i'm rude

186 29 6
                                    

Jazz

—Cholera jasna! James, co my teraz zrobimy?! Przecież on jest niewinny!.. Świetnie, jeszcze jej tu brakowało— skomentowałem bo naprawdę nie lubiłem Cary.

—Co się stało?!— krzyknęła podchodząc do nas.

—Ja to wiem, ty to wiesz. Ale policji to nie obchodzi i nie krzycz tak bo zobacz co zrobiłeś..— wskazał głową na jakieś dziewczyny które przysłuchiwały się naszej rozmowie. Były załamane. Podszedłem do nich. James miał gdzieś Care.

—Spokojnie, nic mu nie będzie. To nic takiego, niedługo znów go zobaczycie— jedna z dziewczyn wpadła w moje ramiona. Była najbardziej rozstrzęsiona z nich wszystkich. Chyba Gustav i jego piosenki muszą dla niej dużo znaczyć. Oddałem uścisk po czym udaliśmy się z James'em do samochodu Gus'a. Oczywiście tamta poszła za nami.

—Plan jest taki, jedziemy do Belli i mówimy jej o wszystkim.

—Co to da?— zapytał James. Odpowiedziałem
że Bella to dziewczyna która nie pierdoli się z innymi, wali z grubej rury i sama w internecie jest bardzo odważna. Przyda nam się.—Dobra, jedziemy... Czekaj czekaj, mamy jechać samochodem— podkreślił ostatnie słowo— na Florydę?! Przecież to 14 godzin drogi!

—Nie powinniście po nią jechać. Jedźmy do mnie. Tam obmyślimy jak wyciągnąć Gusa zza krat— mówiła poważnie.

—Skąd wiesz że jej mama mieszka na Florydzie?.. Ty jebany stalkerze— zaśmiałem się. — Zawsze możemy lecieć samolotem. I nie Cara, nie pojedziemy do ciebie. Chyba powinnaś już stąd wyjść— dodałem przyglądając się jej. Stwierdziła że bez niej nie damy rady i prędzej umrzemy. Opuściła samochód w nienajlepszym humorze.

—O nie nie nie. Chcesz żebym co chwile rzygał ci na kolana?— spojrzałem na niego krzywo i stanowczo powiedziałem nie.

W takim razie przed nami 14 godzin jazdy samochodem. Ale będzie super— powiedziałem ironicznie. —Włącz nawigację—tak też zrobił.— I zatankuj na najbliższej stacji benzynowej.. I kup jakieś jedzenie. Odlej się bo nie będziemy się co chwile zatrzymywać.

—Tak jest, mamo— uderzyłem go, w żartach, w ramie. Humor mnie opuścił razem z chwilą w której przypomniałem sobie, że nie ma już ze mną Gus'a. Przynajmniej chwilowo.

15 godzin później

Wiesz w którym domu mieszka jej matka?— zapytałem gdy znaleźliśmy się już na osiedlu Belli. Skąd wiedziałem że to te osiedle? Gustav.

— Nie mam pojęcia. Też o tym wcześniej myślałem ale mam pomysł— uśmiechnął się złowieszczo.

—Co ty masz zamiar odjebać?— opowiedział mi wszystko dokładnie.— Przecież to będzie żałosne i kompromitujące— spojrzałem na niego zażenowany.

—Tak wiem, ale kto by w takiej sytuacji nie wyszedł przed dom?

—W sumie racja, dobra chodź. Zróbmy to— sam nie wierzyłem w co się pakuje. Miałem tylko nadzieje że to wypali. W myślach powtarzałem sobie Gustav, to dla ciebie.

Razem z James'em rozebraliśmy się do naga. Tak, do naga. Po czym każde z nas wzięło swoje ciuchy w ręce wymachując nimi na wszystkie strony i biegając od końca ulicy, do początku. Jak pojebani darliśmy się Bella ty ruda tygrysico, wyjdź do nas! O tak, to było zdecydowanie kompromitujące, a zarazem krępujące dla mnie jak i dla przechodniów. Bardziej dla ludzi którzy to widzieli. Natomiast James robił to jakby to była jego codzienność. Mój kutas latał na wszystkie strony, jego też. Jest taki duży.. Kurwa, Jazz ogarnij się. Nie jesteś gejem.

Biegaliśmy jeszcze tak około kilka godzin dopóki przed nami nie pojawiła się wkurwiona Bella. Najwyraźniej słyszała wszystko od razu po rozpoczęciu naszej zabawy. —Co wy odpierdalacie?!— krzyknęła— Załóżcie na siebie te ciuchy!— ja z przyjemnością się ubrałem. Starałem się zrobić to szybko. Tak też było. James był bardziej powolny. —Czego tutaj szukacie?— zapytała już spokojniej.

—Bella, musimy porozmawiać— odezwałem się zasuwając rozporek.—Ale nie tutaj.

—W porządku..— powiedziała z grymasem.— Chodźcie za mną, Zanim gliny przyjadą. Na pewno już któreś z sąsiadów zadzwoniło na psy — prowadziła nas najwyraźniej do domu swojej rodzicielki.

—Dzień dobry— przywitałem się grzecznie z mamą Belli. Zaraz po mnie zrobił to samo James.

—Zależy dla kogo— wystawiła nos zza czasopisma— Widziałam co wyczynialiście.. Zresztą, kto by tego nie widział. To było karygodne.. ale przezabawne — nagle jej humor uległ zmianie.— Już od dawna nie bawiłam się tak dobrze.

—Mamo.. proszę— Dziewczyna przyłożyła sobie rękę do czoła w geście zażenowania.—Chodźcie za nim pojawi się moje zacne rodzeństwo— powiedziała ironicznie.

—To Bella ma rodzeństwo?— szepnął mi do ucha James.

—Najwyraźniej— również szepnąłem — Ej stary, przestań gapić sie na jej tyłek.

—Nie prawda. Mam swój— czasami naprawdę wydawało mi się że James jest jakiś niedorozwinięty. Zignorowałem jego odpowiedź ale mimo to uśmiechnąłem się pod nosem. Najgorszy był fakt że Bella najwyraźniej wszystko słyszała bo widziałem jak kręci głową z zażenowania. Nie widziałem czy się uśmiecha.

—No wiec co to za sprawa. Mam nadzieje że to coś ważnego bo nie mam czasu na pierdoły. A! I jeśli przyjechaliście pytać jak się czuje to sobie darujcie i wyjdźcie.

—Mówiłem że ma niezły charakterek— James pokiwał głową. —Sprawa wygląda tak..— przerwał mi telefon.

—Jazz, co się dzieje? Gdzie jesteś? Dlaczego wszędzie piszą że Gustav jest w więzieniu?— Liza była rozstrzęsiona.

—Spokojnie, jest ktoś z tobą?

—Tak, Cara. Tak samo jak ja nie wie co się dzieje. Jazz mów wszystko co wiesz.

—Liza to nie jest odpowiedni moment. Uspokój się. Wyciągniemy go, zobaczysz.. Uważaj na Care. Poszła od nas nieźle poirytowana— Bella zdziwiła się, miała mine jakby chciała zapytać „skąd wyciągniemy".

—Wyciągniemy? Kto jest z tobą?— zapytała. —Cara jest.. w porządku.

—James i Bella. Muszę kończyć, a ty się uspokój— sam ledwo co mówiłem, moje struny głosowe drżały ze stresu, rozłączyłem się.— Wracając..

Gustav

— Zabiłeś tego chłopaka. Dowody wskazują na ciebie.

—Jakie dowody?! Ja nic nie zrobiłem! Nikogo nie zabiłem!— Peep, wdech wydech. Agresja ci nie pomoże. Tak, mówiłem na siebie w myślach „Peep". Mój rozum ma racje, nie mogę być tak bardzo agresywny. Mało co nie wyrwałem kajdanek które razem z moimi dłońmi były przypięte do tyłu krzesła. — Nic nie zrobiłem— powiedziałem spokojniej. Próbowałem zdmuchnąć włosy z czoła ale przeszkadzał mi w tym kaptur.

— Nurkowie wyłowili nóż. Razem z ciałem Charles'a. I zgadnij kogo odciski palców były na nożu!— podskoczyłem z chwilą w której krzyknął. — W bazie danych wyszło że nie raz miałeś sprawę w sądzie o narkotyki, bójki, napady z kumplami. Mam wymieniać dalej?!— to prawda, moja mama nie mogła się o niczym dowiedzieć. Wydziedziczyłaby mnie. A zawsze z tego całego gówna wychodziłem cały i zdrowy.

—Spokojnie— odezwał się dobry glina.

—Nie mam z tym nic wspólnego...

when i die, u'll  luv me ┊ lil peep 🔒 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz