- Czyli cztery dolary- uśmiechnąłem się do uprzejmej kobiety siedzącej na krzesełku przede mną i moją prowizoryczną sztalugą zrobioną z listewek. Pozowała dzielnie przez całe dwie godziny. Nie no tak serio... kręciła się niemiłosiernie. Ni jak nie dało się jej narysować, ale jakoś musiałem podołać. Katorga.
- Proszę bardzo. - dosyć zgrabna blondynka podała mi plik pieniędzy. Po chwili trzymałem już dłoni banknoty. Jeszcze kilka portretów i będę mógł zapłacić rachunek za czynsz.
- Masz ogromny talent. - uśmiechnęła się do mnie, kręcąc na palcu swoje długie farbowane włosy. Czy on próbowała flirtować?
- Dziękuje bardzo, chyba pierwsza mi to mówisz... - kłamie. Sporo osób mi to powtarza (nie chwaląc się oczywiście). - jednak mam nie tylko do tego- postanowiłem spróbować zagaić. Zobaczymy , co z tego wyniknie. W sumie co mi szkodziło i tak miałem zamiar się wyprowadzić.
- Czyli do czego?- zapytała, obniżając lekko głos i przysuwając się do mnie, co od razu zauważyłem, biorąc do za dobry znak. Francuzki wyjątkowo łatwo jest poderwać.
- Jakby to ująć. - zastanowiłem się przez moment, by dobrze dobrać słowa - potrafię odpowiednio dogodzić kobiecie- oznajmiłem, uśmiechając się. Byłem zbyt bezpośredni. To moja wada I zaleta. Zależy od sytuacji, jednak o dziwo tym razem to zadziałało. Blondynka z apaszką owiniętą wokoło szyi zachichotała, co było dobrym znakiem.
- Chciałabym zobaczyć czy mnie zadowolisz. - odparła zadziornie- może pójdziemy ode mnie. Mieszkam niedaleko- oznajmiła, nie owijając w bawełnę. W sumie wyglądała na puszczalską.
Spędziła ze mną jakąś godzinę, podczas której praktycznie w ogóle nie rozmawialiśmy. Wyjaśnijmy coś sobie. To nie był dialog na wysokim poziomie.Mogłem po tej godzinie stwierdzić, że była łatwa. Nawet za łatwa dlatego z braku jakiegokolwiek wyzwania nie był to dobry seks.
No ale cóż musiałem się pogodzić z tym. Jeszcze trafi się jakaś lepsza laska, natomiast teraz wróciłem na swoje poprzednie miejsce, od nowa rozkładając się ze wszystkimi rzeczami. Technicznie rzecz biorąc, straciłem godzinę z życia. W tym czasie mogłem zarobić jeszcze 4 dolce.
No ale cóż mówi się trudno. Sam sobie na to zapracowałem.Po jakiś czasie siedzenia na ławce i bazgrania w notatniku z powodu braku klientów zobaczyłem z daleka znajoma postać. Frank siedział na trawie i grał na swojej gitarze.
- Hej frank- krzyknąłem w jego stronę, gdyż chłopak był dość blisko. Ten jedynie rozejrzał się dziwnie, nie wiedząc czy aby się nie przesłyszał, dopiero po chwili mnie dostrzegając.
- Zająłeś mi moją ławkę. - mruknął z wyrzutem chłopak, marszcząc brwi, następnie wstając i biorąc instrument pod pachę.
- Była wolna. - wzruszyłem ramionami i uśmiechając się - Zresztą możesz się dosiąść. - powiedziałem, robiąc mu miejsce - I tak nie mam kogo rysować. - westchnąłem.
- Nie masz klientów?- zapytał, na co pokręciło przecząco głową. Widziałem jak poważnie zastanawia się nad tym co chciał powiedzieć - W sumie teoretycznie, jeżeli chcesz i to nie problem...- zaczął Frank- Możesz narysować mnie. - wzruszył ramionami.
- Serio?! - nagle zbystrzałem. Czekałem na to już sporo czasu.- Tym razem nie zabierzesz mi szkicownika? - zaśmiałem się. Że też teraz zebrało mi się na żarty. Ogarnij się, bo się rozmyśli.
- Nie, a nawet będę siedział spokojnie. - zapewnił mnie, posyłając szczery uśmiech.
- Miło. - mruknąłem pod nosem, przygotowując czystą kartkę. - Usiądź na krzesełku.- poprosiłem, wysuwając stołek na którym ten usiadł. Nie mogłem powstrzymać emocji, co w sumie jest trochę dziwne. Mam prawie 29 lat i jaram się tym, że mogę narysować jakiegoś chłopak. Może trochę jestem pokręcony. Jakby ktoś to wytłumaczył „jestem artystą".