawilżenie ich.
Impreza miała się odbyć na tarasie w domu jednej z koleżanek Kim. Będą mieć cały dom tylko dla siebie. Zrezygnowały z klubów i innych takich, na rzecz świętego spokoju i grona tylko najbliższych. Utwierdziły się w przekonaniu, że mając kogoś takiego jak Blackwood wszystko zostanie zorganizowane na tip top. I rzeczywiście tak było. Kimberly nie mogła lepiej trafić, taka przyjaciółka to skarb. Został zamówiony tort i catering i to wszystko miało zostać dostarczone do domu o godzinie siedemnastej. Nie musiały się niczym martwić. Ale Charlotte oczywiście martwiła się jednym. Czy po tej prawie nie przespanej nocy, będzie miała siłę na całonocne balangi.
Dochodziła siódma rano kiedy dziewczyna po raz ósmy przecierała blat w kuchni i po raz kolejny myła kubek po herbacie. Była wykończona, a przed nią cały dzień i noc atrakcji. Na godzinę dziesiątą musiała zjawić się na sali weselnej Rossów i dwóch innych par. Musiała dopiąć niektóre sprawy na ostatni guzik. Na dzień przed ślubem, zaczynają dziać się różne nie przewidziane wcześniej rzeczy i jedną z osób, która musiała ratować całą sytuacje była Charlotte. Tak nie dziwcie się, nawet tak perfekcyjnej osobie w organizacji zdarzały się potknięcia.
Jednak zanim brunetka miała wcielić się w postać niczym z komiksów Marvela, postanowiła wziąć prysznic. Ta poranna kąpiel nieco ożywiła brunetkę. Zaraz po wyjściu z kabiny, rozpuściła spięte w koka włosy i rozczesała je. Ubrała się powoli, bo przecież miała tyle czasu co nigdy. Zrobiła nawet śniadanie, co naprawdę rzadko się zdarzało. Zwykle po drodze do pracy zamawiała coś w barze i jadła najważniejszy posiłek dnia w biurze.
Nagle w salonie rozległ się sygnał telefonu.
- Zaraz! - krzyknęła zupełnie jakby ktoś po drugiej stronie telefonu miał ją usłyszeć.
Przerzuciła szybko jajecznicę na talerz i wrzuciła patelnie do zlewu, nawiasem mówiąc narobiła niezłego łomotu. Rzuciła się pędem do pokoju dziennego i złapała telefon leżący na kanapie.
- Tak? - odebrała opadając na fotel, nie wiedziała kto dzwonił, znacie to dziwne zjawisko kiedy patrzycie na wyświetlacz telefonu i za sekundę nie pamiętacie co przeczytaliście?
- Charlie! Jak dobrze, że odebrałaś - jak się okazało była to zdyszana i jakby podenerwowana Kimberly. - Myślisz, że te serwetki w kolorze kości słoniowej to był dobry wybór?
Typowy przykład panikującej panny młodej, na dzień przed ślubem. Zaczyna się analiza wszystkich wyborów, kontemplacje nad tym czy aby napewno wszyscy dostali zaproszenia, czy aby napewno w suknia, którą wybrała pięć miesięcy temu jej nie pogrubia.
CZYTASZ
Personal Angel
RomansaPełna miłości i namiętności opowieść, która poruszy nie jedno serce. Charlotte - była dziewczyna nadpobudliwego, zaborczego i nieobliczalnego policjanta, ucieka. Ucieka jak najdalej od Niego, by wpaść w ciepłe i opiekuńcze ramiona. Nazywa go swoim o...