Rozdział 3

5 0 0
                                    


Roger

Przed dwunastą jestem już w swoim małym mieszkaniu, na drugim piętrze Instytutu. Stoję w łazience przed lustrem i oglądam obrażenia. Nie są poważne. Kilka zadrapań, siniaki, rozcięte czoło tuż obok skroni oraz piecząca, zaczerwieniona skóra na szyi.

Zrzucam z siebie rzeczy i biorę szybki prysznic, po czym wchodzę do sypialni i kładę się do łóżka. Przed dobre pół godziny wpatruję się w sufit.

Wstaję i kręcę się po pokoju. Postanawiam pobiegać. Ubieram się i wychodzę na korytarz trzaskając z całych sił drzwiami. Schodzę na parter i zastanawiam się, z których drzwi skorzystać, żeby ominąć ochroniarza. Mieliśmy nowego i kiedy ostatnim razem chciałem wyjść w nocy, tak długo mnie przesłuchiwał, że prawie odechciało mi się biegać. Poza tym istniało duże prawdopodobieństwo, że tym razem wyląduję u Jeffa, co z kolei pewnie skończyło by się gadką przy herbacie na tematy, o których nie miałem ochoty rozmawiać.

Przyglądam się strażnikowi, który praktycznie już zasypia przy kontuarze. Jego twarz oświetla jedynie blask księżyca wpadający przez szyby w oknach i drzwiach Właśnie mam niezauważenie przebiec pod ladą i wydostać się na zewnątrz, kiedy ktoś wpada na mnie, zasłaniając moje usta dłonią. Gdy ze strachu podskakuję, tajemnicza postać zanosi się cichym śmiechem. Wszędzie bym go rozpoznał.

- Grace?

- Roger?

- Tak.

- Co ty wyprawiasz? – Pyta Grace.

- Nie mogłem zasnąć. A ty? Straszysz ludzi dla zabawy?

- Chcę się stąd wydostać. Chociaż na kilka minut. Tak w ogóle to co chciałeś zrobić? – Szepcze mi do ucha. – Jesteś świadomy, że drzwi są zamknięte?

W tej ciemności ani trochę nie widzę jej twarzy, ale jestem pewny, że uniosła brwi i myśli o tym jaki jestem głupi. Rzeczywiście zapomniałem o tym, że drzwi po północy zostają zamknięte.

- Teraz to sobie uświadomiłem. – Odpowiadam jej trochę głośniej. Nigdy nie nauczyłem się szeptać lub chociażby mówić ciszej. - A ty jak zamierzałaś się stąd wyrwać?

- Zaraz zobaczysz. – Wyczułem jej uśmiech. Wiem, że muszę spodziewać się czegoś szalonego. – Za trzy.

- Dwa. – Zaczynam się śmiać, kiedy ujmuje moją dłoń i szykuje się do biegu.

- Dupek! – Krzyczy, ale ledwo to słyszę, bo rozbrzmiewa alarm.

Ochroniarz już rzuca się w stronę schodów, a Grace pociąga mnie za sobą w stronę opuszczonej lady. Wciska któryś z guzików i z radością gnamy do drzwi, które otwierają się przed nami. Gdy się zamykają jesteśmy już poza zasięgiem kamer. Wiem, że o nich również pomyślała, ale chcę się dowiedzieć jak jej się to udało. Kiedy zmęczeni zatrzymujemy się kilka ulic dalej pytam się o to.

- A kamery?

- Jakie kamery? – Zdenerwowana podnosi wzrok i puszcza moją dłoń. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że trzymała ją cały czas. Widząc moje zaniepokojenie po chwili kąciki jej ust unoszą się w uśmiechu. – Żartowałam tylko! – Oznajmia dając mi kuksańca w ramię.

- Jak ci się to udało? – Patrzę na nią z podziwem.

- Zgadnij kto miał dzisiaj praktyki u Petera.

- Scott?

- Właśnie.

- Ale on nie łamie reguł. Ostatnio jak go prosiłem o wyłączenie kamer na pięć minut, powiedział...

- Dla mnie złamał reguły. – Kiedy podnosi jedną nogę, przechyla głowę na bok, słodko się uśmiecha, nawija kosmyk włosów na palec i zaczyna mrugać oczami, wybucham śmiechem. Sekundę później dołącza do mnie Grace.

W momencie kiedy przestajemy się śmiać, zaczyna padać deszcz. Moja towarzyszka unosi twarz do góry i zaczyna się kręcić, a krople deszczu spływają po jej policzkach niczym miniaturowe wodospady. Przyglądam się dziewczynie i uśmiecham do siebie, po czym powtarzam jej ruchy.

Kilka minut później czuję dłoń Grace w swojej. Prowadzi mnie w stronę jakiegoś domu, opiera o ścianę i wsuwa się pod moją bluzę. Musi to wyglądać przekomicznie, ale mało mnie to obchodzi. Uśmiecham się do niej, a ona odwzajemnia gest.

Stoimy tak przyciśnięci do siebie pod ścianą ceglanego budynku i patrzymy na księżyc, który powoli chowa się za chmurami.

Magia tej chwili sprawia, że zamykam oczy i jeszcze mocniej przytulam się do Grace. 

Plan HWhere stories live. Discover now