2

1.1K 87 7
                                    

•~~~•
Przyjechaliśmy pod dom Finna, pierwsza szła Olivia, trzymając w dłoni pistolet.
Drzwi do domu Wolfharda były szeroko otwarte.
Weszliśmy do salonu, ale nie zastaliśmy nic oprócz śladów świeżej krwi.
- Mamo!- Krzyknął chłopak łamiącym się głosem.
Usłyszeliśmy ciche pukanie, dochodzące z łazienki.
Joe otworzył drzwi a z pomieszczenia wyszła Pani Wolfhard.
Nie miała ręki, głośno warczała a z jej ramienia wciąż tryskała krew.
- Nic Ci nie będzie mamo, zabierzemy cię do szpitala- Stwierdził Finn, podchodząc do kobiety.
- Nie zbliżaj się do niej!- Krzyknęła Olivia.
- To moja mama! Potrzebuje pomocy!- Wrzasnął chłopak, zalewając się łzami.
Finn podszedł do matki, kobieta rzuciła się na syna przewracając go na ziemie.
- Złaś z niego!- Warknął Joe podnosząc kobietę i rzucając nią o ścianę.
Gaten pomógł wstać Finn'owi, podeszłam do przyjaciela i złapałam go za rękę.
Wiedziałam co trzeba zrobić wiedziałam, że to konieczne.
Olivia wzięła głęboki oddech i oddała strzał prosto w głowę kobiety, która zsunęła się po ścianie.
- Nie! Zabiłaś mamę!- Wrzeszczał zalany łzami Finn.
- Finn! Finn! Posłuchaj mnie, to już nie była twoja mama, rzuciła się na ciebie, chciała cię skrzywdzić, rozumiesz? Olivia musiała ją zabić! Inaczej ugryzła by cię i skończyłbyś jak ona, tego chciałeś? Zabić swoich przyjaciół?- Krzyczałam trzymając twarz przyjaciela w dłoniach.
Usłyszeliśmy, że ktoś schodzi po schodach, wybiegliśmy z łazienki, kierując się w stronę piętra.
Na schodach stał starszy brat Finna, Nick.
- To wy, dzięki Bogu-Wyszeptał chłopak, przytulając młodszego brata.
- Zabiliście mamę? Słyszałem strzał- Zapytał Nick, patrząc na Olivię.
- Przykro mi, ale musiałam to zrobić, zaatakowała młodego- Wyjaśniła dziewczyna.
- Wiem, rozumiem...musiałem zastrzelić ojca- Wyszeptał chłopak.
- Gdzie on jest?- Zapytał wystraszony Finn.
- Na górze w sypialni, nie wiem co tu się dzieje, wróciłem dzisiaj szybciej z uczelni, jak już wszedłem do domu to oni...już byli tym...tym czymś- Powiedział chłopak ocierając łzy.
- Spacerowicze- Westchnęłam.
- Co?- Wyjąkał kiwając głową.
- Mówimy na nich spacerowicze- Wyjaśniłam.
- Skąd masz broń?- Zapytał Joe, patrząc na Nicka.
- Ojciec kupił trzy lata temu, po tym jak obrabowali nam dom- Powiedział.
Gaten stał z boku, nie odzywając się, przysłuchiwał się wszystkiemu w spokoju.
- Teraz do Gatena, w domu jest jego mama i pięcioletnia siostra- Wyjaśniłam.
- Nie ma nikogo- Wyszeptał.
- Co?- Zapytałam.
- Mama i Tracy pojechały do Virginii dwa dni temu, do ciotki- Westchnął chłopak, opierając się o ścianę.
- Są bezpieczne- Wtrąciła Olivia.
- Tak myślisz? Jeśli ten wirus jest w powietrzu to rozpowszechnia się po całych stanach! Atlanta to nie jedyne miasto, które jest stertą gruzu!- Wrzasnął chłopak.
- Spakujcie kilka ubrań, jedzenie i leki, Nick weź broń i naboje, macie dziesięć minut!- Wyjaśniła Olivia, patrząc na dwóch braci.
Ci posłusznie skinęli głowami i w pośpiechu zaczęli pakować niezbędne rzeczy.
- Musimy znaleźć tatę- Powiedziałam patrząc na siostrę.
- Victoria...jeśli wysłali go w miasto, to nie wiem czy go jeszcze zobaczymy- Wyszeptała.
- Znasz ojca! To najlepszy policjant o jakim kiedykolwiek słyszałam! Pewnie nas szuka! My musimy znaleźć jego!
- Ale jeśli...jeśli on nie żyje to tracimy tylko czas, musimy się wynosić z miasta.
- Wolisz szukać matki? Która nas zostawiła i uciekła do swojego kochanka?- Zapytałam, na co Olivia zmrużyła oczy.
- Myślisz, że nie wiem o tajemniczym Jacku z Florydy? Wiesz co? Mam nadzieje, że matka nie dała rady tam dojechać, niech zgnije razem ze spacerowiczami!- Warknęłam.
Nick i Finn spakowali wszystkie niezbędne rzeczy, wrzucili torby do samochodu chłopaka.
- Jedziemy do naszego domu, jedźcie tuż za nami, żebyśmy się nie rozłączyli- Powiedziała Olivia do Nicka, który razem z Finn'em wsiadł do swojego samochodu.
- Włącz radio- Powiedziałam patrząc na siostrę.
Dziewczyna wykonała polecenie a po chwili z radia dobiegł nas niewyraźny głos, który zakłócany był przez szum.

Dwudziesty trzeci maj, dwa tysiące osiemnasty rok, godzina czternasta dwadzieścia siedem, Stany Zjednoczone, stan Georgia miasto Atlanta...alarm zagrożenia najwyższego stopnia, w Centrum Kontroli Chorób przy Clifton Road, doszło do wycieku groźnego wirusa, który szaleje teraz w powietrzu.
Prosimy wszystkich o natychmiastowe opuszczenie miasta, jeśli nie macie takiej możliwości, prosimy zaryglować drzwi i okien i pozostać w domach, nie wyłączać odbiornika radiowego.

I to tyle, po tej wypowiedzi sygnał się urwał.
- Mogli powiedzieć, że ten wirus zamienia ludzi w żywych trupów- Warknął Joe.
- Będziemy potrzebować więcej broni i amunicji- Powiedziałam patrząc na Olivię.
- Pojedziemy na komendę, musimy tylko zabrać z domu najpotrzebniejsze rzeczy- Wyjaśniła.
Wysiedliśmy pod naszym domem, podeszłam do drzwi, które były zamknięte na klucz.
Odetchnęłam z ulgą, szukając w kieszeni kluczy.
Weszliśmy do środka, już w korytarzu potknęłam się o cztery torby.
- Co to?- Zapytałam patrząc na bagaże.
- Chyba mama wróciła- Wyszeptała Olivia.
- Mam nadzieje, że nie- Warknęłam.
Finn pomógł mi wstać, Olivia i Joe poszli sprawdzić resztę domu a ja z moimi przyjaciółmi stałam obok tajemniczych torb.
- Sprawdzimy co tam jest czy będziemy tak stać?- Zapytałam.
Gaten i Finn westchnęli głośno, rozpinając czarne torby.
- Kurwa nie wierzę- Zaśmiałam się.
Cztery, duże torby, wypełnione były pistoletami, karabinami, granatami, zasłonami dymnymi i amunicją.
- Dlaczego masz to na chacie?- Zapytał wystraszony Gaten.
- Rano tego nie było, więc tato musiał to podłożyć kiedy to wszystko się zaczęło...wiedział, że wrócimy do domu- Wyjaśniłam z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Czy coś z tego się nada?- Zapytał Finn.
- Cholera jasne! Glock 19, Glock 22, Smith i Wesson, na moje oko model MP9, Berreta Model 92, Colt M1911, Remington 870, podwójny magazynek, będzie strzelał jak petarda, i karabin Colt M4- Tłumaczyłam wskazując na broń.
- Znasz się na broni? Mogłaś mówić, zanim straszyłem babkę od matmy, pistoletem na wodę- Warknął Finn.
- Olivia! Joe! Chodźcie tu! Mamy broń i amunicję!- Wrzasnęłam.
- Zamknij się! Ściągniesz tu spacerowiczów!- Warknął Gaten uderzając mnie w ramie.
- Młody ma racje- Usłyszałam głos taty, schodzącego po schodach.
- Tato!- Krzyknęłam podbiegając do mężczyzny.
- Kochanie, nie mamy czasu- Poganiał mnie ojciec.
- Gdzie Olivia?- Zapytałam rozglądając się dookoła.
- Na górze, poprosiłem ją żeby spakowała kilka waszych rzeczy, w tym czasie, wy pomożecie mi zanieść broń do samochodu- Wyjaśnił mężczyzna patrząc na mnie i moich przyjaciół.
- Tak jest Panie komendancie!- Stwierdził Wolfhard.
- Tyle razy Ci mówiłem Finn, jestem szeryfem- Zaśmiał się ojciec.
Po dziesięciu minutach Olivia i Joe, dołączyli do nas.
Nick i Finn jechali tuż za nami, w kierunku znanym tylko mojemu tacie.
- Gdzie tak w ogóle jedziemy?- Zapytałam patrząc na mężczyznę.
- Jak najdalej od Atlanty, musimy rozbić jakiś obóz- Westchnął.
Chciałam się go zapytać co zrobimy z matką wiem, że ojciec kochał ją nad życie.
Nie zadałam jednak tego pytania, nie chciałam mowić o tej kobiecie.

The Walking Dead~ Noah SchnappOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz