6.

171 15 0
                                    

Tak minęło kilka lat w Hogwarcie. W miarę spokojnych lat, jeśli nie liczyć ciągłych koszmarów, niektórych Ślizgonów i przez dwa ostatnie lata dwójki nieznośnych rudzielców z Gryffindoru i ich przyjaciela, których uwielbiam. Sama podałam im kilka fajnych zaklęć do żartów i dowcipów. Szczerze? Nie żałuję. Przypominają mi Huncwotów, przez co pomogli mi trochę (trochę bardzo) zapomnieć o koszmarach i okropnych momentach w przeszłości.

Jest juz rok 1991. Pracuję jako nauczycielka już 10 lat. Jestem dumna z siebie, że wytrzymałam do tego roku, w którym w końcu, po raz pierwszy od dziesięciu lat zobaczę swojego chrześniaka. Bardzo sławnego chrześniaka tak dé facto, co go pewnie będzie męczyć w tym magicznym świecie. Jego świecie. Świecie jego rodziców.
Ciekawi mnie, jak Petunia zareaguje na list ze szkoły. Pewnie Dumby będzie musiał interweniować, żeby go puścili do Hogwartu. A jak to nie zadziała to sama tam pojadę i go zabiorę. Siostra Lily i jej mąż (Dunsley? Durnsley? Dursley?) nie będą mięli nic do gadania. W sumie Dumbledore i samo Ministerstwo Magii na czele z Knotem też nie.
Co do knotów to przypominało mi się, że muszę świece kupić do pieczęci na listach. Czyli kierunek Pokątna.

***
Zawitałam do Dziurawego Kotła, gdzie zamówiłam butelkę piwa kremowego i poszłam za bar, gdzie przeszłam dalej na Pokątną. Jak co roku ten wesoły i radosny gwar, pohukiwanie sów, miarczenie kotów, rechot ropuch, wrzaski sprzedawców (gdzie 12 syklów za smoczą wątrobę to na prawdę dużo) i wesołe okrzyki spotykających się przypadkiem znajomych i przyjaciół. Rozglądając się, poszłam po świece do galerii, przy okazji mijając Magiczną Menażerię.

- Lizzy? Profesor Pats! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się na dźwięk basu Hagrida. Uśmiechnęłam się.

- Hagridzie! Nie myślałam, że cię tu spotkam.

- A widzisz? Jednak jestem. Lizzy, chciałbym ci kogoś przedstawić. - zza gajowego wyszedł chłopiec taszczący wielką klatkę z przepiękną sową śnieżną.

- Pani psor, to jest Harry, Harry, to jest psor Lizzy Pats, będzie cię uczyć historii magii.

- Dzień dobry, pani profesor, miło mi panią poznać. - powiedział chłopiec oddając klatkę z sową Hagridowi. Przyjrzałam mu się. Ciemne, brązowe, nieogarnięte włosy, intensywnie szmaragdowe oczy, średniej wysokości chudzielec. I ta blizna...

- James... - szepnęłam. Młoda kopia Jamesa spojrzała na mnie ze zdziwnieniem. - Znaczy, Harry. Miło mi cie również poznać. Jak się zapatrujesz na pierwszy rok szkolny? - zapytałam. Znowu spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- Skąd pani wie, że to mój pierwszy rok? - zapytał. Yyy, myśl Liz, myśl. Wcale na niego nie czekałaś, wcale.

- Widzę, że masz podręcznik od transmutacji stopień pierwszy, a poza tym, znam prawie wszystkich swoich uczniów.

- Aaa... - odpowiedział. Chyba chciał coś powiedzieć, ale się rozmyślił. Podjęłam trochę inny temat.

- Piękna sowa, widać, że Hagrid pomagał ci wybrać, ma rękę i dar do zwierząt. Jak ją nazwiesz?

- Jeszcze nie wiem, pomyśle nad tym w domu.

- W "Historii Magii" jest wiele ciekawych imion, polecam tam spojrzeć. - zaśmiałam się. Chłopiec uśmiechnął się do mnie. Powiedział "dziękuje" i z Hagridem musieli już iść. Pożegnałam się z nimi i poszłam po swoje zakupy.

***
Wróciłam do domu, muszę się spakować, bo jutro mam się stawić w szkole. Nie wiem czemu, ale Dumby kazał nam (nauczycielom) już teraz przyjechać, mówił, że ma nam coś do przekazania i żebyśmy już przy okazji zostali.
Zawsze mam mieszane uczucia podczas powrotu do Hogwartu. Z jednej strony się cieszę, bo ujrzę szkołę, w której przeżyłam nastoletnie radości, miłości, przyjaźnie i smutki, a z drugiej zaś, nie chce żeby wspomnienia mnie z znowu dopadły, oczywiście te okropne wspomnienia, takie jak śmierć przyjaciół, ukochanego i zdrada Syriusza. Właśnie zdrada Łapy najbardziej mnie bolała. Gdyby nie on, to Lily i James nadal by żyli, a Harry nie wychowywałby się wśród mugoli u znienawidzonej siostry Lily. Właśnie, Harry. Jest tak podobny do Rogacza... Oprócz oczu. Oczy Evansówny. Pięknie szmaragdowe. Meh... Zawsze zastanawiałam się, jak będzie wyglądać moje pierwsze spotkanie z chrześniakiem i na pewno nie miało się ono obyć przed Menażerią przy tak ruchliwej ulicy w godzinach szczytu. Co ja mu miałam wtedy powiedzieć? "Hej Harry, jestem Lizabeth Pats, najlepsza przyjaciółka twoich zmarłych rodziców, a i przy okazji twoja matka chrzestna. Sorry, że musiałeś się wychowywać u tej jędzy Petunii, ale Dumbledore kazał mi nic nie robić i się nie wychylać. Ucałuj ciocię!" Po takim czymś chyba by mnie zabił na miejscu. Dlaczego posłuchałam Albusa i nie wzięłam młodego Pottera do siebie?

Naiwna // Remus LupinWhere stories live. Discover now