Rozdział 1

97 4 26
                                    

Wysokie, srebrne zbocza gór wyłoniły się z ciemności, gdy zza horyzontu wyszło złote słońce. Niebo przybrało barwę fiołkową, lazurową oraz ametystową. Drobne krzewinki pochylały się ku słońcu, a wewnątrz malachitowego lasu koncertował wiatr. Na wyżej położonych terenach znajdowało się potężne jezioro o spienionej, atramentowej wodzie. Tuż nad wodą na wysokiej skarpie znajdował się gaj dębowy. Można było tam znaleźć potężne, wiekowe dęby o liściach w kolorze jaskrawej zieleni. Niedaleko zagajnika, kilka kilometrów dalej wznosił się ogromny pałac w barwach złotych, srebrnych oraz alabastrowych. To właśnie w nim zaczyna się nasza opowieść....

Piękna młodziutka nastolatka o jasnych niczym łany zboża włosach i dużych błękitnych oczętach  w kolorze nieba przemierzała korytarze cypryjskiego pałacu. Ubrana była w biały niczym śnieg peplos oraz srebrny himation. Świetlistą czuprynę ukryła pod kapturem himationu. Falowane blond włosy upięła w warkocz,  który  nie zakrywał jej śniadej twarzyczki w naturalnym odcieniu oliwki. Skórzane pedilia ozdobiła czerwonymi jak zachodzące słońce rubinami. Ogólnie cała była pokryta diamentami oraz perłami i innymi drogimi kosztownościami. Najpiękniejszy okazał się  jednak jej  metaliczny, mieniący się diadem ozdobiony trzema, granatowymi szafirami. Łatwo można było się domyślić, że to szlachetna księżniczka. I warto  zauważyć, że z wyglądu była podobna do Afrodyty. Piękna jak Afrodyta. A może nawet piękniejsza od bogini miłości. Z pewnością jej uroda zapierała dech w piersiach, choć nie mogła  konkurować ze sławną, rudowłosą Heleną Trojańską.

-Smyrno! - zawołał ktoś ponaglająco-  Myrro! - usłyszała za plecami charakterystyczny, podniosły głos.

Odwróciła się stając oko w oko z kobietą o falowanych, czarnych jak smoła włosach, ciemnej  karnacji w kolorze orzecha włoskiego  i złotej koronie z fioletowym ametystem, który mienił się na środku tiary.  Miała no sobie miętowy peplos i czarne udekorowane liściem laurowym pedilia. Brunetka  stała wyprostowana,  uwieńczona złotem, jaspisem oraz diamentami. Kobieta uśmiechała się dumnie i władczo, a na jej posągowej, poważnej oraz powściągliwej minie zagościło coś w rodzaju zadowolenia.

- Moja przepiękna córeczko! Moja cudowna Smyrno! - zawołała patrząc z uwielbieniem na córkę.

- Myrro - mruknęła dziewczyna. - Jestem Myrra, wiesz, że wolę jak tak się do mnie zwracasz  - powiedziała Myrra.

- Tak. Tak - mruknęła matka dziewczyny, machając lekceważąco ręką.  Wyglądasz dziś tak cudownie! Ale w ogóle nie pokazujesz swojej urody - dodała. -  Och to znaczy się, jesteś jeszcze bardziej powabna od wszystkich bogiń,  uważanych za "śliczne" : Muz, Charyt,  Ateny, Hery i Afrodyty. Ba! Ty jesteś o stokroć piękniejsza -  moja miła.

- Mamo! - zawołała rozdrażniona Myrry. - Przestań! Przecież któraś z tych bogiń mogłaby to usłyszeć i się rozgniewać. To bluźnierstwo.

- Ależ nie, to prawda. Prawda kole w oczy, a bogowie muszą wreszcie uczulić się na prawdomówność! - zawołała brunetka przyglądając się córce krytycznym wzrokiem. - A co do twojego ukrywania wyglądu, to rozpuść wreszcie tę czuprynę i zdejmuj  pelerynę - podeszła do Myrry zrywając z niej himation oraz rozpuszczając jej włosy, które opadły jej falami na wdzięczne, szerokie ramiona.

- Powinnaś bardziej pokazywać swój powalający wdzięk! Helena ma pierścionek na każdy inny dzień, nie mówiąc o sukniach! - zganiła ją królowa .- Niedługo to ty będziesz tą, o której będą szeptać wieśniacy i pisać poeci. Będziesz lepsza niż córka Ledy!
- Mamo - powiedziała ostrym tonem Myrra. - Nie możesz porównywać mnie ani do Heleny, ani tym bardziej do Afrodyty. Ja się źle z tym czuję i wiem, że to nieprawda... - rzuciła szczerze  dziewczyna, a w jej głosie słychać było poirytowanie oraz rezygnację.
- Ależ oczywiście, że tak jest! Ach moja droga ja też czułabym się nieco zdenerwowana, gdyby wzrok każdego kierował się w moją stronę, ale to w końcu byłoby zrozumiałe - powiedziała brązowooka z rozmarzeniem w głosie.
Dziewczyna westchnęła ciężko. Wiedziała, że jej uroda jest niczego sobie , ale miała dość tego, że uważano ją za lepszą niż bogowie. Blondynka uważała, że jest ładna i nic poza tym. Owszem jako mała dziewczynka była z tego zadowolona. Ale teraz pochlebstwa matki oraz służby, natarczywe spojrzenia ludzi, a przede wszystkim stosy zalotników ją przytłaczały,  irytowały, nie rzadko szokowały. Myrra pragnęła być normalną grecką księżniczką , która jest szanowna przez poddanych ze względu na sprawiedliwości i zdolności, czego nigdy nie było dane pokazać Myrze. Do tego pragnęła spokojnie wyjść z domu bez obawy, o to że zostanie napadnięta i okrutnie zhańbiona. Chciała uciec do lasu lub wysokie góry i tam wypoczywać, co nigdy nie było możliwe przez dzikie zwierzęta, ciągle łaszące się do niej.  Spokojnie biegać po pałacowych ogrodach, nie bojąc się, że na teren zamku zostanie wpuszczony jakiś jej wielbiciel lub po raz kolejny, gdy będzie przemierzać ogrody poczuje niby przypadkowe, lecz pożądliwe spojrzenie strażnika. Jedyne miejsce, gdzie mogła odpocząć to gaje oliwne, ale z powodu szerzącej się popularności oraz obowiązków księżniczki rzadko mogła pozwolić sobie na wypoczynek. Marzyła, żeby zostało zauważone coś więcej niż jej piękna uroda oraz by wreszcie ktoś kogo darzy uczuciem zauważył jej zdolności i intelekt....
-  I ja... wychodzę na zewnątrz, więc muszę ubrać himation i być porządnie okryta. Poza tym lubię spięte włosy - powiedziała zmęczonym tonem niebieskooka i otrząsnęła się ze swoich rozmyślań.
- O nie nie nie, nigdzie nie idziesz - zaprotestowała matka - Mamy gościa.

Utracona i odzyskana miłość.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz