Dochodziła piętnasta trzydzieści a Inez wciąż stała przed szafą szukając odpowiedniego ubrania na spotkanie z piłkarzem. Pomimo tego iż wiedziała że ich znajomość zapewne nie potrwa dłużej niż ten tydzień, to chciała zrobić na nim dobre wrażenie, by dobrze ja zapamiętał. Wyglądając przez okno zdecydowała się na krótkie czarne spodenki oraz białą bluzkę, elegancko, ale nie za bardzo. Szybko się ubrała, poprawiła makijaż, założyła soczewki i wyszła z mieszkania. Do kawiarni miała około dwadzieścia minut drogi.
Wsiadła do samochodu i ruszyła w stronę wyznaczonego miejsca.
Podczas jazdy zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz, nieznany numer. Po krótkim zastanowieniu odebrała i przełączyła na tryb głośnomówiący.
-Halo?- zaczęła.
-No halo, halo.- usłyszała znajomy głos w słuchawce.
-Jack? Skąd masz mój numer?- spytała zdziwiona.
-Lynn, skarbie pracuje w FBI.
Gdy tylko usłyszała swoje imię zrobiła wielkie oczy, przez co przestała skupiać się na drodze, w ostatniej chwili wyrównała swoje auto, unikając wypadku.
Lynn to był rozdział w jej życiu który zamknęła dwa lata temu i nie miała najmniejszej ochoty tam wracać.
-Nie mów tak do mnie.- warknęła.
W odpowiedzi usłyszała śmiech swojego rozmówcy.
-Lynn czy skarbie?- kpił z niej.
-Czego chcesz?- zapytała w końcu.
-Chciałem ustalić dokładnie szczegóły naszej umowy.- przerwał na chwile jakby się nad czymś zastanawiał- Twój tydzień zaczyna się dziś.- powiedział, a kiedy Inez myślała że już skończył, dopowiedział jeszcze.- Będę mówić do ciebie jak chce.
Kobieta już chciała zaprotestować, lecz agent się rozłączył. Zacisnęła mocniej palce na kierownicy, nagle usłyszała sygnał wiadomości. Spojrzała znów na telefon, od tego samego numeru:
" Dzień pierwszy"
Westchnęła tylko. Dalszą drogę przebyła we względnym porządku chociaż w jej głowie wciąż były resztki nienawiści do Jacka.
Na miejsce dojechała piec minut po szesnastej, naszczęście Marc jeszcze nie pojechał. Stał oparty o swój samochód i cierpliwie czekał. Inez szybko przybrała maskę na twarz, aby schować swój zły nastrój.
Wysiadła i spojrzała na mężczyznę. Wyglądał idealnie, miał dopasowaną koszule i dżinsy. Włosy już nie były w nieładzie a ich kolor idealnie podkreślał głębie błękitnych oczu, w których Inez od razu utonęła. Nagle cała złość którą jeszcze przed chwilą dało się wyczuć na kilometr, wyparowała.
Z zamyśleń wyrwał ją głos Marca, który podszedł nieco bliżej.
-Nasze pierwsze spotkanie nie należało do- zamyślił się- udanych. Więc zacznijmy od nowa. -uśmiechnął się ukazując idealnie białe zęby.- Jestem Marc.- wystawił dłoń do kobiety, która wciąż stała w miejscu nie mogąc się ruszyć.
W końcu jednak się ocknęła i również podała mu rękę z uśmiechem.
-Inez.- tylko tyle była w stanie powiedzieć.
Miała nadzieje że ten dziwny stan nie będzie trwał długo, bo nie chciała cały wieczór nic nie mówić, tym bardziej że musiała mieć dobre stosunki z blondynem by dostać się do reszty drużyny.
Po przywitaniu jak na prawdziwych ludzi przystało, Marc zaprowadził kobietę do stolika na zewnątrz kawiarni. Słońce wciąż było na niebie delikatnie oświetlając ich twarze.
CZYTASZ
✅Espejismo I Marc - Andre Ter Stegen✅
Short StoryGdyby życie było proste nie mielibyśmy z niego żadnej radości. A jak to wszyscy mówią życiem trzeba się cieszyć. Czasem podejmowanie trudnych decyzji to podejmowanie decyzji na całe życie, ale co jeśli Ci powiem ze to wszystko to iluzja... Witam w...