Johnson pov.
Podszedł do mnie i zaciągnął swoją dłoń na moim ramoieniu. Syknęłam z bólu po czym zaczął mnie ciągnąć do budynku. Moje próby wydostania się z jego żelaznego uścisku poszły na marne.
Weszłam za nim do jego sypialni i zostałam przez niego popchnięta na łóżko.
- Masz nie opuszczać terenu watahy.- burknął nieprzyjemnie.
- Ale czemu?- nie rozumiałam jego zachowania.
- Jest zbyt niebezpiecznie żebyś chodziła sama. Od dzisiaj będziesz chodziła wszędzie ze mną jasne?
- Ale nie możesz mnie trzymać na smyczy.
- Słuchaj, naprawdę jest niebezpiecznie.- kucnął przede mną i podparł się dłońmi o moje kolana- Kocham Cię nad życie. Chce żebyś była bezpieczna. To dla Ciebie próbuje się zmienić i zależy mi na tobie.
- Jakoś na razie to zmienianie się Ci za dobrze nie idziem. Powiesz mi chociaż co dokładnie się dzieje?- dzięki jego słowom zrobiło mi sie ciepło na sercu.
- Jeszcze nic dokładnie nie wiem ale co chwilę giną kolejne niewinne wilkołaki. Mam podejrzenie, kto może to zrobić i szykuje plan by zakończyć to co się dzieje.
- Jak mogę pomóc?
- Nie. Damy radę. Zostaniesz tu bezpieczna. Gdy mnie zabraknie przejmujesz władzę nad stadem.
- Nie chce przejmować stada. Nie dam rady żyć bez Ciebie mimo tego że najchętniej w tym momencie wydrapała bym Ci oczy.
- Jeśli będziesz musiała to będę Cię wspierał z góry. Jesteś silna i na pewno dasz radę.
- Ale nie chce żebyś mnie wspierał z góry. Chce żebyś był przy mnie.- objął mnie swoimi silnymi ramionami i przytulił do ciepłego torsu. Momentalnie się w niego wtuliłam.
- Obiecuje, że zrobię wrócę cały z każdej bójki z innymi stadami i zrobię wszystko co w mojej mocy by nie musiało do tych bójek dochodzić, a jeśli już dojdzie to postaram się by jak najmniej naszych poddanych było rannych i żebyśmy nie musieli nikogo chować.- w jego głosie nie dało się znaleźć oznak kłamstwa i nic nie wskazywało na to by te słowa były słowami rzuconymi na wiatr.
- Dziękuję Ci bardzo. Nawet nie wiesz jakie te słowa są dla mnie ważne.- dałam mu delikatnego buziaka w policzek. Na jego twarzy pojawił się ogromny i szczery uśmiech.
- Co powiesz na trochę pozwiedzania terenu kruszynko?
- Z chęcią.- uśmiechnęłam się miło. Zaczął się przy mnie rozbierać, a ja od razu uciekałam wzrokiem.
- Nie uciekaj wzrokiem kochanie.- usłyszałam w jego głosie rozbawinie.
- Ja idę się przemienić do łazienki.- jak powiedziałam tak zrobiłam. Gdy wróciłam do jego sypialni pod postacią czarnej wilczycy mój wzrok od razu powędrował na białego wilczura. Gdy spojrzałam w jego oczy jego ślepia zmieniły kolor na krwistoczerwony. Spojrzałam w lustro i okazało się, że moje oczy miały ten sam kolor co jego. Podeszłedł do mnie i się we mnie wtulił. Nie dałam mu się przytulić i wybiegłam mega zadowolona na zewnątrz budynku i od razu skierowałam się do lasu. Szybko mnie dogonił. Po 30 minutach szybkiego biegu dotarliśmy do rzeki. Podeszłam do brzegu i zaczęłam pić. Kątem oka dostrzegłam, że mój przeznaczony robi to samo. Gdy zaspokoiłam pragnienie i usiadłam i patrząc na otaczający mnie krajobraz głęboko oddychając. Gdy zobaczyłam osobę po drugiej stronie rzeki wstałam i zaczęłam iść w stronę postaci. Namjoon stanął przede mną i zaczął na mnie warczeć po czym zaczął mnie szturchać w przeciwną stronę niż szłam. Zaczęłam się cofać. Gdy spojrzałam w miejsce gdzie stała ta postać to już jej tam nie było.
CZYTASZ
You are mine baby | RM
FanficKim Namjoon - syn najpotężniejszego Alfy na świecie. Rządzi twardą ręką i jego podwładni się go boją. Za nieposłuszeństwo surowo kara. Czy to się zmieni? Czy znajdzie mate i się z nią dogada? Czy powie jej co skrywa w sercu? Dlaczego taki jest? Zoba...