Chapter 1: Początek

1.1K 43 19
                                    

Edward Pov.

- Stalowy!

Głos Pułkownika Roya Mustanga rozbrzmiewał po całym bydynku wzbudzając przerażenie u przechodzących żołnierzy.

Byłem wraz Alem w jednym z gabinetów zasypany książkami. On siedział na podłodze w swojej wielkiej zbroi, czytając książkę a ja postanowiłem zdrzemnąć się na krześle, opierając nogi o stół. Nie czułem się winny. Zabraliśmy się za szukanie informacji dzisiaj o świcie a słońce zaczęło już powoli zachodzić. Nikt chyba nie będzie mnie winił za krótką drzemkę?

Gdy usłyszałem głos Pułkownika przemknęło mi przez myśl by dać mu znać gdzie jestem, ale szybko przypomniałem sobie ostatnią misję w jaką nas wpakował i szybko porzuciłem ten pomysł. Mój brat, jak zawsze zresztą zachował się bardziej szlachetnie.

- Pułkowniku! Tutaj jesteśmy! - zawołał wystawiając głowę zza gabinetu - Ed! Obudź się!

Powoli otworzyłem oczy, poczym przeciągnąłem się, co nie skończyło się dobrze. Krzesło, na którym przed chwilą jeszcze spałem przewróciło się pod wpływem mojego ciężaru. Wylądowałem na ziemi i złapałem się za głowę.

- Al! Po co go wołasz? - zapytałem brata, który wydawał się zmieszany całą sytuacją. Podniosłem się na nogi, a razem ze mną też krzesło. Odgarnąłem moje blond włosy, które opadły mi na czoło i założyłem ręce na siebie, czekając na Mustanga.

- Stalowy! Tutaj jesteś!

Pułkownik wszedł do gabinetu i popatrzył prosto na mnie.

- Robota czeka.

- Widzę, że się nie patyczkujesz. Czy juz nie można nawet w spokoju poczytać?
- Wiemy gdzie jest Scar. Szykuj się. - powiedział Roy, a ja nie mogłem nic poradzić na uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy.

- Czemu od tego nie zacząłeś?

***

Gdy tylko wyszliśmy z budynku wiedzieliśmy gdzie znajduje się Scar. Parę metrów od nas unosiła się wielką chmura dymu. Co jakiś czas błyskały na przemian czerwone i fioletowe rozbłyski. Takie szkody mógł tylko on wykonać. Rzuciliśmy się biegiem w stronę wybuchów i błysków.

Nie mógłem powstrzymać poziomu ekscytacja, że który z każdym krokiem wzrastał. Ostatni raz gdy walczyliśmy z Scarem, ten prawie nas zabił. Nie było opcji by stało się to ponownie. Czas było mu się oddzieczyc. Biegnąc transmutowałem moje mechaniczne ramię w ostrze. Jeszcze tylko jedna ulica.

Wojsko skutecznie odcieło trzy najbliższe ulice od miejsca walk. Gdy dotarliśmy na miejsce nie było żadnych cywilów. Usłyszałem następny wybuch a cała ulica wypełniła się dymem i pyłem. Pojawiły się kolejne błyski. Wtedy ich zobaczyłem. A przynajmniej sylwetki dwóch walczących osób. Nie widziałem ich twarzy, ale nie trudno było się domyśleć, gdzie był mój przeciwnik.

- Scar! - wrzasnąłem, gdy spostrzegłem Ishvalczyka.

Dym powoli opadał. Spokojnie byłem już w stanie spojrzeć w jego czerwone pełne nienawiści oczy. Białe włosy kleiły mu się do czoła a na lewej widniała okropna rana, z której sączyła się krew. Był wyraźnie zmęczony. Na jego ciemnej skórze wyraźnie było widać świeże siniaki i liczne zadrapania.

Ruszyłem do ataku. Zamachnąłem się moją prawą ręką i uderzyłem. Mężczyzna zasłonił się przed atakiem, ale zrobił to z wyraźnym opóźnieniem dzięki czemu miałem okazję do zaatakowania lewą nogą. Scar tym razem nie zdążył osłonić się przed atakiem a uderzenie było na tyle silne, że odrzuciło go na parę metrów. Nie zastanawiałem się długo, złączyłem ręce i już byłem gotowy przyłożyć je do ziemi i transmutować ją by zaatakować.

TRUTH [Fullmetal Alchemist] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz