– Gdzie tak w ogóle jedziemy? – zapytał Samuel, gdy zrównał się ze mną tak, że jechaliśmy obok siebie, a moja siostra przed nami. Nie byłam pewna czy taka sytuacja mi odpowiada. W końcu, jakby nie patrzeć, byłam zobligowana do rozmowy z nim, gdy jechał tak blisko, prawie dotykając swoją kierownicą mojej.W podstawówce, gdy jechałam do szkoły z koleżanką, wpadłyśmy na podobnie idiotyczno-genialny pomysł, aby podczas jazdy złapać kierownicę drugiej. Obie wylądowałyśmy w całkiem głębokim rowie; jako pamiątkę mam bliznę na kolanie.
– Do lasu – odpowiedziałam nie zaszczycając go nawet ukradkowym spojrzeniem. Cóż poradzić, że byłam łajzą i nawet tak prozaiczna czynność jak jazda na rowerze mogła przysporzyć mi kilka siniaków lub złamań.
– Do lasu? Wow, naprawdę? Nie spodziewałem się. – Zaczął się głupio śmiać. W ogóle Samuel był bardzo głośny, przez co w jego towarzystwie wychodziłam na niemą. Jednak jego słowa zabrzmiały dziwnie sarkastycznie, a tak to na pewno nie powinny zabrzmieć. Znowu powiedziałam coś głupiego? Zaryzykowałam i spojrzałam na niego z niezrozumieniem, zmarszczyłam brwi.
– Może nie znam dobrze okolic, ale uwierz, jechałem tędy kilka razy. Z każdej strony wioska jest otoczona lasem, a żeby go przejechać i dotrzeć gdzieś dalej potrzeba przynajmniej pół godziny. A droga którą jedziemy prowadzi akurat do tego największego. Więc, uwierz jestem na tyle inteligentny, że domyśliłem się że jedziemy do lasu.
– W takim razie po co pytasz? – zaperzyłam się. Nie lubię kiedy ludzie robią ze mnie idiotkę. To denerwujące, nie po to siedzę tyle czasu w książkach, żeby potem jakiś goguś zza granicy prawił mi kazania.
Rany, mówiłam że nie mam doświadczenia.
– Chodziło mi raczej czy masz jakiś pomysł, konkretniejszy. Czy jak dojedziemy do skraju stwierdzisz, że czas wracać i na tym koniec?
– Obiecałam Ani grę w podchody, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Pojedziemy w jedno miejsce, tam zdecydujemy czy chcemy w to zagrać czy nie – wyjaśniłam, wracając wzrokiem na ulicę przede mną. Samuel tylko mruknął coś pod nosem, jakby na zatwierdzenie mojego pomysłu. Moja siostra trochę się od nas oddaliła, więc przyspieszyłam i za chwilę jechałam już tuż za nią.
Samuel dalej jechał obok mnie, lecz teraz już się nie odzywał. Nie wiedziałam czy to dobrze czy źle, ale cieszyłam się w głębi ducha. Niby mówią, że praktyka czyni mistrza, ale mówią też, że co za dużo to nie zdrowo, a ja, jakoś, nie chciałam zachorować.
Po pięciu minutach wyjechaliśmy w końcu z wioski i wjechaliśmy do lasu. Co prawda natężenie ruchu było identyczne (prawie równe zeru), lecz przejeżdżanie wśród wysokich sosen było dużo bardziej komfortowe, niż wśród tych wszystkich starszych pań, które rozpoczęły plotkowanie jeszcze przed tym, gdy je ominęliśmy. Chyba cztery razy usłyszałam pytanie: " A czyje to takie ładne panienki?". Może nie wychodziłam z domu za często, ale, no rany, myślałam że ludzie mnie kojarzą. Zagadywały również Samuela, który w przeciwieństwie do mnie, odpowiadał wesoło i cierpliwie, zaskarbiając sobie sympatię.
I pomyśleć, że kiedyś nie widziałam w plotkowaniu niczego złego. Gdy w gimnazjum usłyszałam, że jedna z dziewczyn starsza ode mnie o rok jest bezwstydnicą i jak to ona się nie obściskiwała ze swoim chłopakiem w autobusie, zmieniłam zdanie. Akurat byłam wtedy w tym miejscu i widziałam dokładnie jak zachowywali się; nie potrafiłam nazwać trzymanie się za ręce i jeden czy dwa buziaki w policzek obściskiwaniem się.
Ciekawe czy już zeswatały mnie z Samuelem, ciekawe.
Gdy wjechaliśmy do lasu, od razu zrobiło się chłodniej przez wysokie drzewa, które rzucały cień na ulicę. Może to głupie, ale bardzo to lubiłam. Niektórzy byli zakochani w pięknych widokach ze szczytów gór, w zachodzie słońca nad jeziorem, a ja wyłapywałam promyki pomiędzy gałęziami i to było coś co niezaprzeczalnie kochałam. Połowa mojego Instagrama to takie zdjęcia.
YOU ARE READING
Szczęśliwa
Teen FictionKiedy w pierwszym tygodniu wakacji do wioski, położonej w południowo-wschodniej części Polski, przyjeżdża pewien osiemnastolatek, życie Wiktorii nabiera... tempa.