- Halo? - zapytałem odbierając telefon i czekając aż ktoś po drugiej stronie się zgłosi.- Gee.. to ty?- usłyszałem niepewny głos w słuchawce. Pierwszy raz zdrobnił moje imię. Słodkie.
- Tak - powiedziałem od razu.
- Przepraszam że nie zadzwoniłem wcześniej- chłopak już chciał się usprawiedliwić jakoś lecz mu przerwałem.
- Aż dwa dni czekałem na twój telefon lub chociaż SMSa. - odparłem odgarniając włosy do tyłu wolną dłonią- już zacząłem myśleć, że podałem ci zły numer lub po prostu nie chcesz ze mną gadać.- zaśmiałem się półgębkiem ten jednak chyba nie podzielał mojego dosyć lekkiego nastroju.
- Nie, nie o to chodzi.. po prostu powiedziałem wszytko rodzicom..- mrukną z jakby bojaźnią.
- I co powiedzieli? - zapytałem z ciekawości i jednocześnie pewnym lękiem przed tym że ci zabronią mu się ze mną spotykać czy nawet rozmawiać.
- No, że nie mogę się z tobą widywać... wiedzą, że pozowałem dla ciebie i że się całowaliśmy... nie i możemy być razem- usłyszałem. Czekaj co ? My? Razem? Jakie my? Nigdy nie było żadnego my. Teraz naprawdę zacząłem panikować.- Ale ja chce. Kocham cie Gee.. potrzebowałem trochę czasu aby wszystko pokładać i się udało. Naprawdę chce z tobą być- nie nie nie. To nie tak miało być... ja go tylko chciałem ośmielić , nie w sobie rozkochać. Chciałem się dobrze bawić, myślałem, że on tez. Przecież my nie mieliśmy być razem.
- Oh - tylko to udało mi się powiedzieć. Byłem w szoku i kompletnie nie wiedziałem co mam mówić. Coś w stylu "no wiesz jakby nie jesteśmy razem w planach miałem tylko cie narysować, przelecieć i wyjechać z miasta. Czyli między nami okey?" No nie przecież nie mogłem tak...
-Gee?- Frank się widocznie zaniepokoił przez dłuższą ciszę z mojej strony.
I w tamtym momencie zrobiłem najgłupsze rzecz na świecie
- Przepraszam Frank muszę kończyć ktoś do mnie przyszedł.- Chciałem się jak najszybciej rozłączyć- zadzwonię później pa. - rzuciłem rozłączając się.
- Kurwa- krzyknąłem jak najgłośniej potrafiłem- Kurwa- powtórzyłem jakby ktoś jeszcze w kamienicy nie usłyszał .
Nie chciałem dawać Frankowi choćby najmniejszego pozoru że coś do niego czuję iż w istocie nie czułem. Chciałem co prawda uprawiać z nim seks i może czasem się z nim całować bo wiadomo ale bez przesady nie chciałem mu nic obiecywać. Zero zobowiązań. Nie po to uciekłam z domu i wyjechałem z miasta by teraz być w związku. Nie nadawałem się do tego. Zobowiązania i to wszystko to dla mnie za dużo. przecież to było moje motto." przyjechać , pobawić, zarobić i wyjechać"
Westchnąłem kładąc się na łóżko. Nie mogę w to uwierzyć... Frank mnie kocha.. No a przynajmniej tak myśli. W sumie chyba nawet nie wie co to znaczy
- Co ja mam teraz robić? - jęknąłem po raz kolejny zamykając oczy...
Chciałem wyjechać i zacząć wszystko od nowa, ale na mojej drodze znalazł się problem. Frank. Nie chciałem go zranić bo naprawdę bardzo mi na nim zależało a może nie tyle co na nim a na ytm by nie zniszczyć mu życia tak jak to mi kiedyś uczyniono. Nie umiem tego wytłumaczyć. Po prostu myśl że może przeze mnie cierpieć była zbyt straszna.