Rozdział I

54 6 1
                                    

Dzisiejszy dzień był wyjątkowo ciepły i słoneczny. Żadnego wiatru, żadnej chmurki na niebie.

Podniosłam kołdrę z podłogi, którą w nocy oczywiście skopałam, po czym podreptałam do łazienki. Po wypróżnieniu bolącego pęcherza stanęłam przed umywalką, by umyć ręce i automatycznie przejrzałam się w lustrze.

Moja kiedyś bardzo ciemna karnacja zbladła. Wszystko przez to, że nie wychodziłam już tak często na słońce, jak rok temu. W sumie to w ogóle nie wychodziłam.
Moje zielone oczy pociemniały, czarne włosy stały się o wiele dłuższe. Jak dobrze pamiętam, to ostatnio sięgały mi do łopatek, teraz do pasa. Widać było już spore odrosty, ponieważ z natury jestem ciemną szatynką.

Za nim się ubrałam i zjadłam śniadanie było już grubo po jedenastej.
Spojrzałam na telefon. Miałam dwa nieodebrane połączenia od ojca i jedno od Klary. Pewnie chciała się zapytać, dlaczego znowu nie byłam w szkole.

Wszystko przestało mnie interesować, odkąd zmarła moja mama. Po jej pogrzebie zmieniłam się i bardzo dobrze zdawałam sobie z tego sprawę. Przefarbowałam włosy, zmieniłam styl i zerwałam kontakt ze wszystkimi znajomym oraz stałam się obojętna na wszystko i na wszystkich włącznie ze szkołą.

Jedynie Klara się nie poddała. Była twarda i nie pozwoliła się odepchnąć. Gdy tłumaczyłam moim znajomym, że nasza przyjaźń skończona, oni po prostu odchodzili, mając wielką pretensję, że tylko zmarnowałam ich czas. Klara taka nie była. Gdy to samo zrobiłam z nią, nie odwróciła się. Stała tam i patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy. Zaczęłam się irytować, ponieważ nie rozumiałam jej zachowania. Ona zaczęła się śmiać, mówiąc, że jestem naprawdę głupia, jeśli myślę, że będzie jak reszta i zrobi mi tą przyjemność, w której zostawi mnie samą. Zaczęłam płakać, a Klara przytulając mnie, mówiła, że mam przestać i w tej chwili wziąć się w garść.

Schowałam telefon do kieszeni spodenek i zarzuciłam ciemnoszary plecak na ramie, złapałam za kluczyki od auta i kilka minut później stałam obok mojej Audi A4.

Gdy miałam dwanaście lat, wszyscy dowiedzieliśmy się, że mama ma raka. Lekarz dał jej rok, a przy zmianie trybu życia i leczeniu nawet kilka lat.
Tego dnia tata obiecał nam, że się przeprowadzimy. Mama dostanie tą wymarzoną kuchnię ze wszystkimi przyrządami oraz kącik, gdzie będzie mogła szyć nam wszystkim sweterki na zimę oraz wymarzoną Audi A4. Poprosił moją mamę tylko o jedno: aby walczyła z chorobą do samego końca i dała mu tym samym czas.

I tak się też stało. Dotrzymał obietnicy. Po dwóch latach przeprowadziliśmy się do Karoliny Południowej. Mieszkaliśmy na jej obrzeżach na małym wzgórzu. Dom był ogromny, lecz tani ze względu na kilka usterek i odległość do centrum. Na parkingu stały dwa samochody. Jednym z nich było Audi.
Pamiętam minę mamy, gdy zobaczyła elegancką kuchnię z kremowymi szfkami. Na samym jej środku znajdowała się wysepka z miską przeróżnych owoców.
Mama zaczęła płakać. Pamiętam, że wtuliła się w ojca cały czas mu dziękując.

Było to dwa lata temu, a pamiętam każdy moment jakby działo się to wczoraj.

Zmierzałam w stronę centrum. Musiałam kupić kilka rzeczy w tym farbę do włosów.
Zaparkowałam na dużym parkingu, dookoła którego znajdowały się spożywczaki, fryzjer, sklep AGD i RTV, Starbucks, salon kosmetyczny i jeszcze kilka innych sklepów.

O tej porze większość dzieciaków kończyła lekcje i wybierały się właśnie w stronę tego miejsca. Dlatego tak ciężko było mi przepchnąć się w stronę supermarketu.

-Emma!- Popatrzyłam w stronę głosu, który mnie wołał. Gdy ujrzałam Sama z kilkoma chłopakami z drużyny koszykarskiej, wiedziałam, że nie warto. Odwróciłam się, chamsko go ignorując.

-Jeśli dalej będziesz opuszczała lekcję, nie wydaje mi się, że długo z nami pobędziesz.-Słychać było tylko śmiech jego kolegów. Nie przejmowałam się tym za bardzo.

Po piętnastu minutach wróciłam do auta z dwoma siatkami. Na chwilę przystanęła, widząc Klarę opartą o maskę Audi.

-Cześć.- Wymruczałam z opuszczoną głową w dół. Nie lubiłam tych sytuacji. Klara była dla mnie jak siostra, a czasami zachowywała się jak moja matka. Martwiła się o mnie, karciła za każdą złą rzecz.

-Czemu? Czemu znowu to robisz?

-Nie wiem, o czym ty mówisz.- Zrobiłam tą zdziwioną minę mając nadzieję, że znowu ujdzie mi na sucho. Jednak Klara znała mnie, aż za dobrze.

-Nie zgrywaj się. Dobrze wiesz, o co chodzi. Przerabiałyśmy to dwa tygodnie temu. Pamiętasz, co powiedziała pani Blair? Będziesz miała wyjebane to ona też. Nie przyszłaś, a ona ustaliła spotkanie na jutro z dyrekcją. Jeśli jutro nie zjawisz się w szkole, wyrzucą Cię. Jeśli to się stanie to dopiero wtedy będziesz w gównie po uszy.- głośno westchnęłam.
Nie patrząc na dziewczynę, wrzuciłam zakupy na tylne siedzenie. Obeszłam auto i wsiadłam na miejsce kierowcy. Klara oparła się o drzwi od strony pasażera.

-Proszę cię Emma.

-Czemu to robisz? Czemu zachowujesz się jak moja matka? Nie jestem tą Emmą co kiedyś. Nie traktuje Cię dobrze, nie tak, jak powinnam. Jednak ty dalej tu jesteś. Dlaczego?- Popatrzyłam na dziewczynę, opuszczając okulary słoneczne na czubek nosa.

-Bo mi zależy. Wierzę, że gdzieś tam w środku jest dalej ta sama Emma. Ta Em, która cały czas się śmiała, lubiła być w centrum uwagi i która angażowała się w problemy innych tylko po to, aby im pomóc. Przysięgam, że będę walczyła o to do końca, aż ona wróci.- Lekko się uśmiechnęłam, po czym poprawiłam okulary. Nie chciałam jej mówić, że jej się to nie uda. Stara Emma nie wróci. Nigdy.

-Będę u ciebie po dziewiętnastej. Wolę się upewnić, że jutro pójdziesz do szkoły. Nie pozwolę, abyś zniszczyła sobie życie.- Chciałam jej powiedzieć, że to nie zbyt dobry pomysł jednak dziewczyna już odeszła.

Ciężko westchnęłam. Klara była upierdliwa. Jak wrzut na dupie, ale właśnie o to jej chodziło, gdy mówiła, że nie da mi tej przyjemności, zostawiając mnie samą.
Nienawidziłam jej za to, ale z drugiej strony byłam jej wdzięczna. Bez niej nie poradziłabym sobie i na pewno już dawno byłabym, jak to ona powiedziała, po uszy w gównie.

Wyciągnęłam telefon, po tym, gdy dwa razy zawibrował.

Od: Artur
Sorry mała, na dzisiaj nie mam nic. Poczekaj do jutra.

Od: Artura
Powinnaś przystopować. Zniszczysz się.

-Kurwa mać!- Krzyknęłam w tym samym momencie rzucając telefon na miejsce pasażera. Uderzyłam ręką w kierownice, po czym przekręciłam kluczyk w stacyjce i ruszyłam do domu.

○●○●○●○●○●○●○●○●

Pierwszy rozdział gotowy. I jak wam się podoba?
Jestem taka zadowolona. Pomysłów jest wiele, a pisanie rozdziałów przychodzi mi tak szybko.
Do następnego😙🤩

Walcz do samego końcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz