VI

410 30 1
                                    

- Proszę pana, znaczy się, ekhem... panie Adnan, przepraszam, bardzo, ale...

- Tak? – zapytał Sadık. Głos kelnera, z wyglądu niezbyt ogarniętego studenta, który dopiero co zaczynał wchodzić w dorosłe życie, wyrwał go z zamyślenia.

- Bo właśnie przyszła do nas pewna pani, nie mówi po turecku, ale jeśli dobrze ją zrozumiałem, twierdzi, że nie musi stać w kolejce, ponieważ ma zarezerwowany stolik... - wyjąkał ponownie chłopina.

Serce Sadıka niespodziewanie nabrało tempa.

- To znaczy – Tu młody kelner chrząknął. – Jest umówiona z panem na pańskie nazw...

- Oczywiście, proszę ją wpuścić! – przerwał mu Sadık entuzjastycznie, niemalże wykrzykując swoje słowa. Kilka sąsiadujących z nim par aż się odwróciło w jego stronę, lecz nie przejął się tym zbytnio.

Przez chwilę chłopak wyglądał tak, jakby chciał jeszcze coś dodać do swojej wypowiedzi, jednak zaraz się opamiętał i – co wydało się personifikacji Turcji bardzo staromodne, wręcz śmieszne – pokłonił się przed nim i odszedł w stronę wejścia, zapewne po to, by przyprowadzić „winowajczynię" całego zajścia.

Na kilka sekund zamknął oczy, spróbował wyobrazić sobie, jak mogła się przygotować na spotkanie, jak mogła wyglądać, przez ile przemian mogła przejść do tamtego czasu...

Niegdyś śledził jej przemiany, głównie z zagranicznej prasy próbował się dowiedzieć, jak się jej powodziło w życiu. Kiedy w 1918 roku udało jej się wreszcie powrócić na mapę Europy, jej wygląd już prawie w ogóle nie przypominał tamtej chudziny, którą stambulscy rybacy kiedyś przywieźli do portu i uczynili z niej swoistą sensację dla uboższych mieszczan. Choć nawet przed sobą Sadık czynił to ze wstydem, to jednak musiał przyznać, że do tamtego dnia trzymał w szufladzie biurka jej zdjęcia z okresu międzywojennego.
Felicja w mundurze wojskowym w towarzystwie Piłsudskiego i jego świty. (W dodatku w spodniach, co wtedy było nie do pomyślenia w przypadku kobiet. Ech, Poleczko, ty mała buntowniczko...)
Felicja wśród kawalerzystów, również w mundurze, dosiada konia i dumnie spogląda w dal.
Felicja na balu we Lwowie, razem z lokalną śmietanką naukową, literacką oraz, jakby powiedział człowiek XXI wieku, biznesową, bawi się i uśmiecha zalotnie do fotografa. Sadık doskonale pamiętał, że kiedyś, w przypływie zazdrości o Polkę, atramentem zamazał twarz mężczyzny stojącego obok Felicji na tamtym zdjęciu. Twarz Ołeksandra, męskiej personifikacji Ukrainy. Ówczesnego, a obecnie byłego męża Łukasiewiczówny.(O Allahu w niebiosach, o ile istniejesz... niechaj imię tego Kozaka będzie przeklęte...)

No i wreszcie, jej portret, wykonany gdzieś u jakiegoś krakowskiego fotografa, jak głosił nieco zamazany napis z tyłu, w roku 1924. Kiedyś, kiedy razem ze swoimi kuzynami, personifikacjami Azerbejdżanu i Turkiestanu, wybrali się na wycieczkę do dawnej stolicy Królestwa Polskiego, wypatrzył je w jakimś antykwariacie. Znajdowało się, posegregowane w pudełku razem z dziesiątkami, jeśli nie setkami innych fotografii z epoki, brudne i zapomniane. Zapewne po dziś dzień również by tam leżało i również by takie było. Zapewne inny mężczyzna by je pominął, no, może obejrzałby przez chwilę, a potem odstawił na miejsce, by tam zdjęcie dalej zbierało kurz. Inny mężczyzna, ale nie Sadık. Coś go przywiało w tamto miejsce, coś kazało mu grzebać w pudełku, coś mówiło mu, że znajdzie tam to, czego szukał od dawna. I znalazł. Tej ślicznej twarzyczki nie mógł pomylić z żadną inną, nawet jeśli zgodnie z ówczesną modą uczyniła ze swoich (niestety, już krótkich) kosmyków piękne, platynowe fale, a usta podkreślała ciemna szminka... to musiała być ona. Dlatego też, zupełnie ignorując narzekania zmęczonych ponad godzinnym czekaniem kuzynów, zapytał sprzedawcę, ile kosztuje zdjęcie, po czym dodał, że jest w stanie dać za nie każdą cenę. Antykwariusz był niskim staruszkiem o długiej brodzie, przez co dziwnie przypominał mu tamtego pamiętnego medyka, który niegdyś uratował Felicję. Historia lubi zataczać koło, oj tak... Zdawało mu się, że w tamtej chwili spotkał inne wcielenie tamtego lekarza, po raz kolejny ratującego Polkę od zapomnienia...
Sadık wolał nie pamiętać dokładnej ceny, którą podał mu mężczyzna, lecz na pewno pamiętał, że kosztowało ono tyle, że zupełnie nie starczało mu na obiad. Musiał patrzeć, jak jego towarzysze zajadali się ze smakiem (oraz z zapewne niemą satysfakcją), a jedynym posiłkiem, może nie dla jego ciała, ale dla duszy było zdjęcie, włożone w bezpieczną kieszeń jego kurtki, tuż przy sercu...

- Sadık, przepraszam cię bardzo za spóźnienie, ale naprawdę nie spodziewałam się, że masz tutaj takie korki...

Personifikacja Republiki Turcji zamrugał kilkukrotnie. Zaklął w duchu, ponieważ po raz kolejny oddał się rozmyślaniom, zamiast – tym razem, już na spokojnie – poczekać na swojego gościa.

Jednak natychmiast się doprowadził do porządku, kiedy przeniósł swoją całą uwagę na nią. Drobną, o smukłej talii, z zalotnym uśmiechem wypisanym na kształtnych wargach... Sadıkowi nigdy do końca nie podobały się krótkie włosy u kobiet, i choć widział już wcześniej Felicję w tej fryzurze, to dopiero w tamtej chwili musiał to przyznać – Polce było w niej naprawdę dobrze. I jeszcze te iskierki w zielonych oczach, zdradzające, jak bardzo dzika i nieugięta potrafiła być...

- Warszawa czy Kraków to przy Stambule nic! – zaśmiała się, ukazując rządek białych i drobnych jak perełki ząbków.

- No ba! – również odparł jej uśmiechem. – Zatem musisz mieć za sobą długą drogę. Chyba przyznasz, że zasługujesz na odpoczynek, prawda, Felicjo?

Personifikacja Rzeczpospolitej Polskiej zaśmiała się cicho, po czym jej twarzyczkę znów rozświetlił uśmiech. Sadık z trudem powstrzymał się przed tym, by opanował go kolejny marzycielski stan...

- Tak, Sadık, zdecydowanie tak... - Tym razem zamyśleniu uległa ona. Personifikacja Republiki Turcji jak zahipnotyzowany spoglądał, jak Polka przez niecałą minutę bawiła się pustym kieliszkiem do wina, jak szkło artystyczne niemalże przepływało między jej szczupłymi, sprawnymi palcami.

- Przepraszam – powiedziała nagle Felicja, zdecydowanym ruchem odstawiając kieliszek na stolik. Gdyby nie biały, gruby obrus, to zapewne w całej sali rozległ by się głośny brzdęk. – To mi się ostatnio dość często zdarza. Nie wiem, dlaczego, ale...

- ...zamyślasz się? – zasugerował Sadık. – Wracają do ciebie wspomnienia?

- Tak, dokładnie tak! A... a skąd ty wiesz? Też je masz?

- Ostatnio coraz częściej – Sadık uśmiechnął się półgębkiem. Zadecydował, że co jak co, ale Felicji to mógł przyznać się co do swojej... przypadłości.

- Boże... - wyszeptała Felicja. – Wiesz, to zaczęło się krótko po tym, jak mnie tutaj zaprosiłeś. Najpierw zaczęłam śnić o tym, że jestem zwykłą dziewczyną, ale zupełnie nie pamiętam, kim jestem... sen powtórzył się kilka razy, a nim się obejrzałam, zaczęłam mieć te przewidzenia także w trakcie dnia... śniłam o Rzeczpospolitej, o Litwie, o wojnie i... eh, Sadık, czy ja ciebie nie nudzę tą swoją paplaniną?

- Ależ skąd, Felicjo. Z chęcią poznam twoją historię. – odpowiedział jej rozmarzonym głosem Sadık, po czym dodał: – Zamieniam się w słuch.

The Promise - |APH| fem!Poland x TurkeyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz