*Pov.Andy*
On znowu o tym samym. Myśli,że gejowstwo można wyleczyć! Mam tego dosyć. Odkąd matka po śmierci taty związała się z tym homofobem, mam tak bardzo wszystkiego dosyć. Moją chyba jedyną radością w życiu są moi przyjaciele: Rye, Mikey, Jack i Brook. Tego statniego kocham ponad życie. Jest dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem. To on wspierał mnie po śmierci ojca. Był przy mnie kiedy najbardziej potrzebowałem wsparcia i troski.Za godzinę jestem umówiony z chłopakami w parku. Przed spotkaniem postanowiłem, że coś zjem. Na dół zszedłem bez strachu, gdyż wiedziałem, że mój 'ojczym' chodź wolałbym go tak nie nazywać, wyjechał na trzy dniową delegację. Całym sercem nienawidzę tego człowieka. Na każdym kroku mnie obraża i poniża mimo tego, że otwarcie nie oznajmiłem, że jestem gejem. Nie chce myśleć co by było gdybym o tym powiedział oficjalnie.Odkąd matka zaczęła się z nim spotykać ma mnie kompletnie gdzieś. Do tego całymi dniami siedzi w pracy.
Ehhh
Dobra koniec użalania Fowler. Wziąłem się za robienie obiadu. Dziś postawiłem na zapiekany makaron z kurczakiem.
*Timeskip*
Nałożyłem sobie porcję na talerz i zacząłem jeść. Jedząc spojrzałem na telefon, by zobaczyć, która godzina. 16:56?! O mój Boże już powinienem być w parku! Fowler idioto! Jak najszybciej się dało skończyłem posiłek i pospiesznie wsadziłem brudne naczynia do zmywarki. Jeszcze tylko zabrałem telefon i ruszyłem w stronę parku.Po jakichś 15 minutach drogi znajdowałem się w parku. Podbiegłem do ławki przy której znajdowali się moi znajomi.
-Sorry za spóźnienie chłopaki- powiedziałem i z każdym po kolei zbiłem tzw. "męską piątkę"
-Nie za wcześnie Andy?-rzucił kąśliwie Rye
-Tak wyszło, obiad mnie zatrzymał
-No tak jest gdy jedzenie jest ważniejsze od przyjaciół- wtrącił Brook śmiejąc się pod nosem
-Ej ej tego nie powiedziałem!- odparłem uderzając go lekko w ramię
-No dobra już tylko bez agresji-odparł śmiejąc sięW parku spędziliśmy już około trzech godzin rozmawiając i śmiejąc się w najlepsze.
-Chłopaki co wy na to żeby jutro zrobić noc filmową, tak jak kiedyś?-zaproponował Brook
-Fakt, dawno tego nie robiliśmy, jak dla mnie świetny pomysł-powiedziałem
-Ja jestem za-odparł Jack-Jak chłopaki? Wchodzicie w to? -rzucił w stronę Mickey'ego i Rye'a
-Pewnie, czemu nie-odpowiedzieli jednogłośnie
-No to jutro o 19 u mnie.Mama wyjechała w delegację więc mam wolną chatę-powiedział Brook, wyciągając z kieszeni zapalniczkę i paczkę papierosów podając ją w moją stronę. Wzięliśmy po jednym i zaczęliśmy palić. Tak wiem. Papierosy są szkodliwe bla bla bla. Ale wiecie. Trzeba jakoś odreagować.-Możecie do chuja iść gdzie indziej palić to ścierwo?-rzucił oburzony Rye
-Nie nie możemy-po czym zaciągnąłem się dymem i wypuściłem go prosto w jego stronę, umiechnąłem się, gdy na jego twarzy zobaczyłem jeszcze większe zdenerwowanie
-Stary co Cię ugryzło?-spytał Brook bruneta
-Dobra ja się zaraz będę zwijał. -oznajmił Jack, przez co Rye uniknął rozmowy
-Ja tak samo-powiedział Mickey
-Idę z wami- odparł Rye
-Brook wpadniesz do mnie?-zapytałem
-Oo moja mała księżniczka chce ze mną spędzić czas- powiedział szczerząc się
-Wiesz, że cię kocham ale jak jeszcze raz mnie nazwiesz "małą księżniczką" to ci skopie jajca
-Dobra dobra-uniósł ręce w geście obronnym- chodźmy do Ciebie, i tak nie mam co robić-Dobra psiapsióły my lecimy-oznajmił Jack i pożegnał się ze mną i Brookiem przytulasem, tak samo Mickey. Rye standardowo mnie olał. Przytulił Brooklyna stojącego zaraz przy mnie, nie racząc rzucić na spojrzenia.

CZYTASZ
More than love // RANDY 🌵🐝✅
Fanfiction"Czasem trzeba upaść by narodzić się na nowo." Jak Andy poradzi sobie z problemami? Czy prawdziwa miłość da rade pokonać wszelkie trudności? OPOWIADANIE MOŻE ZAWIERAĆ WULGARYZMY I SCENY +18 Nie podoba się? Nie czytaj.