4

912 68 4
                                    

~~••~~
Po południu wszyscy dobraliśmy się parami, tak jak wcześniej przydzielił nas ojciec.
- Znalazłem kilka butelek i puszek do których, będziemy strzelać- Stwierdził Joe.
- Dobra, Finn chodź- Mruknęłam ciągnąc go za rękę.
Odeszliśmy od grupy, znaleźliśmy idealne miejsce do ćwiczeń na polanie.
- Weź broń, odbezpiecz magazynek, ustaw broń na wysokości nosa, palcem od prawej dłoni złap za spust, lewą dłoń trzymaj na magazynku- Tłumaczyłam.
- Dobrze...teraz zmruż oczy, żeby wycelować i strzelaj- Stwierdziłam z uśmiechem na ustach.
Finn oddał strzał, który trafił kilka metrów od ustawionej puszki.
- To było zaplanowane- Wymamrotał, patrząc na broń.
- Jasne, okej nic nie szkodzi, spróbuj jeszcze raz- Powiedziałam klepiąc go po ramieniu.
Finn wycelował i ponownie oddał strzał, tym razem trafił w puszkę.
- Masz okazje, poćwiczyć na żywszym przykładzie- Szepnęłam wskazując na spacerowicza, zmierzającego w naszą stronę.
- Nie, Victoria ja nie dam rady, nie każ mi tego robić, proszę- Marudził Finn.
- To jest wojna, nie zabijesz sam zginiesz, rozumiesz?- Zapytałam.
Wolfhard westchnął głośno i wymierzył w zbliżającego się „mężczyznę".
Trafił go prosto w głowę, ze łzami w oczach schował broń za pasek swoich spodni.
- Wracajmy już do kampusu, zobaczymy jak idzie reszcie- Stwierdziłam.
Kiedy doszliśmy do kampusu, panowała tam nieprzyjemna cisza.
- Gdzie się wszyscy podziali?- Zapytał zdziwiony Finn.
- Nie mam pojęcia- Stwierdziłam rozglądając się dookoła.
Nagle usłyszałam szelest gałęzi za naszymi plecami, odwróciłam się w stronę lasu z bronią w ręku.
- To tylko my- Krzyknął Gaten, który szedł z Olivią.
Podbiegłam do niego i pociągnęłam go za koszulkę.
- Nie drzyj się, usłyszą nas!- Warknęłam uderzając przyjaciela w ramie.
Kiedy tato, Joe i Nick wrócili, usiedliśmy przy wczorajszym ognisku.
- Słuchajcie, trzeba nazbierać drewno na wieczorne ognisko a z racji tego, że jedyne co nam zostało do jedzenia to krakersy, musimy coś upolować- Tłumaczył ojciec.
- Czyli idziemy do lasu?- Wtrącił Nick.
- Tak...robimy tak ja, Victoria i Finn idziemy na polowanie, reszta idzie po opał- Stwierdził mężczyzna.
- Najważniejsza zasada...nie rozdzielacie się, nikt nie idzie sam, zrozumiano?- Zapytałam patrząc na Joe.
Lubiłam go, ale zawsze miałam wrażenie, że jest strachliwy, czasami wyobrażałam sobie, jak zostawia Olivię na pastwę losu, w sytuacji zagrażającej życiu.
Tak też zrobiliśmy, rozdzieliliśmy się, podzieleni na dwie grupy.
Szłam razem z tatą, Finn szedł kilka metrów przed nami.
- Dlaczego?- Wyjąkałam patrząc na ojca.
- Co?- Zapytał mrużąc oczy.
- Dlaczego zawsze i do wszystkiego przydzielasz mnie z Finn'em?
- To twój chłopak myślałem...- Przerwałam mu.
- Nie jesteśmy razem, tylko się przyjaźnimy od sześciu lat tato, myślałam, że to jasne- Westchnęłam.
- Widzę to coś miedzy wami, może wy jeszcze tego nie zauważyliście, albo nie chcecie widzieć- Stwierdził mężczyzna.
Przewróciłam oczami i podbiegłam do idącego przed nami Finna.
- Wszystko okej?-Zapytałam posyłając mu ciepły uśmiech.
- Serio pytasz? Nie myłem się od dwóch dni, moi rodzice nie żyją, nie mam nic ani nikogo!- Warknął idąc ze spuszczoną głową.
- Masz Nicka, masz nas! My jesteśmy twoją rodziną, pogódź się z tym co się stało i żyj dalej, musisz!- Stwierdziłam surowym tonem.
- Zamknij się- Wyszeptał Wolfhard.
- Nie masz prawa tak do mnie mowić!- Oburzyłam się.
- Zamknij się, bo go spłoszysz- Stwierdził Finn, wskazując na stojącego kilka metrów przed nami jelenia.
Obróciłam się i spojrzałam na ojca który, celował bronią w zwierzę.
- Zostawmy go- Wyszeptałam, patrząc na bezbronne zwierzę.
- Nie ma takiej opcji- Stwierdził ojciec.
- Ja to zrobię- Wtrącił Finn.
Tato skinął twierdząco głową i schował broń.
Finn wziął głęboki oddech i wycelował w zwierzę, nagle padł strzał.
Mój przyjaciel upadł na ziemie a wystraszony jeleń się spłoszył.
- Finn!- Krzyknęłam klękając nad leżącym przyjacielem.
Mój ojciec natychmiast pobiegł w stronę z której padł strzał.
Koszulka chłopaka była przesiąknięta krwią, podniosłam materiał do góry i zobaczyłam ranę pod prawą piersią.
- Nie rób mi tego!- Wyjąkałam całując go w czoło.
Łzy spływały po moich policzkach a czas zdawał się zatrzymać w miejscu.
Po chwili przybiegł ojciec, ciągnął za sobą starszego mężczyznę.
- Dlaczego to zrobiłeś!?- Krzyknęłam do staruszka.
- Bóg mi świadkiem, że nie chciałem, jestem Otis, jestem myśliwym, pracuje na farmie Douglasów, ten jeleń zasłaniał chłopaka, nie widziałem go- Tłumaczył mężczyzna, wylewając łzy.
- Znasz kogoś kto może nam pomóc?- Zapytał ojciec.
- Tak, Pan Douglas, ten u którego pracuje on, on jest chirurgiem, uratuje go!
- Daleko to stąd?- Zapytałam.
- Jakiś kilometr, trzeba tylko wyjść z lasu na południe i przejść przez łąkę- Wyjaśnił.
- Tato, on traci za dużo krwi- Stwierdziłam, gładząc Finna po policzku.
- Nie ma sensu wracać po auto, jesteśmy jakieś trzy kilometry od kampusu, szybciej dojdziemy na tą farmę na piechotę- Wyjaśnił ojciec, biorąc Finna na ręce.
- Prowadź!- Warknęłam patrząc na staruszka.
- Bez żadnych sztuczek- Dodałam po chwili, wyciągając broń.

The Walking Dead~ Noah SchnappOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz