Po skończeniu lekcji postanowiłyśmy podjechać do Starbucks. Pogoda była przepiękna. Słońce świeciło, słychać było świergot ptaków i wszędzie można było dostrzec dzieci biegające wokół swoich matek.
Dopiero gdy stanęłyśmy przy kasie, chcąc złożyć nasze zamówienia zorientowałam się, że nie mam portfela.
-Jak to? Przecież widziałam jak dzisiaj go wkładałaś.- Powiedziała zmartwionym głosem Klara.
Miała racje. Szukałam w każdej przegródce.-Musiał gdzieś mi wypaść. No trudno.- Wzruszyłam ramionami. Jedyne co będę musiała teraz zrobić to zablokować kartę, aby jakiś pacan, który ją znajdzie nie mógł z niej skorzystać.
-Wygląda na to, że to ja dzisiaj płace.
-Oddam ci jutro.- Blondynka machnęła ręką i chwilę później mogłyśmy delektować się pysznym smakiem kawy.
-To opowiadaj, co ta stara krowa od ciebie chciała.
-Nic szczególnego. Mówiła to, co zawsze. Jeszcze jeden raz a mnie wyrzucą. Muszę poprawić oceny, bo inaczej nie zdam. Same pierdoły.- Wzięłam duży łyk i od razu pożałowałam, czując ostre pieczenie na języku.
-Uważaj!- Powiedziała Klara z rozbawieniem, widząc wyraz mojej twarzy.
Pół godziny później wyszłyśmy z kafejki i ruszyłyśmy w stronę auta.
-Muszę podjechać do Dominicka. Potrzebuje jakichś pieniędzy na jutro, a nie wiem, czy wróci dzisiaj na noc. Jedziesz ze mną?
-Przepraszam Emma, ale muszę odebrać Zoe. Mama pracuje dzisiaj do wieczora i ktoś musi się nią zająć.- pokiwałam głową.
-To odwieźć cię do domu?
-Nie fatyguj się. Zoe ma zajęcia tańca tuż za rogiem, ale dziękuje.- Stać mnie było tylko na lekki uśmiech. Pomachałam przyjaciółce i wsiadłam na miejsce kierowcy.
Przypomniało mi się, jak to ja jeszcze chodziłam na lekcje tańca. Byłam naprawdę dobra, jednak gdy dowiedzieliśmy się, że mama jest chora, musiałam zrezygnować, ponieważ większość naszych pieniędzy szła na jej leczenie.
Mój telefon zawibrował.
Od: Klara
Widzisz? Uprzejmość nie jest taka zła.Rozejrzałam się dookoła, szukając dziewczyny. Stała po drugiej stronie ulicy. Upewniając się, że patrzy w moją stronę, zsunęłam okno do dołu, pokazując jej środkowy palec.
Odpaliłam auto i wyjechałam na ulicę.Była trzecia trzydzieści, więc Dominick powinien właśnie zacząć swój trening.
Przejechałam dwa skrzyżowania i na trzecim skręciłam w prawo. Za kościołem skręciłam w lewo i wjechałam na mały parking.Nie często przyjeżdżałam w te strony. Tak naprawdę to nigdy. Po prostu nie lubiłam tego miejsca. Był to spory garaż, w którym spotykali się miejscowi bokserzy.
Przeszłam przez grupkę brodatych mężczyzn i weszłam do środka. Wszędzie rozłożone były maty do ćwiczeń. Po prawej stronie była mała budka, w której sprzedawali picia i jedzenie.
Po lewej zawieszone były worki i inne przyrządy, a na samym środku był ring, na którym bił się mój brat.-Hej! Dom!- Chłopak nie zareagował tylko przyłożył swojemu przeciwnikowi tak, że ten zrobił fikołka i upadł na ziemię. Wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać. Dominick wydał z siebie okrzyk zadowolenia, po czym odwrócił się w moją stronę.
-Oh, Emma. Nie spodziewałem się, że Cię tu kiedyś spotkam.
-Tak, ja też w to nie wierzę.- Chłopak poczochrał mnie po włosach i sięgnął po ręcznik zwinięty na podłodze.

CZYTASZ
Walcz do samego końca
Fiksi RemajaEmma to siedemnastolatka, która w przeciągu ostatnich dwóch lat nie miała się łatwo. Po długo wyczekiwanej przeprowadzce, jej mama przegrywa walkę z rakiem. Dziewczyna zamyka się w sobie. Jest zimna, opryskliwa oraz zadaje się z ludźmi, których kied...