Część 6

502 23 4
                                    


Szłam na końcu pochodu naszej drużyny i pocieszałam hobbitów. Widziałam, że to właśnie oni najbardziej przeżywają stratę naszego staruszka. Ellesar znacznie nas wyprzedzał. Przebiegł małe jeziorko i zatrzymał się rozglądając.

Frodo POV

Już od dawna wiedziałem, że kiedyś będę musiał odłączyć się od grupy. Teraz śmierć Gandalfa przypieczętowała moją decyzję. Przy pierwszej okazji oddalę się i udam do Mordoru. Nie narażę więcej osób na los taki jaki spotkał czarodzieja. Zbliżając się do krainy Cieni czuję jak pierścień coraz bardziej ciąży mi na szyi. Wżera się w moją skórę i rozcina ją bardziej z każdym krokiem do przodu.

TIME SKIP

Elenira POV

Byliśmy już bardzo blisko lasu. Za pięć metrów przekroczę pierwsze drzewa wyznaczające królestwo Pani Światła. Gdy już znalazłam się za granicą poczułam się mile powitana. Tak jakby... w domu. Na Valarów, jak ja tu dawno nie byłam. Dużo się nie zmieniło, ale może kora drzew wydaje mi się trochę starsza. Już usłyszałam śpiew elfów. To znaczy, że weszliśmy od północnej strony. Ostatnim razem jak tu byłam weszłam od południowej, która była dłuższa i musiałam iść do Pani Galadrieli aż 3 dni. Głos z przodu wyrwał mnie z zamyślenia.

- Nie zostawać z tyłu. – Gimli mówił w stronę moją i hobbitów. – Mówią, że mieszka tu potężna czarodziejka. Wiedźma elfów. – cicho, tak aby nikt nie usłyszał roześmiałam się pod nosem. Pani Galadriela, wiedźmą? – Jej moc jest straszliwa. Kto na nią spojrzy zostaje zaczarowany. I przepada bez wieści. – i takim radosnym akcentem krasnolud zakończył swą przemowę. W następnej chwili w mojej głowie rozbrzmiał spokojny i zarazem głośny, dobrze znany mi głos.

Witaj. Dawno cię tu nie było.

Racja, ze 620 lat jak dobrze liczę ciociu. Prawda? – gdy pierwszy raz tu zawędrowałam było nie więcej niż rok po mojej ucieczce Mrocznej Puszczy. Galadriela, a właściwie ciocia bo tak pozwoliła mi na siebie mówić zaopiekowała się mną. Również wujek Celeborn mnie polubił.

Tak dokładnie to 628 lat. I wiesz, cieszę się na myśl, że będę mogła cię zobaczyć.

Dawno nie słyszałam tak miłych słów. Dzięki za pocieszenie, a zwłaszcza po stracie jaka nas spotkała.

Nie mogę się dostać do twoich myśli. Ej no, powiedz cioci. Ładnie cię proszę.

Uodporniłam się. A poza tym niedługo się dowiesz. Do zobaczenia później.

No pa pa. – kiedyś jak przesiadywałam w Bree nauczyłam się blokować mój umysł przed obcym wtargnięciem do moich myśli. Bardzo przydatna umiejętność. Patrzyłam pod nogi i słuchałam chrzęstu ziemi pod moimi butami, no ale Gimli znów się odezwał.

- Ale tego krasnoluda tak łatwo nie omota. Mam wzrok jastrzębia i słuch lisa. Oh. – po tym nagłym zamilknięciu krasnoluda popatrzyłam na drużynę, jak się okazało otoczoną przez straż mojego przyjaciela.

- Krasnolud tak głośno dyszy, że trafilibyśmy go i po ciemku.

- Haldir! – zawołałam radośnie. Przez czas, w którym tu mieszkałam właśnie ten elf stał się dla mnie jak starszy brat. Zawsze mogłam na niego liczyć, a wracając, elf popatrzył się na mnie przez chwilę. Po jego zdezorientowanym wzroku stwierdzam, że chciał sobie przypomnieć jaki elf z tutejszych lasów ma czarne włosy. Po jakiejś minucie jego twarz rozjaśnił uśmiech. – Ciocia wie, że tu jestem. Pozwoliła mi wejść. Reszcie też raczej pozwoli. – powiedziałam.

LonelyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz