Grace
- Jestem ciekaw, jak wywołałaś ten alarm. – Mówi, wychodząc ze sklepu. W dłoni trzyma dwie butelki wody. - Mogę się założyć, że wszystkich obudziłaś. Co przyczynia się do tego, że zauważą nasze zniknięcie, co z kolei wywoła...
Uciszam go, kładąc palec na jego ustach i zabieram jedną butelkę.
- Uwielbiam ten twój fachowy tok rozmowy.
Śmieje się. Deszcz kapie mu na twarz i spływa po niej. Przestaje się uśmiechać, a kąciki jego ust układają się w minę pokerzysty. Zbliża twarz do mojej. Czuje ciepło jego oddechu. Podnosi butelkę do ust i pociąga łyk. Zakręca korek i unosi mój podbródek. Uśmiecham się. Wpatruję się w niego i w krople deszczu, które osadziły się na jego twarzy, rzęsach, brwiach. Jedna z nich wisi na czubku nosa i uparcie nie chce spaść, choć tak bardzo mnie to denerwuje.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, to chcę coś sprawdzić. Chcę coś powiedzieć, ale nie wiem co, więc tylko się uśmiecham.
Uchyla lekko usta i dotyka moich warg. Zanim coś poczuję, odsuwa się natychmiast i kiedy podnoszę dłoń żeby otrzeć krople deszczu z czoła, ten z uśmiechem na twarzy znów pociąga łyk z butelki.
- Hym... Nie. Jednak woda z butelki smakuje znacznie lepiej niż z twoich ust... – Przez ten głupi uśmieszek mam ochotę przywalić mu w twarz.
- Roger?
- Tak?
Biegnę w jego stronę i wskakuję na niego, po czym składam delikatny pocałunek na jego wargach. Odchylam głowę, żeby spojrzeć na jego twarz. Jest zdziwiony, ale zadowolony.
- Chyba jednak ci się to spodobało.
- Jeszcze jak! – Zaczyna się kręcić wokół własnej osi, a ja zaczynam się uśmiechać i unosić głowę do nieba. Później stawia mnie na ziemi.
- Dlaczego zawsze tak robisz?
- Jak?
- Unosisz głowę do góry, zamykasz oczy, rozkładasz ręce i się obracasz? – Zaprezentował po kolei wszystkie ruchy. Wyglądał jak dziwak. Czyli tak jak zwykle.
- Po prostu to lubię. – Znów zaczęłam wirować i patrzeć w nocne niebo, na gwiazdy i księżyc. – Powiedz mi... Czy wyglądam jak wariatka?
Parska śmiechem.
- Nie. Ja tak wyglądam. – Przeczesuje włosy palcami, a ja śmieję się z jego szczerości. – Ty wyglądasz jak... - Przez chwilę szukał słów, kręcąc się ze mną pośrodku pustej ulicy. – Jak piasek.
Zatrzymuję się, a on zaraz za mną. Patrzę na niego pewna, że żartuje, ale widząc jego poważną minę, zginam się i zanoszę histerycznym śmiechem. Po chwili tarzam się już po mokrym asfalcie. Kiedy trochę się opanowuję, patrzę w górę, na niego. Stoi nade mną i spogląda z miną mówiącą: Co ja takiego powiedziałem, że zaczęła śmiać się jak idiotka?
Mówił na serio. Chciałam wiedzieć dlaczego akurat piasek.
- Jak piasek? – Pytam szeptem i unoszę rękę by złapać jedną z gwiazd.
- Kiedy zamykasz oczy widzę, jak przesypują się przez ciebie emocje. – Łapie mnie za wyciągniętą dłoń i podnosi. – Na przykład jak jesteś wesoła, to twój uśmiech znika w tym samym momencie co twoje oczy pod powiekami. Myślisz o czymś albo analizujesz coś czego inni nie zauważają. A kiedy je ponownie otwierasz wraca. Jak piasek. – Powtarza jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Twoja dłoń jest pusta, aż do momentu gdy bierzesz go całą garść, by potem przesypać przez palce, a dłoń ponownie jest...