4

53 7 0
                                    

Jimin jak zwykle obudził się o szóstej trzydzieści wraz z dzwoniącym budzikiem. Usiadł na łóżku i wyłączył urządzenie. Wciąż lekko nieprzytomny zaczął przypominać sobie wczorajszy dzień. Tym samym zdał sobie sprawę ze swojego wybuchu płaczu. Nie wiedział, dlaczego widok przyjaciół Yoongiego tak go poruszył. W tej chwili uważał, że zachował się po prostu głupio i niedojrzale. Nie może dopuścić, by to się powtórzyło. Ma zostać lekarzem, a nie proszącym o atencję mazgajem. Do głowy Jimina przedostała się myśl, że jakby powiedział ojcu co się stało, ten by go tylko wyśmiał.

Potrząsnął głową i wyrzucił z głowy wczorajsze wydarzenia. Dziś musiał się spakować na wyjazd na Jeju. Czy pogodził się z myślą, że musi opuścić Seoul na dwa miesiące, tym samym tracąc posadę? Oczywiście, że nie. Jednak gdy Min Yoongi powiedział, że Jimin przynajmniej jedzie tam służbowo, postanowił, że będzie starać się jak najszybciej zrehabilitować swojego pacjenta. Im obu na tym zależy.

Wstał i poszedł do garderoby. Zdjął z pułki dużą walizkę i położył ją na podłodze. Menadżer Yonongiego wysłał mu wczoraj esemesa z dokładnymi informacjami dotyczącymi podróży na Jeju. Mają wynajęty na ten czas dom nad Hamdeok. Jimin zapytał, czy oprócz nich ktoś tam jeszcze będzie, ale otrzymał wiadomość zwrotną, że Yoongi nie chciał żadnej służby. Młody lekarz podejrzewał, że Min powiedział to specjalnie, by w razie czego mieć miejsce dla swoich przyjaciół. W końcu, znając ojca, ten dom ma pewnie dziesięć pokoi za dużo. Jiminowi to jednak  nie przeszkadzało, umiał o siebie zadbać.

Starannie dobierał ubrania i układał je do walizki. Wiedział, że na miejscu będzie pralka, ale wolał wziąć więcej, by potem nie mieć problemu z doborem stroju. Najpierw spakował bluzki i spodnie, potem w oddzielnych opakowaniach schował bieliznę. Jako lekarz zawsze dbał o porządek wokół siebie. Obok włożył trzy pary butów, a następnie udał się do łazienki po kosmetyki. Musiał się liczyć z ograniczeniami w bagażach podczas lotu, więc postanowił, że weźmie tylko te ulubione, a resztę kupi na miejscu. Menadżer pisał Jiminowi, że większość niezbędnych rzeczy będzie już w tamtym domu, więc nie martwił się niepotrzebnie. Gotowy bagaż odstawił do pokoju. Do podręcznego włożył elektronikę i najpotrzebniejsze rzeczy, które mogłyby mu się przydać w czasie lotu, jak na przykład portfel. Wszystko odłożył w jedno miejsce i poszedł się przygotować do pracy.

Po dwudziestu minutach, już umyty i ubrany zszedł na dół. Od razu skierował się do kuchni, gdzie czekała na niego ajumma z gotowym śniadaniem. Jak zwykle przywitała go serdecznym uśmiechem.

– Dzień dobry, Jiminnie – powiedziała i zaniosła mu do jadalni śniadanie.

Składało się ono z kimbapu i kimchi. Jimin podziękował pani Kim i szybko wciągnął jedzenie. Potem wziął od kobiety torbę z papierami i poszedł założyć buty. Pakowanie zajęło mu na tyle dużo czasu, że był już prawie spóźniony, co mu się nigdy nie zdarzało.

– Do widzenia, pani Kim! – krzyknął na odchodne i szybko pobiegł do samochodu ojca.

Od ich ostatniej kłótni wciąż się nie odzywali, jednak Jimin nie miał prawa jazdy, więc chłopiec zmuszony był jeździć z ojcem. Siedział wtedy w słuchawkach i w ogóle nie patrzył na mężczyznę. Nadal przypominały mu się słowa Sunmina i moment, w którym go uderzył. Jimin marzył o tym, by móc być w końcu całkowicie niezależny.

Tym razem było tak samo. Chłopak wsiadł, założył słuchawki i tylko czekał dziesięć minut, całkowicie ignorując osobę obok. Gdy dojeżdżali na miejsce, szybko wysiadał i bez słowa skierował się do środka, by się przebrać.

– Jimin! – zawołał pan Park.

Młody lekarz nie miał jednak zamiaru odpowiadać. Wszedł do szpitala i poszedł do swojego gabinetu na ostatnim piętrze. Tam założył fartuch i przygotował się do pracy. Na biurku czekały na niego papiery do wypełnienia na temat wyjazdu. Wszystkie skrupulatnie przeczytał i dokładnie wypełnił, starając się pisać jak najczytelniej. Nie musiał się spieszyć, bo Yoongi i tak pewnie jeszcze spał albo zajmowały się nim pielęgniarki. Po skończonej pracy udał się do pokoju swojego pacjenta. Dochodziła akurat dziewiąta. Tak jak przypuszczał, przywitał go zirytowany zbudzeniem chłopak, który właśnie jadł śniadanie.

Save me | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz