IV. Przeszłość

362 20 0
                                    

Stałam na ringu. Naprzeciwko mnie stał "Byk" uzbrojony w kij z kolcami. Czułam, jak z kącika ust skapuje mi ciepła krew.

Pierwsza kropla spadła na ziemię.

"Byk" zamachnął się kijem. Kij śmignął tuż nad moją głową. Gdybym nie padła na ziemię, oberwałabym nim.

Druga kropla zabębniła cichutko o podłoże.

Podniosłam głowę. "Byk" Wziął kolejny zamach. Przetoczyłam się w bok, a kij z kolcami wbił się w koło mnie.

Trzecia kropla uderza o popękaną podłogę.

Błyskawicznie podniosłam się i chwyciłam za kij. "Byk" starał się mnie odkopnąć. Uniknęłam każdego jego wykopu.

Czwarta kropla krwi spływa po brodzie i szyi.

Czuję dreszcz. Pociągnęłam do siebie kij, a następnie z całej siły odepchnęłam. "Byk" oberwał w brzuch i skulił się. Ja na tym jednak nie przestałam. Wyciągnęłam kij z kolcami i uderzyłam go ponownie w brzuch. Mężczyzna zakaszlał krwią. Cofnęłam kij i uderzyłam go w nogę tak, że było słychać chrupnięcie kości.

- Dość - powiedział mój ojciec.

Kapitan spojrzał się na niego zabójczym wzrokiem, po czym ten wzrok zamieścił na mnie.

- Wygrałaś - lekko skinął głową kapitan.

Zeszłam z ringu i otarłam krew i pot z twarzy. Gdy tylko dotknęłam ziemi pomieszczenie rozpłynęło się.

Stałam teraz za drzwiami. Wpatrywałam się w nie. Stałam na baczność.

- Zachowałeś się jak tchórz - zaczął Kapitan.

- To moja córka. Nie chcę by...

- Nie chcesz by była silna?  Strach to tylko uczucie. Uczucie jest słabością...

- A słabości należy się wyzbyć - dokończyli razem.

- Myślisz, że dając jej taki przykład... że pokazując uczucie... okazując łaskę swojej ofierze... Myślisz, że dasz jej tym dobry przykład?

- Wybacz Kapitanie. To się więcej nie powtórzy...

- Wiem. Osobiście tego dopilnuję.

Po tych słowach usłyszałam wystrzał z pistoletu. Po chwili coś upadło na ziemię, tłukąc się.

- Ja... Ja obiecuję poprawę... - wyjęczał ojciec.

- Dla ofiary nie okazuje się łaski - padł kolejny strzał.

Usłyszałam, jak coś upada na ziemię z hukiem. Wzdrygnęłam się.

Kapitan otworzył drzwi. Cały czas stałam na baczność. Za jego plecami dostrzegłam koło stolika zbitą lampkę, a kilka metrów dalej leżące ciało mojego ojca.

- Dobrze się spisałaś. Robisz wielkie postępy, biorąc pod uwagę, że masz dopiero piętnaście lat. Mam nadzieję, że nie spoczniesz na laurach, a weźmiesz się jeszcze bardziej za siebie. A teraz, odmaszerować.

- Tak jest - zasalutowałam i odmaszerowałam.

- Karolina... Wszystko w porządku? - obudził mnie Adam.

Otworzyłam oczy. Siedziałam na krześle. Byłam cała spocona, a ubranie wręcz kleiło się do mnie. Miałam przyśpieszony oddech.

- Wszystko gra? - powtórzył Niemiec.

Ochroniarz [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz