2. Niebo pełne gwiazd

2.3K 229 149
                                    


    

  Tom przygarbił się nad swoim dębowym biurkiem. Brązowe pierścienie, gdzie stała kawa, pozostawione przez porozlewane krawędzie kubka, zaplamiły drewnianą powierzchnię.

Zestaw różnorodnych kartek zawierających zadania do wykonania, leżały rozłożone niechlujnie pod opuchniętymi łokciami zestresowanego ucznia.

Szkoła, jaki to ma sens?

Klank

Głowa Toma prędko się obróciła, by dostrzec źródło nagłego hałasu.

Coś uderzyło szybę.

Otworzył skrzypiące okno, napotykając na tego samego chłopaka co wcześniej.

Tord miał jedną nogę przewieszoną przez okno, zwisającą ponad śmiertelną zapaścią, a drugą w swoim pokoju, opierał plecy o śliską, czerwoną ramę, wyraźna plastikowa torebka żelkowych fasolek leżała pomiędzy jego rozkraczonymii nogami.

Tym razem już nie miał kwiatowego wianka, związał włosy do tyłu w mały, żałosny kucyk. Nosił błękitne w kolorze nieba dżinsowe spodnie, dopasowany niebieski sweter, krzywo zwisający na jednym ramieniu, ujawniając czarny pasek podkoszulka, jakiego nosił pod spodem. Pozbawiony swojej biżuterii, jego jasny uśmiech zdawał się przygaszony.

― Cześć,  Kittyboy. ― Niemal wyziewał zdanie, jednak słowa nadal były jasne i wyraźne. Dlaczego Tord jeszcze nie poszedł spać?

― Tord. ― Odpowiedział lodowato Tom z wyrazem grymasu. Niewątpliwie wyczerpany od masy pracy, na dodatek zorientował się że jest ustatkowany na parapecie, aby jeszcze raz porozmawiać.

― Co robisz tak późno? Jest północ. ― Mina Torda gwałtownie wyraziła się na zmartwioną.

― Powtarzam. Czy ty też chodzisz do szkoły?

― Nie. Domowe wyższe nauczanie. ― Norweg uśmiechnął się dumnie.

― Hę?

― Mój nauczyciel przychodzi do mnie do domu, aby mnie uczyć.

― Łał.

―Taa. Jestem całkiem spoko, co?

― Nie bądź taki do przodu.

Tord westchnął i sięgnął po coś spoza widoku. Wydobył metalowy termos z kawą, trzymał go  trzęsącymi rękoma. Miał nadrukowany na bokach wzór w miniaturowe gwiazdy kolorów tęczy.

Tom zakpił z jego wyglądu, zmarszczył w zapytaniu brew.

― Gwiazdy?

― Em... no ba.

― Do bani.

― Do bani?! Gwiazdy nie są do bani. One są fajne. ― Tord niemal rzucił się w kierunku okna, jakby coś zabłyszczało mu w oku. Czy to zamiłowanie?

Tom pokręcił głową w sprzeciwie, podczas gdy jego sąsiad ze złością zdmuchnął kłębki pary, wznoszącej się z gwiezdnego dziubka termosu.

― Wierzysz w gwiazdy?

― Słucham?

― Niektórzy ludzie wierzą, że kiedy umrzesz, staniesz się gwiazdą.

Oczy Torda rozszerzyły się, kiedy wpatrywał się w ciemne niebieskie niebo, przebitym milionem diamentowych punkcików. Tom podążył za jego spojrzeniem i zauważył rozproszone gwiazdy.

To nie jest, jakby były tutaj nowe. One zawsze były tutaj.

― Jasne, nieważne.

― Gwiezdny pył płynie w naszych żyłach.

― Naprawdę?

― Nom. Jesteśmy w jakiś swój własny sposób gwiazdami.

― Nie uważam, że na prawdę jestem gwiazdą.

― Jestem pewny, że tak, Tom. Jesteś naprawdę olśniewający.

Tom poczuł na twarzy słaby rumieniec, na ten komplement, ale szybko się go pozbył.

Ludzka gwiazda.

Tord. Jedyny sposób w jaki Tom może go opisać: jasny, pełny energii, niemal promieniuje światłem. On był gwiazdą jak należało.

Tom westchnął z zadowoleniem, gdy Tord wystawił rękę w stronę nieba. Palec wskazywał ku górze gwiazdy.

― Widzisz tą naprawdę jasną gwiazdę?

― Wszystkie są jasne.

― Nie. Szczególnie jasną.

Tom przyjrzał się i zauważył, że jedna gwiazda jest większa i świeci o wiele mocniej niż reszta.

― Mhm. Widzę ją.

― Nazywa się Syriusz, albo psia gwiazda.

— Dlaczego psia gwiazda?

― Ponieważ to część konstelacji nazywanej Canis Major, co znaczy w łacinie Wielki Pies.

― Więc, najjaśniejsza gwiazda jest częścią astronomicznej,od kropki do kropki Wielkim Psem?

― Dokładnie!

― Dziwne.

Cisza wypełniła wokół nich powietrze. Tord ostrożnie wziął łyka z gwieździstego termosu i posłał szybkie spojrzenie Tomowi.

― Wiesz co, Tom? Jesteś dobrym człowiekiem.

― Jestem?

― Mhm. Jesteś moim pierwszym przyjacielem jakiego nie miałem od dłuższego czasu.

― Och, cóż. Spróbuję być dobrym przyjacielem.

― Jestem pewien, że nim będziesz. ― To było zwyczajne zdanie, ale dlaczego to brzmiało tak słodko-gorzko, kiedy Tord je wypowiedział?

Tom zgasił lampkę oświetlającą jego ciemną sypialnię. Tord odhaczył nogę z krawędzi i wślizgnął się z powrotem do pokoju.

Obydwoje przez krótką chwilę utrzymywali zmęczony kontakt wzrokowy, po czym ze znużeniem poszli do łóżek.

― Dobranoc, Kiciu.

― Dobranoc, Tord.

____________________________________________________________

Brak wcześniej zastrzeżeń? 

Dziękuję że ktokolwiek poświęca na to odrobinę czasu, aby przeczytać i ocenić te wypociny.


Dear Starboy (tłumaczenie PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz