Marc obudził się dopiero o godzinie trzynastej, od razu poczuł przeszywający ból głowy, wcale go to nie dziwiło. Powoli podniósł się z łóżka, ledwo widział na oczy, Chciał pójść do łazienki gdy zobaczył na stoliku jakąś kartkę, a obok niej tabletki i szklankę z wodą. Od razu zażył lekarstwo, po czym wziął do ręki kartkę, która okazała się być krótkim listem. Gdy go przeczytał poczuł ogromny wstyd, pamiętał tą dziewczynę, gdy do niej podszedł. W głowie oprócz ustępującego bólu, miał jedną myśl, ośmieszył się. Na prawdę uważał Inez, jak się doczytał, za ładną, miał szanse na odkupienie swych win, gdyż dziewczyna zostawiła swój numer telefonu. Właśnie, telefon, przypomniał sobie o istnieniu takiego urządzenia, sięgnął do prawej kieszeni, był tam. Wziął go do ręki a jego oczom ukazała się długa lista nieodebranych połączeń i jeszcze dłuższa nieodczytanych wiadomości. Szybko odpisał wszystkim że żyje i udał się do łazienki.
Gdy już doprowadził się do porządku, postanowił coś zjeść. Poszedł to kuchni i przyrządził sobie kanapki ze wszystkimi warzywami, które miał w lodówce i zaparzył kawę. Usiadł na kanapie i włączył telewizor, przełączył na swój ulubiony kanał, sportowy. Akurat leciała powtórka jakiegoś meczu Bundesligi. Chociaż blondyn nie grał już w Niemczech to chciał być na bieżącą ze swoja rodzinna ligą. Jednak nie potrafił skupić się na meczu, jego wzrok wciąż wędrował w stronę liściku od nieznajomej, a raczej w stronę numeru telefonu. Wiedział że prędzej czy później będzie musiał do niej zadzwonić lub napisać, podziękować i przeprosić za swoje zachowanie, za co wciąż męczyły go wyrzuty sumienia. Nagle wpadł na pomysł że w ramach przeprosin może zaprosić ją na kawę, przy okazji poprawiając pierwsze wrażenie, bo to w klubie nie należało do najlepszych.
Chwycił kartkę i wpisał numer do swojego telefonu po czym wcisnął zieloną słuchawkę. Przyłożył telefon do ucha i dopiero gdy usłyszał pierwszy sygnał zdał sobie sprawę że nie wie co ma jej powiedzieć, zaczął panikować.
-Halo?- usłyszał w słuchawce.
Nie odpowiedział, nie był w stanie nawet się ruszyć.
-Halo?- znów to samo, tym razem głośniejsze.
Marc się obudził.
-Halo- dopowiedział.- Z tej strony Marc. Poznaliśmy się wczoraj w klubie, to znaczy, poznaliśmy to złe słowo, bardzo złe.-zaczął swój monolog, lecz przerwał gdy usłyszał śmiech w słuchawce.
-Spokojnie. Nie jestem zła. Miło że dzwonisz.- usłyszał jej uradowany głos i sam się uśmiechnął.
-Właśnie, dzwonie, żeby ci podziękować, nie wiem co by się ze mną stało, gdyby cie tam nie było.- znów zaczął monolog, wstał z kanapy i zaczął chodzić w kółko po salonie.- Może w ramach przeprosin dałabyś się zaprosić na kawę, albo jakieś ciastko?- zapytał z nadzieją, drapiąc się nerwowo po karku.
Nie musiał długo czekać na odpowiedz.
-Jasne, kiedy?- zapytała.
-Może dziś popołudniu. O szesnastej?- zapytał, chciał zobaczyć ja jak najszybciej, ale z drugiej strony nie chciał się nazrzucać.
-Mi pasuje.
-Federal Cafe? Trafisz?- zapytał ze śmiechem.
-Tak, spokojnie.- zapewniła go kobieta.- To do zobaczenia.- zakończyła się i rozłączyła.
Niemiec opadł na kanapę zmęczony, jakby przed chwilą skończył biec maraton. Zapisał numer Inez. Do wyjścia miał jeszcze dwie godziny, głowa na szczęście już go nie bolała, postanowił dokończyć oglądać mecz, to zawsze go relaksuje.
Siedział jak na szpilkach, nie mógł doczekać się spotkania z Inez ale z drugiej strony chciał odwlekać to w nieskończoność. Było mu tak niesamowicie głupio, że się przed nią upokorzył. Nagle zadzwonił telefon, spojrzał na wyświetlacz: Jasper.
-Halo- usłyszał głos przyjaciela w słuchawce.
-No halo. Jak po wczoraj?- spytał rozweselony.
-Średnio, ale słyszę że tobie się humor poprawił, to najważniejsze.- zaśmiał się- Gdzie wczoraj wybyłeś tak wcześnie?- zapytał Holender.
Marc nie wiedział co mu powiedzieć, okłamać czy powiedzieć prawdę. W końcu stwierdził, że to jego przyjaciel, ma prawo wiedzieć.
-Wczoraj, jak już byłem pijany, podszedłem do takiej dziewczyny... I ona odwiozła mnie do domu. Tak mi głupio.- tłumaczył się blondyn.
-To nieźle.- stwierdził Cillessen.- A podziękowałeś chociaż?
-Tak. Zostawiła swój numer i dzisiaj zadzwoniłem do niej, podziękowałem, przeprosiłem i zaprosiłem na kawę.- przyznał się.
-Żartujesz?!- spytał głośno Jasper nie dowierzając- Nie wierze! Marc Andre Ter Stegen idzie na randkę!- krzyknął tak głośno, że Marc musiał odsunąć telefon od ucha.
-Przestań.- skarcił kolegę.- To nie jest randka, tylko przeprosiny.
Czasem miał wrażenie że ma przyjaciółkę a nie przyjaciela. Holender niektórymi zachowaniami przypominał natrętną przyjaciółeczkę z jakichś kiczowatych seriali dla nastolatek.
-Dobra, dobra, ja tam swoje wiem. Ale dzwonie, żeby ci powiedzieć że jutro trening na ósmą, nie spóźnij się.- usłyszał stanowczy głos Jaspera.
-Nie spóźnie się, nie mam ochoty znów biegać sam jak pajac po boisku- zaśmiał się.
Cillessen jeszcze raz życzył mu powodzenia na "randce", po czym pożegnał się z kolegą.
Do wyjścia dzieliło go jeszcze półtorej godziny, powtórka meczu się skończyła. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, wciąż myślał o Inez. Na szczęście Angel uciekła już z jego biednej głowy, ale czy na długo?
CZYTASZ
✅Espejismo I Marc - Andre Ter Stegen✅
Historia CortaGdyby życie było proste nie mielibyśmy z niego żadnej radości. A jak to wszyscy mówią życiem trzeba się cieszyć. Czasem podejmowanie trudnych decyzji to podejmowanie decyzji na całe życie, ale co jeśli Ci powiem ze to wszystko to iluzja... Witam w...