8. Niepokojące fascynacje

1.2K 154 96
                                    


 Tom leżał na swoim łóżku, wspominając wydarzenia z zeszłej nocy.

 Jego przemoczone ubrania wisiały zawieszone przez krawędź okna, przechwytując powietrze w chłodnej, październikowej bryzie.

 On i Tord tańczyli.

 W deszczu.

 Razem.

 Pamiętał go tamtej nocy. Wspomnienie wyryło się w jego pamięci.

 Rozproszony diamentowym deszczem, ozdabiającym jego złoto-brązowe loki, zaszklonymi, oraz gwieździstymi, heterochromatycznymi oczami.

 Wyglądał niczym z portretu. Idealna postać zrodzona z wyobraźni artysty. Jak bezbłędnie oszlifowany klejnot.

 W oczach Toma był piękny.

  Opadł głową na poduszkę, starając się wyrzucić z mózgu obłąkane myśli.

 Tord był jego przyjacielem.

 Tom nawet nie był gejem. Cóż. Nie poświęcał tej idei zbyt dużo myśli. Został wychowany przez rodziców na standardowe dziecko. Z wyjątkiem braku uznania, kontaktu spoza pracy i komunikacji jaką mu dawali.

 Musiał wyznać swoje uczucia.

 Wiedział że kocha coś w chłopaku. Jego uśmiech, osobowość, dziwaczną obsesję do gwiazd, tendencję do robienia czegoś, co ludzie uznają za niemożliwe, jak inny był w porównaniu do kogoś innego.

 Była właściwie północ.

 Otworzył okno, przesuwając przemoczone ciuchy. Wsadził palce do buzi i zagwizdał.

 Tord przywlókł się do okna. Wybrał na piżamę majtki i czerwoną bluzę z kapturem. Położył łokieć na krawędzi okna, spoczywał podbródkiem na otwartej dłoni.

 ― Dlatego warto było wstawać.

 ― Że co?

 Uniósł brew i wskazał w stronę klatki Toma. Prześledził kierunek na jaki wskazywał jego palec, zdając sobie sprawę, że jest zupełnie bez koszulki.

 Poczuł różowy rumieniec, oblewający policzki, ale sąsiad jedynie się zaśmiał.

 — Zaczekaj.

 Wyszukał ciemny niebieski kłębek, rzucił nim w stronę Toma. Tom go obejrzał. To ta sama bluza jaką miał Tord tylko w innym kolorze.

 Wcisnął ją przez głowę, idealnie dopasowana.

 ― To nie dlatego tutaj przyszedłem.

 ― Jaka szkoda.

 ― Chciałem cię zobaczyć.

 ― Chciałeś?

 ― Tak.

 ― Och.

 Tord rozprostował plecy i obmacał od góry do dołu uda.

 ― Twoi rodzice są w domu, Kittyboy?

 ― Niee.  Dwa dni będą na delegacji.

 ― Powinieneś wpaść.

 ― No to brzmi jak plan.

 Tom założył jakąś parę świeżych jeansów i pobiegł w schodami w dół do drzwi frontowych. W rekordowym czasie znalazł się przy progu domu przyjaciela.

 Dom Torda był nieco zapuszczony. Popękane białe ściany były otoczone spiralami szmaragdowego bluszczu. Czerwone drzwi uchyliły się, ukazując wesoło uśmiechającego się Torda.

 ― Wieczór, Kittyboy.

 ― Wieczór, Starboy.

 Niepewnie wszedł do środka, uderzony nagłym słodkim aromatem płatków róż i czekolady.

 Tord poprowadził sąsiada do swojego pokoju.

 Brzoskwiniowo-różowe ściany, przyozdobione szarymi zdjęciami z polariodu, puchaty, nieskazitelnie biały dywan, kanapa z białego metalu, zakryta asortymentem pastelowych poduszek. Większość umeblowania była pastelowa, albo biała.

 Tom przysiadł na sprężystym łóżku, tulił do piersi cytrynowożółtą poduszkę.

 Tord wyciągnął niebieski, porcelanowy kubek i przechylił głowę.

 ― Gorącej czekolady?

 Kiwnął i delikatnie pociągnął łyka, Tord obrócił się na palcach, ostatecznie mieszcząc się obok Toma.

 ― Co cię tu sprowadza o takiej ładnej nocy?

 ― Nie wiem. Czułem się zobowiązany spotkać się z tobą.

 ― Powiedzmy, że to wina gwiazd za wybranie takiego przeznaczenia.

 Sennie zamrugał, kiedy położył kubek na najbliższej szafce. Tord przysunął się bliżej, pozwalając opaść głowie na ramię Toma.

 Poczuł że żołądek wywija mu koziołka. Tord był bliski stworzenia miliona motyli, płonących wewnątrz niego. Wiedział, że to powinno być złe uczucie, czuł się źle.

 Czy to źle?

 Czy wszyscy go znienawidzą?

 Czy Tord go zostawi?

 Czy jego ojciec go skrzywdzi?

 Czy zdawał się zastraszany?

Nagła fala strachu przeszyła Toma. Jego normalny oddech przemienił się w gwałtowne połowiczne dyszenie, głowa kręciła się i pulsowała jak w zastrzyku bólu.

 Chwycił się za głowę, zacisnął splątane włosy w spierzchnięte ręce. Rzucił się na podłogę.

 ― Tom? Tom? Wszystko w porządku?

 Tom zdawał sobie sprawę że ma napad lęku, ale nie mógł powstrzymać uczucia ścian zaciskających się wokół niego.

 Owinęła go silna para rąk, przyciągając do uścisku. Tord posadził go na kolanach, przytulił drżące ciało i kręcił po plecach niewielkie kółka.

Odgarnął włosy przy jego uchu, wyraźnie miejsce na szept wspierających słów.

 ― Wszystko w porządku. Jestem tutaj. Trzymam cię.

 Po niemal dziesięciu minutach uspokoił się. Miał płytki oddech, oraz twarz ociekającą potem.

 Tord nigdy go nie opuścił.

 To było takie dobre.

 Ciasno przymknął oczy, zanim powiedział to, co mogłoby odmienić jego życie.

 ― Myślę, że jestem w tobie zakochany.

***********************************************************************************************

 Poof! Te pościgi, te wybuchy! Ależ ile się tutaj dzieje, proszę państwa! Wystarczy spojrzeć na tę słodką parę i wykrzyknąć trzy słowa: A nie mówiłem?!

  Chyba znacie więcej magicznych sztuczek niż myślałam. Ze 100 wyświetleń zamieniliście na 200 :D 

Dear Starboy (tłumaczenie PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz