Rano obudził mnie dźwięk rozbijanego szkła. Szybko zerwałem się z łóżka, chcąc się dowiedzieć co się dzieje. Jak się okazało, na szczęście to tylko Frank coś rozbił.
- Wybacz. - mruknął dalej będąc lekko przestraszonym. Mało mnie to jednak obchodziło. Miałem teraz większy problem niż rozbity talerz. A dokładniej kaca. Tylko to mnie teraz interesowało.
- Spoko. - powiedziałem tylko wzdychając i omijając szkło żeby napić się wody, ten jednak dalej wydawał się być jakiś dziwny, szczególnie gdy wymijałem kolejne kawałki szkła chodząc na bosaka. Głowa mi pulsowała. Potrzebne mi są magiczne antykacowe tabletki. Wziąłem dwie na raz nie popijając. Twardziele połykają bez niczyjej pomocy.
- Jesteś głodny? - zapytałem otwierając lodówkę. Pusta. - Chyba jednak nie możesz być. Nic nie posiadam - mruknąłem obojętnie.
- Bo zostały 4 jajka i chciałem zrobić jajecznice, ale wszystko rozbiłem - westchnął krzywiąc się lekko nie wiedząc jak zareaguje. Szczerze? Mam wyjebane. Byleby kac minął.
- Trudno. - oznajmiłem - Może mam jakieś płatki. Suche. - powiedziałem - Ale nie wiem w sumie w której szafce. - dodałem - Jeżeli jesteś bardzo głodny to poszukaj, a ja idę się umyć. - odparłem mając w duchu nadzieję, że zimny prysznic dobrze mi zrobi. Zaraz po dotarciu do łazienki pozbyłem się szybko workowatej piżamy i nagi spojrzałem w lustro.
- Kurwa. - spojrzałem na podbite oko. Nie zauważyłem tego wcześniej. - No i teraz tym trudniej będzie rysować dzieci na placu zabaw. - westchnąłem. Spuściłem głowę wchodząc do wanny, by się obmyć i na chwilę odciąć od rzeczywistości.
Nie trwało to długo, a już byłem świerzy i pachnący, więc wyszedłem z wanny i owinąłem ręcznik wokoło bioder.
Patrząc na moje odbicie w lustrze, stwierdziłem, że powinienem zafarbować od nowa włosy. Czerwony kolor zaczął już powoli robić się nijaki co spowodowane było ciemnymi odrostami. Problem w tym, że kończyła mi się kasa, co oznaczało, że musiałem od nowa zarobić.
- Jak chcesz to idź się umyj. Weź sobie ręcznik jest w szafie.- odparłem obojętnie po wyjściu z łazienki, gdy tylko zobaczyłem Franka stojącego w korytarzu. Chyba chciał się bezszelestnie wymknąć.
- Ja się już będę zbierał.- odparł - Serio dzięki za wszystko, ale muszę już iść. Rodzice będą się martwili.
- No okey. - powiedziałem obojętnie
w sumie zależało mi na tym aby został.. porozmawialibyśmy o czymś, ja bym go narysował.. no ale nie mogłem pokazać, że mi zależy. Trudno. Spotkaliśmy się dwa razy. Trzeci też się napatoczy.- To pa - powiedział chłopak, gdyż był już ubrany.
- Na razie Frank. - powiedziałem i pomachałem do niego. Z jednej strony potrzebowałem spokoju i ciszy z drugiej jednak modela do jakiegoś rysunku...
Gdy chłopak wyszedł ponownie położyłem się na łóżku. Zaczynając zastanawiać się gdzie teraz chciałbym jechać. W sumie nie miałem zbyt dużego wyboru pojadę tam, gdzie ktoś akurat mnie zabierze.