ROZDZIAŁ 6

313 34 3
                                    

*Pov.Rye*
Jestem skończonym kretynem! Brook ma rację, że to wszystko moja wina. Gdybym się nie zachowywał jak debil, nie doszłoby w ogóle do tej rozmowy. Jest mi cholernie głupio, że tak nazwałem Andiego. Naprawdę nie chciałem tak o nim powiedzieć. Dla mnie zawsze był i będzie jedną z najlepszych osób jakie kiedykolwiek poznałem i jego przeszłość tego nie zmieni.

Obudziłem się dosyć wcześnie. Jako, że chłopcy jeszcze spali, po cichu udałem się w stronę łazienki. Wziąłem prysznic,ubrałem czarne spodnie i czerwony T-shirt. Postanowiłem, że zrobie dla wszystkich śniadanie. Skierowałem się w stronę kuchni. Wyciągnąłem z szafki duży kubek,wrzuciłem do niego torebkę herbaty i czekałem aż woda, którą wcześniej wstawiłem, zagotuje się. Kiedy się ugotowała, zalałem herbatę wrzątkiem, obowiązkowo dodając do niej mleko i cukier. Upiłem łyka i wziąłem się za robienie śniadania.

Wczoraj od momentu wyjścia Andiego z domu z chłopakami zamieniłem dosłownie kilka słow. Brooklyn nie chciał nawet na mnie patrzeć. Powinienem go od razu przeprosić. Zawsze on i Fowler mieli najlepsze relację i poniekąd trochę im tego zazdrościłem. Nie chce żeby przezemnie ich przyjaźń ucierpiała. Muszę przeprosić Brooka tak samo jak i Andiego, i w końcu odbyć z nim szczerą rozmowę.

Po jakiś 20 minutach omlety były gotowe. Dodałem do nich pokrojone truskawki i bitą śmietane. W między czasie do kuchni przyszedł Brook. Od razu było po nim widać, że jest przygnebiony przez całą tą sytuację.
-Przeprszam- rzuciłem spuszczając głowę w dół
-Nie mnie tylko Andiego powinieneś przepraszać
-Ciebie też, i zdaję sobie z tego sprawę, pogadam z nim.
-Wczoraj zadzwonił powiedzieć, że przenocuje u kumpla i, że przyjdzie rano po rzeczy, więc będziesz miał okazję z nim pogadać-rzekł smutnym głosem

W myślach zacząłem układać dziesiątki różnych wersji, w których tłumacze Fowlerowi wszystko od początku jednak żadna z nich nie wydawała mi się odpowiednio dobra. Na myśl o tym, że może tu w każdej chwili przyjść, zaczynam się coraz bardziej stresować. Nieee. Co ja gadam. Dam radę! To tylko rozmowa.

Kiedy z Brookiem jedliśmy śniadanie po domu rozległ się dźwięk pukania do drzwi. O cholera, to pewnie Andy. Widząc, że blondyn jeszcze kończy posiłek, zebrałem się i poszedłem do drzwi. Otworzyłem z myślą, że zaraz odbędziemy szczerą rozmowę lecz w momencie kiedy zobaczyłem jego szyję pokrytą malinkami... Zatkało mnie. Myśl, że Andy może kogoś mieć dosłownie odebrała mi mowę.Stałem patrząc się na niego jak debil, nie potrafiąc wydusić z siebie słowa, do momentu kiedy wyminął mnie i ruszył w stronę bodajże salonu

Po powrocie od Brooka, wszedłem do domu z nadzieją, że nikogo nie będzie ale jak widać to zdecydowanie nie mój dzień
-Oo hej Rye, jak było?-spytała mama kiedy tylko przekroczyłem próg domu
-Normalnie, jak miało być?-rzuciłem i jak najszybciej poszedłem do swojego pokoju

Rzuciłem swoje rzeczy w kąt i usiadłem na łóżku, powstrzymując się od łez.

Przez swoją głupotę tracę go z dnia na dzień coraz bardziej.

Było mi strasznie przykro. Położyłem się i przykryłem kołdrą nie wiedząc kiedy odpłynąłem.

*Pov.Andy*
Z Zachiem siedzieliśmy na jednej z ławek w parku. Do tematu zeszłej nocy żadne z nas nie wracało, gdyż jesteśmy dla siebie jedynie przyjaciółmi i żaden nie chciał tego zmieniać. To co zaszło między nami to tylko jednorazowa sytuacja.

*Pov.Zach*
Z Fovvsem znam się bardzo długo i dobrze widzę kiedy coś jest nie tak. Gadam do niego od co najmniej 5 minut a ten dalej patrzy w jeden punkt nie odzywając się słowem.
-Andy mówię do Ciebie
-Tak, tak masz rację
-Widzę jak mnie słuchasz. Mów co jest-powiedziałem zmartwiony
-Co ma być? Nic nie ma-odparł i spuścił wzrok
-Kogo innego oszukasz ale nie mnie-ująłem jego podbródek tak, że patrzył mi prosto w oczy
-No dobra-westchnął-chodzi o......

Cdn.😏
--------------------------------------------------
Cześć i czołem! ❤ Jak rozdział? Rozdziały będą publikowane 1/2 w tygodniu, dużo nauki i obowiązków 😔

More than love // RANDY 🌵🐝✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz