old friend

226 38 9
                                    

Muszę odreagować. Muszę o wszystkim zapomnieć. Muszę iść w miejsce w które zawsze uwielbiałem przychodzić. Kino. Kino do którego zawsze raz w tygodniu chodziłem z Jazz'em na jeden jedyny film. Nigdy nam się nie znudził. To kino było jak nasz drugi dom.
Film opowiadał o przyjaźni która pomimo tego, że została wystawiana na próbę około dwadzieścia razy i tak jest silniejsza i przetrwa.

Pogoda była fatalna. Padał deszcz, w dodatku wiał wiatr. Wystarczyło dziesięć minut z buta i  byłem na miejscu cały mokry. Będąc już w kasach, kupiłem bilet na dany film. Stwierdziłem że jestem głodny dlatego kupiłem też popcorn. Jakaś młoda babka zza lady chciała zdjęcie, i pomijając fakt że nie byłem w humorze, zrobiłem to bo przecież kocham swoich fanów.

Zamiast skupić się na filmie myślałem tylko o Belli, o tym jak się czuje. O tym, kto wrabia mnie w morderstwo tego robaka. Owszem, byłem tam, ale przecież nic mu nie zrobiłem. Tylko że nikt nie może tego potwierdzić. Myślałem o mojej mamie, a nawet o Jazz'e. Tak bardzo mi go brakuje.

—Tracy, wróć.. błagam— wyszeptałem niekontrolowanie ale naprawdę cicho. Po moim policzku spłynęła jedna samotna łza. Byłem pewny że nikt tego nie usłyszał.

-Gustav? Co ty tu..

Japierdole, magia.

-Jestem w szoku— zawsze waliłem prosto z mostu.

—Ja też— uśmiechnął się—Mógłbym się dosiąść?— wskazał na wolne miejsce obok mnie.

—Co? Tak.. nie.. to znaczy tak. Po prostu nie wiem co powiedzieć. Stary, nie widziałem cię prawie rok. Nawet nie wiesz jak mi cię brakowało— szeptaliśmy żeby nie wkurzyć innych.

—Już od dawna chciałem przeprosić. Moje.. nasze zachowanie było gówniane.

—O tak, gówniane. Czy to nie przypadek że to dzieje się tu? Na naszym ulubionym filmie w ulubionym kinie?—Tracy uśmiechnął się tylko, a ja poruszyłem dwuznacznie brwiami.

—Słyszałem o tym co się stało. O Belli i gwałcie. Każdy już o tym pisze. Stary,—o tak— mega ci współczuje i pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć. Zgoda?

—Zgoda.

Po chwili ciszy odezwałem się.

—Jazz?- przytaknął—Albo mam halucynacje albo widziałem cię na moim koncercie w Los Angeles pośród tłumu. Byłeś tam?—uśmiechał się tylko.

—Widzisz, to że byliśmy pokłóceni nie oznacza że nie chce widzieć jak się rozwijasz. Jesteś moim kumplem i zawsze będę się o ciebie martwił i troszczył. A swoją drogą Witchblades wyszło ci Zajebiście— poczochrał mi włosy na samym czubki głowy.

—A Ty co? Gejem zostałeś?

—Tylko przez to, że jesteś taki seksowny—wybuchnęliśmy śmiechem przez co zostaliśmy Skrzyczani przez ludzi którzy byli skupieni na filmie.

Byłem w siódmym niebie. Od początku naszej kłótni za nim tęskniłem. Tracy zawsze był moim oparciem, moim aniołem stróżem. Traktuje go jak brata i zapewne z wzajemnością. Cały dzień spędziliśmy razem nadrabiając stracony czas. Rozmawiało nam się tak dobrze, że nie zauważyłem ile razy dobijała się do mnie Cara i która już jest godzina. Zaraz po filmie poszliśmy do mnie do domu.

—Słuchaj, może chciałbyś przenocować czy coś?

—Chciałbym, ale nie mogę. Muszę wracać do domu. Kryzys rodzinny— wskazał na swoje gardło palcem i wykonał gest przecinania go.

—Tylko nie umieraj.

—Jeszcze nie mam zamiaru. Czekam aż dla mnie zatańczysz— poruszył zabawnie brwiami.

—Ty naprawdę zostałeś gejem. Wiedziałem, że jestem przystojny i mam branie, ale że aż tak?

—Jakiś ty skromny. Dobra, zgadamy się później— podaliśmy sobie dłoń i już miał wychodzić kiedy zatrzymałem go.

—Tracy!

—Przestań mnie tak nazywać. Moje imię to J A Z Z— przeliterował, ale dobrze wiedział że i tak będę nazywać go Tracy.—Czego ty jeszcze chcesz?

—Najpierw wyznajesz mi miłość a teraz jesteś taki oschły. Okres masz czy co?—ledwo powstrzymywałem się aby nie wybuchnąć przy nim śmiechem.—Chciałem powiedzieć że cieszę się że jest dobrze. Tęskniłem stary— uśmiechnął się serdecznie, stwierdził że też tęsknił, pożegnaliśmy się jeszcze raz i wyszedł.

Przez te kilka godzin spędzonych razem z moim przyjacielem zapomniałem o bożym świecie, o ile taki istnieje. Wszystkie problemy odeszły w niepamięć gdy tylko zobaczyłem jego twarz w kinie, a wróciły zaraz gdy zamknął drzwi. Ironia losu, co?

Za oknem nadal szalał wiatr. Mimo tego że było mokro i zimno, to lubiłem taką pogodę zza okna. Fajnie było sobie na nią popatrzeć.

Stwierdziłem że mógłbym zadzwonić do Belli, ale natychmiast usunąłem tę myśl z moich danych mózgowych.

Patrząc tak przez okno zauważyłem grupkę paparazzi która wdziera się do mojego mieszkania. Czy oni zwariowali?! Natychmiast zbiegłem na dół.

—Hej! Tracy, co ty tu jeszcze robisz?—zapytałem totalnie zdziwiony. Od jego wyjścia minęło 10 minut, a on nadal tu siedzi.

— Ci paparazzi, nie dali mi wyjść. Cały czas wypytują o to czy się pogodziliśmy i.. o jakieś morderstwo— spojrzałem na niego z przerażeniem, a wtedy on zrobił dwa kroki w tył.

—Przysięgam że wszystko ci wyjaśnię ale musisz mi teraz zaufać i pomóc.

Okrzyczałem paparazzi. Nic nie dało. Jazz wziął sprawy w swoje ręce.

—Albo się sami wyniesiecie albo dzwonię na policję— nagle cała gmera uspokoiła się. Rozeszli się, tym samym odsłaniając widok na całą okolice. Przy wejściu czaili się jacyś ludzie. Chyba wszystko kamerowali. Podszedłem do jednego i zdjąłem mu kaptur.

—Nie wierze. Jak mogłeś mi to zrobić?! Wy na mnie ich nasłaliście?!

~

Gustav wpadł w szał. Ale kto to był?

Standardowo, jeśli to widzisz zostaw znicz na Gusa 💔

when i die, u'll  luv me ┊ lil peep 🔒 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz