6. On tak naprawdę nie ma zamiaru...?

179 8 0
                                    


- Napisz, co ci szkodzi? - Gigi nalegała, żebym odnowiła tą przedziwną relację z Justinem, ale ja  nie byłam do tego przekonana. Po co miałam to robić? On i tak miał mnie gdzieś. Poza tym kiedyś i tak to się wyda.

- Nie wiem, to skomplikowane - westchnęłam. 

- Brzmisz jakbyś była z nim w długoletnim związku - przyjaciółka się zaśmiała, a ja spojrzałam na nią z politowaniem. Prychnęłam. 

- On i tak ma mnie w dupie.

- To spraw, żeby tak nie było. Zaistnij w końcu laska!

Chciałam, naprawdę... Wewnątrz mnie wszystko krzyczało 'napisz!', ale... Bałam się tego. 

- Dobra, dzwonię do Jake'a - zmrużyłam na nią oczy. Sięgnęła po ciężką broń. Doskonale wiedziałam, że Jake mi nie odpuści. A jak jeszcze do tego Georgia się dołoży, to już w ogóle.

Jake odebrał po dwóch nie pełnych sygnałach. Oczywiście, on ciągle jest na telefonie. 

- Sieloooo co tam? - odezwał się, a ja przewróciłam oczami. Muszę być silna.

- Cześć, słuchaj, jest u mnie Teri iiiii... Ona nie chce napisać do Biebera. Powiedz jej coś! - wystawiła słuchawkę w moją stronę uprzednio wciskając głośnomówiący tryb. 

- Bae, zwariowałaś? Wiesz jaka to szansa? Bierz go zanim ja to zrobię!

- Jezu - zasłoniłam twarz dłońmi. - Spójrzcie na niego i na mnie! Wy serio myślicie, że taki przystojniak jak on może zauważyć taką dziewczynę jak ja?

- Co jest w tobie niby nie tak? - Gigi uniosła brew, mierząc mnie wzrokiem. Ugh, Boże, dopomóż.

- Nic, ale nie jestem z tych swer. 

- Ja też, a założysz się, że w tydzień go przelecę?

- JAKE! - pisnęłyśmy obie.

- Co Jake?! Śpiesz się kochanie! Czas leci! 

I rozłączył się.

- On tak naprawdę nie ma zamiaru...? - spojrzałam na Gigi, a ona wzruszyła ramionami z niewinnym uśmiechem. Odchyliłam głowę.

Jak to było w tej piosence? 'Here we go again'?


***

Co miałabym mu niby napisać? Nawet nie wiedziałam jak zacząć, żeby nie pomyślał, że piszą do niego dwie pieprznięte laski. 

Nie chciałam też prosić o pomoc któregoś z tej zdradzieckiej dwójki. Nie można im ufać. Zwłaszcza Jake'owi... Nie, on tego nie zrobi. 

Chociaż... To Jake. 

Kurwa.

Ty: Rzuć okiem na to, co mnie otacza

Welshly Arms zawsze dobry, prawda?

Kto jak kto, ale on powinien znam tą piosenkę. Mam taką nadzieję. Staram się raczej dobierać takie, które są znane, ale nie rozpoznawalne. Chociaż... Umówmy się, nikt nie jest takim idiota, żeby nie zauważyć, że to teksty z piosenek. 

Tak?

Odrzuciłam telefon na biurko i podkuliłam nogi pod brodę. Teraz tylko czekać. 

Z nerwów zaczęłam gryźć paznokcie. Kurde, zrobię z siebie idiotkę. Bankowo. 

Po pięciu minutach na kciuku prawej dłoni i palcu serdecznym u lewej dłoni nie miałam już lakieru. Nie wiedziałam skąd ten stres... W końcu on nie wie kto pisze. 

Ping!

Napisał!

Rzuciłam się po telefon i prawie spadłam przez to z krzesła, ale to nie było ważne. Przeczytałam na podglądzie co napisał.

Justin: Teraz jest was dwie? 

Tak jak myślałam, pomyślał, że teraz robią sobie z niego jaja jakieś mało inteligentne przyjaciółki. 

Ty: Nah, to ja :)

Justin: :)

Zapowietrzę się...

Justin: Czemu inny numer? Co, nie chcesz, żebym Cię namierzył? 

Haha. Naprawdę się zaśmiałam.

Ty: Zbierając strony z magazynów

Justin: Ummmmmm nie, nie czytuję

Ty: Szukamy odpowiedzi

Justin: Zgadzam się :]

Ty: Odkąd skończyliśmy 17 lat

Justin: Nooo zgadza się

Ty: Wiesz, że prawda może być bronią

Justin: Ha

Justin: Wiem

Justin: Dlatego nie chcesz mi powiedzieć kim jesteś? 

Nie, bo i tak mnie nie zaakceptujesz haha

Ty: Do walki z tym światem chorych intencji

Justin: Głębokie

Ty: Nowa odpowiedz na to samo pytanie

Justin: Wcale nie! 

Justin: Ani razu mi nie odpowiedziałaś XD

Ty:  Jak długo będziesz powtarzał tą samą lekcję?

Justin: Dopóki mi nie odpowiesz (?)

On jednak jest idiotą...

Ale to nie tak, że szczerzę się do ekranu jak niezrównoważona psychicznie. 

Ty: Myślę, że oni odbierają to w zły sposób

Justin: Kto?

Justin: Nie rozuuuuumieeemmmmm

Tym razem to ja nie odpisałam. 

Piosenka dalej jest zbyt rozpoznawalna, a mnie się tak trzęsły dłonie, że zamiast w 'a' na ekranie trafiałam w 'm'. A to już coś znaczy i to bynajmniej nic dobrego. Zrobię sobie przerwę i uspokoję się. 

Dlatego nie chciałam tego zaczynać od nowa. Zaraz dostanę zawału. 

Postanowiłam podłączyć telefon do ładowarki i zejść na dół po coś zimnego do picia. Mama myła panele mopem, a tego drugiego nie widziała, więc może się wyniósł. Ta, marzenie ściętej głowy.

- Hej - powiedziałam do mamy i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam zimny sok pomarańczowy.

- Pomogłabyś mi.

Przewróciłam oczami. Zaczyna się. 

- Nie mam siły - nalałam soku do szklanki i schowałam butelkę do lodówki.

- Nic nie robisz w tym domu - oparła się o kijek od mopa. - Mogłabyś chociaż posprzątać ten bajzel w swoim pokoju, nie da się tam wejść, żeby się o coś nie zabić!

- Mam posprzątane - syknęłam. - Wiedziałabyś, gdybyś chociaż raz miesięcznie weszła i sprawdziła, czy twoje córka żyje - wyminęłam ją ze szklanką w dłoni.

- Ty! Jak ty się do mnie odzywasz, co?!

Zignorowałam jej krzyk, zamykając się w pokoju na klucz. Gdyby nie ten zamek, nie wytrzymałabym psychicznie w tym domu wariatów. 

Wzięłam telefon do ręki dopiero po solidnym łyku zimnego napoju. 

Ty: Marzymy o spłaceniu długu

Ale teraz to on nie odpisał... I było tak do 22, kiedy to ja zasnęłam.


You've Got a Message✉Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz