Moja romantyczna wizja zakończenia "Apolla i boskich prób". Mam nadzieję że uda mi się odwzorowywać charakter Apollina na taki sam jak u Ricka Riordana 😘.
Wznosiłem się coraz wyżej i wyżej daleko ponad chmury. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje po tych wszystkich rocznych mękach i utracie nieśmiertelności. Wiedziałam, że jeszcze parę błogosławionych sekund, a znów stanę się Olimpijczykiem, znów zasiądę na tronie wśród pozostałych bogów. Po tak walecznym i adekwatnym zwycięstwie nad Triumwiratem wreszcie przyszedł czas bym odebrał nagrodę o jakiej marzyłem w swych snach. A był taki czas, że czułem się tak uśmiertelniony, że myślałem, że już nigdy nie powrócę do dawnego boskiego stanu.
Nagle wśród chmur ujrzałem przecudny, złocisty pałac otoczony rozmaitymi klejnotami : od szmaragdów po diamenty. To był widok tak bardzo cieszący moje oczy. W końcu wylądowałem na rubinowym tarasie. Ze szczęścia ledwo łapałem oddech, tak bardzo chciałem uściskać moją bliźniaczkę Artemis, po tym okropnym roku męki i misji kiedy nie mogłem jej ujrzeć twarzy i ją przytulić. Dzięki temu roku oboje zdaliśmy sobie sprawę jak bardzo bliscy sobie jesteśmy ,jak bardzo się kochamy. Jak bardzo ją ją kocham. Z uśmiechem przeczesałem palcami złote włosy... Zaraz.... Złote nie czarne. Będąc przez ten cały czas grubym nastolatkiem z trądzikiem zdążyłem zapomnieć co to znaczy być cudownym sobą. Co to znaczy być cudownym Apollinem. Z bijącym sercem spojrzałem w stronę położonego na stole lusterka. Przed tą całą misją uwielbiałem patrzeć w swoje przepiękne ja, a teraz mnie to dziwnie przerażało. Może nadal mam swoje śmiertelne brzydkie oblicze, ale zamiast po prostu czarnych włosów mam jasne. Potem zacząłem się zastanawiać czy nawet jeżeli tak by się stało, to czy byłoby to coś złego... Chyba naprawdę się zmieniłem... Z bijącym sercem powtarzając sobie, że nie ważne jak wyglądam ująłem lusterko w dłonie i powoli odwróciłem w drugą stronę... Chciałabym powiedzieć że olałem kompletnie to jak wyglądam, ale musiałbym skłamać, bo ucieszyłem i ogromnie widząc swoją dawną absurdalnie przystojną twarz. Znów miałem swoje idealne rysy, o których marzą rzeźbiarze i jakie nie ma żaden bóg. Znów miałem swoje złote, kręcone włosy opadające na idealne, opalone czoło. Znów miałem swoje błękitne oczy, o barwie piękniejszej i jaśniejszej niż letnie niebo otoczone wachlarzem ciemnych rzęs. Znów miałem przecudnie wykrojone usta i długie, wąskie palce. Odzyskałem swoją utraconą dobrą formę zamiast tych przeklętych oponek. O bogowie jak znowu dobrze być sobą. Dobra, mój wygląd wrócił, ale czy moce też ? Wystarczyła chwila skupienia, a z moich palców wyskoczył jasny płomień. Zamknąłem oczy, a potem poczułem jak się powoli przeistaczam nogi przeistoczyły się w łapy, zęby w kły i po kilku sekundach stałem się potężną czarną panterą. Z powrotem przyjąłem boską postać. Byłem tak upojony szczęściem, że zacząłem śmiać się jak opętany. Do rzeczywistości przywrócił mnie dobrze znany damski głos :- Apollinie!
Odwróciłem się i popatrzyłem z czułością na dobrze znane mi kobiety. Jedna miała blond włosy i jasne włosy jak ja i nosiła wytworną, białą jedwabną suknie z czasów baroku , a druga była 13-latką z kręconą rudą czupryną w kolorze cynobru oraz groźnymi hebanowymi oczami. Była ubrana od stóp do głów w czarną skórę, a przez ramię miała przewieszony łuk i kołczan ze strzałami.
