86.

1.3K 53 12
                                    

Dzisiaj mija równy miesiąc odkąd Ashton przyleciał do LA, co równa się z tym, że zostały jakieś dwa tygodnie do jego wyjazdu w trasę. Nie ukrywam, jest mi z tego powodu smutno, ale byłabym suką, gdybym poprosiła go o zastanie. 5 seconds of summer jest dla niego tak samo ważne jak dla mnie Little Mix. Jednak nie wiem jak ja sobie bez niego poradzę. Wiem, że nie jestem sama, ponieważ mam dziewczyny, ale muszę przyznać, że one nie potrafią mnie tak uspokoić jak robi to Ashton. U blondyna wystarczy jeden dotyk i szept, aby rozluźnić moje ciało oraz przepędzić złe myśli, z dziewczynami jest inaczej. Nie wiem dlaczego, ale cieszę się, że jest choć jedna osoba, która tak potrafi.

- Hej, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Pomachał mi przed twarzą, a ja ocknęłam się.
- Przepraszam, zamyśliłam się - Posłałam mu lekki uśmiech, który odwzajemnił.
- O czym tak myślisz? Cały dzień chodzisz z głową w chmurach.
- Wiem, przepraszam, ale nie mogę się pogodzić z faktem, że za dwa tygodnie cię już tutaj nie będzie - Powiedziałam smutno, a Ashton usiadł bliżej mnie.
- Oj, Jadie. Nie zawracaj sobie tym teraz głowy. Jak sama mówisz, mamy jeszcze całe dwa tygodnie - Objął mnie ramieniem, a ja oparłam o niego głowę.
- Nie zamierzasz spotkać się z rodziną przed wylotem? - Zapytałam zaskoczona.
- Nie ma takiej potrzeby. Nasz pierwszy koncert z trasy jest właśnie w Sydney - Powiedział z nutą niechęci w głosie.
- Co jest? Nie chcesz tam lecieć? Przecież to wasze rodzinne miasto!
- Do którego wprowadziła się Bryana. Wiem, że będzie na tym występie i wiem, że będę musiał się z nią zmierzyć. Nie chcę tego, Jade.
- Pomyśl o pozytywach. Spotkasz swoją mamę, rodzeństwo oraz mnóstwo wspaniałych fanów, którzy kupili bilet, aby was posłuchać na żywo. Bryana to jest jednyny minus tego wszystkiego. Do tego, nie będziesz tam cały czas, a dwa dni. Minie ci to błyskawicznie, Ashie, zobaczysz - Poczochrałam jego włosy, na co się zaśmiał.
- Jak tak to przedstawiasz, wydaje się to banalnie proste - Uśmiechnął się.
- Bo takie jest, głupolu - Usiadłam mu na kolanach i spojrzałam prosto w jego oczy.
- Jednak nie wyobrażam sobie sześciu miesięcy rozłąki. Będzie mi brakowało twojej wesołej gęby - Dodałam i mocno się w niego wtuliłam. Uwielbiałam go przytulać.
- Ja też, Jade. Uwierz mi, że jakbym mógł, to bym cię ze sobą zabrał. Jednak ty masz własny zespół i swoje życie - Odparł cicho.
- Boję się, Ashton - Wyszeptałam po chwili.
- Czego?
- Że to wszystko do mnie wróci. Ostatnio było okej, ale wiem, że nie wytrzymam tego na dłuższą metę.
- Tak w ogóle to skąd te wszystkie lęki i koszmary? - Zapytał, a mnie na chwilę zatkało. No tak, przecież ja mu tego nie wyjaśniłam. Idiotka.
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Tylko, jeśli jesteś gotowa.
- Dobrze, ale obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz - Odsunęłam się na chwilę, by ponownie spojrzeć mu w oczy.
- Obiecuję, Jade. To zostanie między nami na tej kanapie - Powiedział, a ja wróciłam do naszej poprzedniej pozycji. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić.
- Zaczęło się to pod koniec gimnazjum. Był to mój ostatni rok, który miał być wyjątkowy, ponieważ w końcu za rok mieliśmy zacząć liceum. Nasz początek dorosłego życia. Niestety całą moją dobrą energię i pozytywne myślenie wywiało już pierwszego dnia po powrocie do szkoły. Nie należałam wtedy do najszczuplejszych osób, ale nie było ze mną również najgorzej. Jednak, kiedy koleżanki z klasy zauważyły, że po wakacjach przybrało mi się na wadze, nie powstrzymały się od złośliwych komentarzy. Starałam się to ignorować i normalnie funkcjonować przez pierwsze tygodnie, ale to wcale nie pomagało. Codziennie słyszałam, że jestem grubą świnią, że nikt mnie nie kocha oraz, że jestem największą porażką. W końcu w to uwierzyłam i postanowiłam to zmienić. Zmniejszyłam swoje porcje jedzenia oraz wprowadziłam do swojego życia ruch. Traciłam na wadze, zaczęłam się malować oraz ładnie ubierać i wiesz co? Gówno. One ciągle ze mnie szydziły i mnie poniżały. Stwierdziłam, że muszę być tak to jeszcze chudsza oraz się ich słuchać. Działo się tak do momentu, aż moja mama nie powiedziała dość. Po kilkunastu namowach i prośbach, zgodziłam się jej o wszystkim opowiedzieć. Doprowadziłam ją wtedy do łez, co tylko spotęgowało złe myśli takie jak "jesteś najgorsza", "one mają rację", "musisz być lepsza" i nie chodziło już tylko o wygląd. Te myśli zostały ze mną nawet wtedy, kiedy skończyłam gimnazjum i zaczęłam wyglądać jak człowiek, a nie trup. Skończyłam liceum, w którym poznałam dziewczyny, moje obecne najlepsze przyjaciółki aka siostry oraz tam powstał nasz zespół, ale myśli nadal były. Kilkakrotnie chciałam prosić kogoś o pomoc, ale nie mogłam się przemóc. Kiedy zostaję sama i coś przypomni mi o tamtym momencie mojego życia, albo ktoś powie coś, co mi się z nim kojarzy, myśli wracają, a z nimi koszmary. Nie lubię się komuś narzucać lub być dla kogoś obciążeniem. Dopiero te bariery przerwały Lee, Jesy, Perrie oraz Jed. To on był moją pierwszą miłością, ale nawet to musiałam spieprzyć. Ja po prostu bardzo łatwo wpadam w to gówno, za każdym razem, przez co tracę bliskie mi osoby. Boję się, że i ciebie stracę - Skończyłam i dopiero doszło do mnie co się dzieje wokół mnie.

Miałam całą mokrą twarz od łez, a Ashton koszulkę. Chłopak mocno mnie tulił i głaskał po plecach. Całował mnie co jakiś czas w czoło, pozwalając wylać słowa ciążące moje serce i umysł.

- Dziękuję, że mi powiedziałaś, Jade. Obiecuję, że zrobię co w mojej mocy, aby tobie pomóc to przełamać i dać ci spokojne życie, bez tych paskudnych myśli - Powiedział po chwili ciszy.
- Mi już chyba nic nie pomoże, Ash - Mruknęłam cicho, a on złapał mnie za podbródek i zmusił, abym na niego spojrzała.
- Nie mów tak. Lepsza późna pomoc niż żadna. Zrozum, że jesteś wspaniała i wiele osób cieszy się, że ma cię w swoim życiu. Jedna z tych osób siedzi właśnie przed tobą - Odparł, a ja się uśmiechnęłam.
- Cieszysz się, że mnie poznałeś? - Zapytałam dla pewności, a on przytaknął.
- Jesteś dla mnie cholernie ważna i bardzo się cieszę, że cię poznałem. Rozjaśniła pani moje życie, panno Thirlwall.
- Pan również rozjaśnił moje wariackie życie i dzięki panu staję się lepszą wersją siebie, panie Irwin - Powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy, a następnie złożyłam na jego policzku krótki pocałunek.
- Jesteś dla mnie bardzo ważny i wiem, że mogę ci zaufać, dlatego mam do ciebie ogromną prośbę. Uratuj mnie i spraw, abym mogła być już zawsze swoją lepszą wersją - Powiedziałam błagalnym głosem, a chłopak tylko przytaknął i złożył na moim czole pocałunek.
- Postaram się jak tylko mogę, aby tak się stało, Jadie - Powiedział, a ja zamknęłam oczy.

W końcu nadszedł ten dzień, w którym poprosiłam o pomoc. Ten dzień nie może się już stać bardziej szalonym.


// No i nadszedł dzień prawdy.
Ten rozdział jest najdłuższym rozdziałem jaki kiedykolwiek napisałam. Ma 1194 słowa. Kiedyś nie byłam nawet w stanie napisać 500. Teraz to żaden problem. To niesamowite jak się rozwijamy!

Okej, ale wracając do rozdziału. Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział i, że choć trochę rozumiecie to co chciałam przekazać.

Miłego dnia ♥️😚

"Happy" Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz