Elenira POV
Gdy wypłynęliśmy na główną rzekę z dopływu Lothlorien, zaczęłam czuć w powietrzu odór, który był mi bardzo dobrze znany. Nie zwiastowało to niczego dobrego, ale na razie nie dostrzegłam, żeby w pobliżu były jakieś oznaki przesiadywania tych stworzeń. Nagle usłyszałam wrzask i chyba nie tylko ja wiedziałam co on oznacza. Po jakimś czasie znaleźliśmy dogodne miejsce, aby zrobić mały postój. Rozłożyliśmy obóz każdy dostał wydzieloną racje i rozeszliśmy się w poszukiwaniu zajęcia. Ja poszłam do lasu, żeby przetrenować swój nowy skarb. Hmmmmm... Tak... Ten miecz udowadnia, że Gondolińska stal jest jednak najlepsza. Aż żal mi ją brudzić krwią. Kiedy srebrna poświata księżyca zaczęła padać na mój miecz, dopiero zorientowałam się, że się ściemniło i powinnam już wracać. Schowałam ostrze do pochwy i ruszyłam w kierunku obozu. Po dotarciu zauważyłam kłodę dryfującą w wodzie. Niby wszystko fajnie, ale na tej kłodzie znajdowały się palce. Kościste, długie, brudne palce. Mijając Froda i Sama usłyszałam ich rozmowę i wynikało z niej, że z panem Bagginsem nie jest dobrze. Z nim se później porozmawiam, bo teraz mam inny priorytet. Odeszłam na drugi koniec obozowiska. Wspięłam się na kamień, koło którego siedział Boromir i Aragorn i kucnęłam na nim. Gollum, rozmawiali o Gollumie. Teraz wiem co za pokraka nas śledzi. No cóż jak będę miała okazję to go rozczłonkuje i tyle w temacie. Eeeeee... Oni na serio są ślepi, czy ja jestem dobra w szpiegowaniu? Kucam sobie na kamieniu, który ma może z dwa metry i znajduje się obok nich i gdyby trochę podnieśli głowę zobaczyli by mnie, o tym, że są głusi nie wspomnę, bo to, że mnie nadal nie usłyszeli to jest dopiero zagwozdka. Ta ich rozmowa zamieniła się w kłótnie, więc teraz ja podrzucę tam swoje argumenty.
- Ale Boromirze w Białym Mieście nikt na nie wesprze. Gondor opanował strach i nie pewność. – ich miny były bezcenne, aż lewy kącik ust trochę mi się podniósł.
- Na Manwego, nie strasz. – powiedział Aragorn.
- Skąd ty to niby wiesz, co?! – no i tu syn namiestnika popełnił błąd, chętnie zeskoczyłabym z tego kamienia mu pogroziła w mój własny sposób ,uśmiechnęłam się na tę myśl psychopatycznie i chyba to zauważyli, bo się troszkę odsunęli, ale tak trochę nie powinnam go teraz zastraszać za to, że na mnie krzyknął.
- No trochę widać po tobie, ale jednak moi szpiedzy zgarniają większą zasługę. Są po prostu niezawodni. – kolejny uśmiech psychopaty. Serio to działa tak, że nikt już nie dyskutuje zemną. – w każdym razie żegnam miłych panów i idę wziąć pierwszą wartę. – tymi słowami zakończyłam wieczorną rozmowę i zostawiłam ich samych.
Time Skip
Łódkami dopływaliśmy do Argonath. No już od dawna chciałam odwiedzić dawnych władców, nadal skubańce się nie kruszą. Heh, ale tu nudno, czas wprowadzić w tą ciszę trochę rozrywki.
- Ej Sam wiesz kogo to są przodkowie? – zapytałam głośno hobbita z dziwnym uśmieszkiem, wszyscy tylko popatrzyli się na mnie.
- Nie jest mi dane tego wiedzieć.
- Dam ci zagadkę dobra? – pokiwał głową na tak – Drugi już mężczyzna o tym imieniu, nie ma tyle lat na ile wygląda, ale jest znany u siebie w plemieniu, broń mu nie obca, a talent ma do niej ma niezły oprócz tego nie raz go już widziałeś. – parsknęłam śmiechem wiedząc, że mu nie pomogłam, a jego mina była bezcenna. – Jak zgadniesz to dam ci woreczek złota. Co ty na taki układ?
- Zgadzam się! Nigdy jeszcze nie miałem takiej zagadki, w której nie podałem prawdziwej odpowiedzi. – uśmiechałam się pod nosem nie do końca słuchając co Sam i inni do mnie mówią. No po jakiejś godzinie dotarliśmy do brzegu, na którym się zatrzymaliśmy. Merry i Pippin rozpalili ognisko, a Gimli i Boromir przytargali jakieś kłody do siedzenia.
CZYTASZ
Lonely
FanfictionOsoba niezwykła. Napewno nie jestem normalna. Dziwne zachowania są codziennością. Witaj, z tej strony Elenira, mam od jakiegoś czasu wole chwile, a że muszę się czymś zająć bo jestem nadpobudliwa, pomyślałam o spisie moich przygód, niepowodzeń i ogó...