- Artemida - zawołałem i wpadłem w objęcia siostry pozwalając jej się uściskać. - Strasznie za tobą tęskniłem - powiedziałem szczerze wtulając się w jej włosy pachnące lasem i całując ją w czoło.
- Ja też za tobą tęskniłam, braciszku. Nawet nie wiesz jak bardzo mocno. Ja sama się tego nie spodziewałam... - wyszeptała cicho, a w jej oczach błysnęły łzy zżycia.
- Już cię więcej nie opuszczę. Nie pozwolę na to - dodałem z uśmiechem.
- Synu... - usłyszeliśmy za sobą wzruszony głos i napotkałem spojrzenie mojej matki Latony.
- Mamo - odparłem i podszedłem do niej mocno całując ją w dłoń, przyciskając jej dłoń do czoła i mocno przytulając matkę.
- Och Apollinie, tak bardzo się martwiłam... Nie wiem jak ty te wszystkie okropieństwa przeżyłeś, jak ty tą całą straszną karę przetrwałeś. - powiedziała cicho z łzami w oczach - Ja bym nie potrafiła.
- Jestem twoim synem. Synem Zeusa. I wielkim Apollinem. Poradziłem sobie. - odparłem spokojnie i zdawkowo.
Te słowa nie oddają nawet w połowie ile smutku, bólu, cierpień i niedogodności doświadczyłem kiedy byłem śmiertelny...
- Wymogłam na twoim ojcu przysięgę na Styks, że już nigdy nie uczyni cię śmiertelnym. A Zeus sam widział co się dzieje kiedy złamie się przysięgę na Styks. Zeus nigdy nie zechcę być w twojej skórze, więc jestem pewna, że dotrzyma słowa. - powiedziała matka.
- Ta cała śmiertelność nie jest wcale taka zła i straszna jak mogłoby się wydawać - przyznałem uczciwie wiedząc, że rok temu nigdy bym się nie posądzał o takie słowa.
Moja siostra i matka wymieniły porozumiewawcze, pogodne i pełne uznania spojrzenia.
- Widzę, że się zmieniłeś Apollinie. Bardzo mnie to cieszy i nawet nie potrafię wyrazić tego jak bardzo dumna z ciebie jestem - powiedziała,a szeptem dodała - Zasłużyłeś na główną nagrodę.
- Jaką nagrodę - zapytałem zaciekawiony, unosząc do góry brwi.
- Nie, nic nie ważne - odparłam szybko matka uśmiechając się enigmatycznie , a ja od razu poczułem, że coś przede mną ukrywa - Chodźmy ogłosić reszcie, że mój syn powrócił.
- Wiesz... co mamo - uśmiechnąłem się chytrze przypominając sobie w głowie mój wymyślony przedtem plan na wielki powrót - Zrobimy to po mojemu. W moim niepowtarzalnym stylu....
.....Światła i reflektory oślepiały widownie. Scena jarzyła się blaskiem od światła i diamentów. Czerwony, miękki. kaszmirowy dywan pokrywał scenę na której teraz stała Artemida, ale kompletnie zmieniona. Była teraz wyższa, wyglądała na 17-latkę, jej rude włosy sięgały jej bioder i były mahoniu niczym rozjarzony ogień. Tylko ubranie zostawiła sobie czarne i skórzane, a jej ciemne oczy wciąż były groźne, paląc i dzikie przypominające jak bardzo moja siostra jest niebezpieczna.
- Witam. Witam - zwołała machając energicznie w kierunku tłumu, a wszyscy ucichli....-
CZYTASZ
Utracona i odzyskana miłość.
ParanormalGdy jego zakrwawione ciała upadło na podłogę słychać było krzyk kobiety. Gdy krew wsiąkała w ziemie wyrosły kwiaty. A gdy stał w promieniach słońca patrząc na nią z miłością piękny i silny jak dawnej wszystko przestało się liczyć. Kobieta znów się ś...