Lazurowe morze rozciągało się daleko ponad horyzont. Alabastrowe chmury powoli płynęły po błękitnym niebie. Na statku o żółtych żaglach spał nasz bohater - Hipolit. Na jego ciemnych policzkach zaczęły pojawiać się łzy. Hipolit wiercił się niespokojnie przez sen - miał koszmar. Chłopakowi jak, co noc śniło się zakrwawione ciało matki oraz przerażająca wojna. Śnił o Grekach zabijających Amazonki i zamordowanej przez Heraklesa Hipolicie - dawnej królowej Amazonek, jego ciotce po której dostał imię. W pewnym momencie otwarł szeroko oczy, budząc się z krzykiem. Oparł się o reje statku ledwo łapiąc oddech. Uniósł swoje zielone jak łąki oczy i spojrzał na błękit nieba, rozciągającego się nad nim.
- Błagam was bogowie Olimpu pozwólcie mi dostać się bezpiecznie do domu. I niech mój ojciec , wielki heros Tezeusz mnie zaakceptuje. I miło byłoby mieć jakiegoś boskiego patrona. Wsparcie by mi się przydało. - modlił się w myślach do bogów.
Potem znów opuścił smętnie głowę starając się nie myśleć o matce i ojcu, z którym bał się spotkać. Hipolit widział jak okrutni są Grecy i wiedział, że jeżeli on i jego poddani mu nie uwierzą to Ateńczycy go zlinczują. A nawet jeżeli udałoby mu się ujść z życiem przed wściekłym motłochem to i tak nie miałby dokąd pójść. Bez ochrony Antiopy, Amazonki go zabiją lub co gorsza wezmą do niewoli bo na ich ziemi nie ma prawa żyć żaden wolny mężczyzna.
Hipolit tak się nad sobą rozżalił, że nie zauważył, że przy sterze rozbłysło złote światło. Kiedy rażący w oczy blask opadł ukazała się przepiękna kobieta o rudych jak cynober włosach i czarnych jak noc oczach. Karnacje miała jasną, a twarz świeżą. Była oszołamiająco piękna, piękniejsza od większości śmiertelniczek stąpających po greckiej ziemi, ale jej wygląd prócz zachwytu budził trwogę. W ciemnych oczach widać było groźny i dziki blask, ramiona miała delikatnie umięśnione, pięści mocno zaciśnięte, a na plecach miała przewieszony łuk i kołczan ze strzałami. Ubierała się podobnie do Amazonek : czarna chlamida i zone w takim samym kolorze. Na ramieniu miała przerzucone zmierzwione czarne futro jakiegoś świeżo zabitego zwierzęcia, co nadawało jednocześnie dzikości i jakiejś królewskiej godności . Stopy miała bose . Podeszła wolno do smutnego młodzieńca, a jej ruchy były gibkie, krewkie i było w nich widać jakąś drapieżność. Hipolit był tak zdołowany, że nawet ją nie spostrzegł. Zauważył ją dopiero, gdy przemówiła :
- Co cię trapi synu Tezeusza
Hipolit podskoczył przestraszony i spojrzał półprzytomny na rudowłosą kobietę z zaskoczeniem malujący się na twarzy.
- Pani - zreflektował się natychmiast chłopak- Jesteś jedną z Olimpijek. Racja ? - tego był pewien żadna śmiertelniczka ani nawet pomniejsza bogini, nie mogła być tak cudna jak cudne są Olimpijki.
- Dokładnie - potwierdziła sucho bogini kiwając głową - A wiesz jak mam na imię.
Hipolit zlustrował ją wzrokiem i poczuł, że zasycha mu w gardle. Ten łuk i skóry zwierząt... to niemożliwe żeby to była to bogini o której pomyślał. Bo to konkretna, nienawidziła wszelkich mężczyzn i silnych i słabych. Była przeciwniczką romansów i niewolników. Hipolit pomyślał, że może widząc, jak użala się nad sobą przyszła go wyśmiać i uciąć mu głowę. To byłoby w jej stylu i pewne dlatego jest patronką zabójczyń mężczyzn (Amazonek). Choć z drugiej strony prosił bogów o pomoc, ale czy ta bogini pomogłaby MĘŻCZYŹNIE ?
- Owszem nie będę kłamać, że nienawidzę mężczyzn. I sama się sobie dziwie, że ci pomogłam. - rzuciła rudowłosa marszcząc brwi i rzucając uważnie spojrzenie zielonookiemu - Już wiesz jak mam na imię prawda - powtórzyła
- Artemida, bogini lasów, gór, łowów. Opiekunka myśliwych i dzikich zwierząt. - odparł Hipolit czując, że trzęsą mu się ręce z nerwów
CZYTASZ
Utracona i odzyskana miłość.
ParanormalGdy jego zakrwawione ciała upadło na podłogę słychać było krzyk kobiety. Gdy krew wsiąkała w ziemie wyrosły kwiaty. A gdy stał w promieniach słońca patrząc na nią z miłością piękny i silny jak dawnej wszystko przestało się liczyć. Kobieta znów się ś...